To będzie zupełnie inne spotkanie - echa meczu Serbia - Rosja

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Reprezentacja Serbii w trzech setach pokonała Rosję i awansowała do finału Ligi Światowej w Rio de Janeiro. W niedzielę Serbowie zmierzą się z USA, natomiast Rosjanie zagrają o 3. miejsce z Brazylią. Obie drużyny już przygotowują się do tych spotkań.

W tym artykule dowiesz się o:

Reprezentacja Serbii pokonała 3:0 Rosję i zdołała awansować do finału Ligi Światowej. - Jestem bardzo zadowolony z tego powodu - nie krył radości Nikola Grbić. - Udało nam się odnieść spory sukces, jutro w finale możemy odnieść jeszcze większy - dodał jego szkoleniowiec Igor Kolaković.

Serbowie w przeciągu meczu grali lepiej od swoich rywali i zdecydowanie zasłużyli na zwycięstwo. - To dlatego, że cały czas utrzymywaliśmy wysoki poziom i nie traciliśmy koncentracji. Rozegraliśmy po raz kolejny naprawdę dobre spotkanie - powiedział Kolaković.

Jak przyznaje Nicola Grbić, najwięcej nerwów przyniosła trzecia partia, którą Serbowie wygrali zaledwie 25:23. - Z tego seta jestem szczególnie zadowolony. Rosjanie prowadzili, jednak my nie traciliśmy nadziei i cały czas czekaliśmy na swoją okazję. Ona nadeszła i udało nam się przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść - wytłumaczył kapitan Serbów.

W jutrzejszym finale reprezentacja Serbii zmierzy się z USA. Warto przypomnieć, że obie drużyny spotkały się już w tegorocznych finałach Ligi Światowej w swoim pierwszym spotkaniu. Wtedy 3:0 wygrała Serbia. - Chciałbym, żeby tak znowu było, ale to nie możliwe. Amerykanie grają z meczu na mecz lepiej i są bardzo trudnym przeciwnikiem. Jestem przekonany, że to będzie ciężkie spotkanie - dodał Grbić.

O wiele mniej rozmowni po przegranym meczu byli Rosjanie. - Mecz będziemy analizować później. Teraz czas na przygotowania do Igrzysk Olimpijskich - skwitował krótko Wadim Chamucki.

- W sporcie jest tak, że większe szanse na zwycięstwo ma lepsza drużyna. Tą drużyną w półfinale była Serbia i zasłużenie wygrała - dodał Wladimir Alekno.

*Z Rio de Janeiro dla portalu SportoweFakty.pl Michał Rudnik

Źródło artykułu: