Michał Winiarski: Mieliśmy w kieszeni olimpijski awans i przyszło rozluźnienie

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Polscy siatkarze pod wodzą Andrei Anastasiego wywalczyli historyczny sukces, sięgając po srebrne medale Pucharu Świata. Mały niedosyt na pewno pozostał po przegranych ostatnich spotkaniach, bo pierwsze miejsce było w zasięgu Polaków, ale biało-czerwoni mają i tak wiele powodów do radości.

W tym artykule dowiesz się o:

Zmiana strefy czasowej i jedenaście spotkań rozegranych na przestrzeni piętnastu dni - tak wyglądały ostatnie dwa tygodnie polskich siatkarzy. Biało-czerwoni przed wylotem do Japonii nie byli stawiani w roli faworytów, a wywalczenie udziału w Igrzyskach Olimpijskich było cichym marzeniem wszystkich zawodników i kibiców. Bardzo dobra postawa Polaków sprawiła, że szybko rozbudziły się apetyty na triumf w Pucharze Świata. Do pierwszego miejsca jednak trochę zabrakło, ale drugie miejsce i bilet do Londynu jest również sporym sukcesem. Do tej pory polskim siatkarzom tylko raz udało się znaleźć na podium Pucharu Świata - w 1965 roku zajęli drugie miejsce. - Jestem dumny z siebie i z moich kolegów. Wytrzymaliśmy trudy morderczego turnieju, rozegraliśmy świetne zawody. Daliśmy radę, choć momentami naprawdę było trudno. Nasz sztab medyczny dokonywał cudów, by przed każdym meczem stawiać nas na nogi - powiedział "Przeglądowi Sportowemu" Michał Winiarski.

Podczas rozgrywek w Japonii Polacy byli bliscy zwycięstwa z Brazylią, kiedy prowadzili w setach 2:0. Jeden punkt zdobyty w tym spotkaniu dawał już biało-czerwonym miejsce na podium i radość podopiecznych Andrei Anastasiego nie pozwoliła im skupić się na swojej grze. - W spotkaniu z Brazylią po dwóch setach mieliśmy w kieszeni olimpijski awans i przyszło rozluźnienie. To się dzieje w podświadomości. Chcesz grać najlepiej jak potrafisz, ale meczowe napięcie gdzieś ucieka. Nie jest już tak samo - tłumaczył Winiarski.

Polacy byli również blisko wygranej z reprezentacją Rosji. Przypomnijmy, że w tie-breaku niedzielnego spotkania prowadzili już 14:9, ale rywale zdołali odrobić straty i odnieść zwycięstwo. - Jestem pewien, że gdyby w tym secie decydowały się losy awansu czy choćby pierwszego miejsca w turnieju, ani Paweł Krugłow, ani żaden inny siatkarz nie zagrałby tak wielu mocnych zagrywek z rzędu. To niemożliwe - przypuszczał Winiarski. - Prawda jest taka, że przyjechaliśmy do Japonii po awans i mamy go. Nie powiem, żebyśmy byli smutni po porażce - zakończył reprezentant Polski.

Źródło artykułu: