Udany rewanż - relacja ze spotkania Asseco Resovia Rzeszów - PGE Skra Bełchatów

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Aż pięciu setów potrzebowała Asseco Resovia, by zrewanżować się PGE Skrze za porażkę w Superpucharze pod koniec września.

Gospodarze przystąpili do spotkania wyraźnie zdenerwowani i już po kilku minutach gry przegrywali 1:5. O zmniejszeniu dystansu do rywala długo nie mogli jednak marzyć, bo bardzo słabo radzili sobie w pierwszym ataku (zawodził zwłaszcza Jochen Schops). Skra świetnie natomiast grała na środku, gdzie zdobywała punkt za punktem i gdyby nie własne błędy (m.in. trzy dotknięcia siatki w początkowej fazie seta) prowadziłaby jeszcze wyżej niż 3-4 oczkami. Rzeszowianie wzięli się do pracy dopiero po drugiej przerwie technicznej. Podopieczni Andrzeja Kowala wreszcie zaczęli dobrze serwować, kilka razy powstrzymali rywala blokiem i zbliżyli się do Skry na dwa oczka (17:19). Przewaga bełchatowian z początku seta była jednak na tyle duża, że gospodarze, pomimo ambitnej postawy, do remisu w tej partii doprowadzić nie zdołali. W drugim secie obraz gry się zmienił. Chociaż początkowo walka toczyła się punkt za punkt, po pierwszej przerwie technicznej Resovia zaczęła "odjeżdżać" rywalowi. Gospodarze, z parą Bartman-Dobrowolski na boisku, przede wszystkim poprawili serwis. Skra straciła natomiast niezwykle wysoką skuteczność ataku z inauguracyjnej odsłony spotkania - bełchatowianie raz za razem posyłali ataki na aut lub byli zatrzymywani rzeszowskim blokiem. Słabo grał Aleksandar Atanasijević, ale jeszcze gorzej radził sobie Konstantin Cupković, który go zmienił. W efekcie, schodząc na drugi regulaminowy czas, przyjezdni przegrywali już sześcioma oczkami. W końcówce świetną zagrywką rywali pogrążył jeszcze Zbigniew Bartman i Resovia bez problemu rozstrzygnęła tego seta na swoją korzyść. W trzeciej partii bełchatowianie wrócili do gry. Dobrze zagrywali Wlazły i Atanasijević, i Skra odskoczyła na kilka oczek już na początku seta. Dzięki temu bełchatowianie mogli spokojnie kontrolować grę i z minuty na minutę budowali swoją przewagę nad Resovią. W pewnym momencie prowadzili już 18:11, a ostatecznie wygrali seta 25:16, bo w końcówce gra rzeszowian już zupełnie się posypała. Czwarta odsłona początkowo była lustrzanym odbiciem seta poprzedniego. Grę kontrolowała Resovia, która górowała nad rywalem w każdym elemencie i w pewnym momencie prowadziła już 14:9. Bełchatowianie byli jednak zdeterminowani, by wywieźć z Rzeszowa komplet punktów. Jeszcze przed drugą przerwą techniczną ruszyli do pościgu za rywalem i zbliżyli się do niego na dwa oczka. Był to jednak tylko chwilowy zryw gości. Gospodarze, niesieni chóralnym "Mistrz, mistrz Resovia" z trybun znowu oddalili się od podopiecznych Jacka Nawrockiego, pewnie wygrali seta i doprowadzili do tie-breaka. Rzeszowianie takiej szansy nie zamierzali marnować. W tie-breaku od początku przypuścili atak na Skrę i przy zmianie stron mieli już trzy oczka więcej od przyjezdnych. Kiedy w końcową linię zaserwował Paul Lotman i zrobiło się 12:7 było już jasne, kto we wtorkowy wieczór będzie zwycięski opuszczał boisko na Podpromiu.

Asseco Resovia Rzeszów - PGE Skra Bełchatów 3:2 (22:25, 25:20, 16:25, 25:21, 15:11) Resovia: Lotman, Grzyb, Tichacek, Kosok, Achrem, Schops, Ignaczak (libero) oraz Bartman, Dobrowolski, Buszek, Perłowski, Kovacević. Skra: Wlazły, Pliński, Kłos, Woicki, Winiarski, Atanasijević, Zatorski (libero) oraz Kooistra, Vincić, Cupković, Cala, Bąkiewicz.

MVP: Zbigniew Bartman (Resovia).

Źródło artykułu: