Grozer nie wystarczył - relacja z meczu Jastrzębski Węgiel - VfB Friedrichshafen

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Kapitalny mecz Georga Grozera nie wystarczył, aby VfB Friedrichshafen zachował status niepokonanego. Pierwszym zespołem, który pokonał mistrza Niemiec w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów okazał się Jastrzębski Węgiel.

Ponad dwugodzinny pojedynek w hali jastrzębskiego lodowiska Jastor nie mógł lepiej zacząć się dla gospodarzy. Pierwsza partia padła łupem podopiecznych Roberto Santilliego, a końcowy wynik mówi sam za siebie - 34:32. Mimo, że obie drużyny znajdowały się na przeciwległych biegunach rozgrywek Ligi Mistrzów, różnicy klas pomiędzy polskim a niemieckim zespołem trudno było dostrzec. Jedynym, który wyróżniał się z plejady siatkarzy był fenomenalny Georg Grozer. Atakujący gości zdobył 37 punktów, w tym cztery blokiem i trzy zagrywką!

Już w inauguracyjnej odsłonie Grozer zanotował 11 oczek, ale jego koledzy popełnili aż 13 błędów w polu zagrywki! Mimo tego faktu gra w tej odsłonie była niezwykle wyrównana i dopiero sama końcówka zdecydowała o losach pierwszej partii. Wprowadzony z ławki Adrian Gontariu szczęśliwie zdobył punkt po asie serwisowym, który zahaczył o siatkę i VfB prowadziło 24:23. W decydujących momentach muskuły prężyli atakujący obu drużyn, lecz w pojedynku Igor Yudin - Grozer, lepszy okazał się ten pierwszy.

Lider mistrza Niemiec pokazał prawdziwą klasę w drugiej odsłonie. Potężne zagrywki sprawiły, że goście odjechali nawet na 11:5. Sam Grozer jednak nie wystarczył. Jastrzębski Węgiel nie miał takich indywidualności w swoich szeregach, ale skutecznie wypunktował rywala dzięki kolektywnej grze całej drużyny. Na wysokości zadania stanął Adam Nowik, a Benjamin Hardy skończył wszystkie cztery ataki, dokładając na deser asa serwisowego. W końcówce asa z rękawa wyciągnął Santilli, posyłając do boju Pedro Azenhę. Brazylijczyk po raz kolejny udowodnił, że zeszłoroczny tytuł najlepszego zagrywającego w lidze greckiej nie był dziełem przypadku. Kropkę nad i postawił Yudin, który jeszcze kilka dni temu zmagał się z kontuzją mięśni brzucha.

Jastrzębianie prowadząc już 2:0 powinni byli dokończyć dzieła i odprawić Niemców bez straty seta. Niestety dla nich, podopieczni Steliana Moculescu pokazali charakter. Rozgrywający VfB Lukas Tichacek "zauważył", że posiada w swoich szeregach także innych siatkarzy niż Grozer. Coraz więcej piłek zaczęli otrzymywać środkowy Markus Bohme oraz przyjmujący Andreas Geiger. Co ciekawe, obaj wykorzystali wszystkie okazje do skończenia ataków, a niezawodny Grozer nie mylił się w decydujących momentach. Zwycięstwo w tej partii pozwoliło graczom z Friedrichshafen na nowo uwierzyć w końcowy sukces.

Czwarta partia od początku przebiegała pod dyktandu przyjezdnych. Banałem będzie stwierdzenie, że w ataku szalał... Grozer, ale tak faktycznie było. Co prawda mylił się nader często, lecz w kluczowych momentach nie zawodził. Z kolei wyraźnie osłabła siła rażenia jastrzębian, którzy nieco już opadli z sił. Mylił się Yudin oraz Hardy, a zmiennicy niewiele wnieśli do gry brązowych medalistów mistrzostw Polski. Wszyscy więc zaczęli szykować się na tie-break.

W nim więcej zimnej krwi i konsekwencji wykazali siatkarze ze Śląska. Początkowo kilka punktów "sprezentował" im Bohme, który najpierw przełożył rękę w ataku, a chwilę później zepsuł zagrywkę. Ważne były także kończone ataki przez graczy trenera Santilliego. Odrodził się Hardy, a w kluczowych momentach ręki nie wstrzymywali Yudin oraz Paweł Abramow. Ostatecznie po bardzo zaciętym pojedynku Jastrzębski Węgiel zainkasował pierwsze dwa punkty w tegorocznej Lidze Mistrzów.

Jastrzębski Węgiel - VfB Friedrichshafen 3:2 (34:32, 25:23, 23:25, 20:25, 15:13)

Jastrzębski: Grzegorz Łomacz, Adam Nowik (9), Benjamin Hardy (12), Igor Yudin (22), Patryk Czarnowski (12), Paweł Abramow (12), Paweł Rusek (libero) oraz Sławomir Master, Pedro Azenha (3), Sebastian Pęcherz (3).

VfB: Joao Jose (10), Georg Grozer (37), Andreas Geiger (15), Lukas Tichacek (1), Marcus Bohme (13), Lima Martins (14), Nikola Rosić (libero) oraz Christian Fromm, Adrian Gontariu (1).

Źródło artykułu:
Komentarze (0)