Wojciech Grzyb: Drugie miejsce byłoby dla nas niesamowitą sprawą

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Asseco Resovia Rzeszów zdobyła w Jastrzębiu niezwykle cenne trzy punkty. Podopieczni Ljubomira Travicy zapomnieli już o finale Pucharu Polski i chcą teraz skupić się wyłącznie na PlusLidze. - <i>Graliśmy bardzo konsekwentnie</i> - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Wojciech Grzyb, środkowy Asseco.

Resoviacy zgodnie odżegnywali się od twierdzenia, że sobotni triumf w Jastrzębiu był rewanżem za niedawną porażkę w Pucharze Polski. - Zwycięstwo tutaj w Jastrzębiu, to na pewno coś, co nas cieszy. Nie nazywałbym tego jednak rewanżem za finał Pucharu Polski. Graliśmy o cenne trzy ligowe punkty. Wtedy przez jeden mecz przegraliśmy puchar, to wielki ból. Myślę, że był on w naszym zasięgu, mieliśmy przecież swoje szanse. No cóż, trzeba patrzeć do przodu - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Wojciech Grzyb.

Środkowy z Rzeszowa żałował jeszcze przegranej w PP, która daje przepustkę do gry w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów. Czy Grzyb zamieniłby sobotnie trzy punkty na triumf sprzed dwóch tygodni? - Zdecydowanie tak. Najchętniej to bym wygrał puchar i dzisiejszy mecz. Gdybym jednak miał wybierać, to bez wahania wybrałbym pojedynek Pucharu Polski. Nie dość, że to niesamowite uczucie sięgnąć po to trofeum, to na dodatek premiuje ono grą w przyszłorocznej Lidze Mistrzów - dodaje.

Bez wątpienia kluczem do zwycięstwa ekipy trenera Ljubomira Travicy była urozmaicona zagrywka, sprawiająca jastrzębianom masę problemów. - W ogóle graliśmy bardzo konsekwentnie. Zagrywka zarówno ta z wyskoku jak i szybująca przyniosła skutki, jakie oczekiwaliśmy. Element ten okazał się bardzo pomocny, zwłaszcza że wtedy łatwiej się gra w bloku i obronie - podkreśla reprezentacyjny środkowy.

Resovia, który w bieżącym sezonie notowała wzloty i upadki, chyba na dobre powróciła do swojej optymalnej dyspozycji. - Po niezłym początku sezonu, zanotowaliśmy małą obniżkę formy. Wynikała ona głównie z kontuzji, które nas dopadły. Nie byliśmy w pełnym zestawieniu i dlatego potraciliśmy wiele punktów. Przed tym meczem byliśmy na 5. miejscu, które oczywiście nas nie satysfakcjonuje. Wiemy dobrze, że jeśli chcemy coś w tym sezonie osiągnąć, to musimy w tabeli znaleźć się jak najwyżej - przyznaje Grzyb.

Rzeszowianie dzięki sobotniej wygranej awansowali na 3. miejsce w PlusLidze, choć jeśli utrzymają podobną dyspozycję do końca rundy zasadniczej, mogą śmiało myśleć o zajęciu 2. lokaty. - Drugie miejsce byłoby dla nas niesamowitą sprawą. Jest to na pewno jakiś cel, choć myślę że będzie go trudno osiągnąć. Mamy jeszcze przed sobą mecze z Kędzierzynem i Częstochową, a są przecież zespoły, które będą nam chciały urwać punkty - Olsztyn czy Warszawa. Przed nami więc ciężkie pojedynki - przestrzega.

MVP sobotniego spotkania wybrany został Rafael Redwitz, lecz Grzyb także nie ma się czego wstydzić. 6/6 skończonych ataków w pierwszym secie, a w sumie 11 punktów przy 85. proc. skuteczności wystawia środkowemu jak najlepszą laurkę. Widać więc, że duet Redwitz-Grzyb rozumie się coraz lepiej. - Tego sobie życzę. Myślę, że sam Rafael i cały zespół oczekuje od nas takiej gry. Wszyscy mają nadzieję, że ta współpraca będzie układa się dobrze, co przekładać się będzie na zdobywane punkty. Do tej pory różnie z tym bywało - raz lepiej, raz gorzej. Dzisiaj naprawdę było bardzo dobrze i zarówno ja, jak i Rafa jesteśmy zadowoleni - kończy wychowanek AZS Olsztyn.

Źródło artykułu: