Nie osiadam na laurach - rozmowa z Bartoszem Kurkiem, przyjmującym reprezentacji i Skry Bełchatów

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Swoją skromnością poraża równie mocno, jak rywali atakiem. W ciągu roku zrobił postępy na miarę milowego kroku, a i tak nie jest w pełni zadowolony. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Bartosz Kurek odpowiada na przedsezonowe, i nie tylko, pytania.

Kinga Popiołek: Kolejny sezon PlusLigi tuż, tuż. Na jakim etapie przygotowań jest Skra Bełchatów?

Bartosz Kurek: Na razie mamy mocno utrudniony etap przygotowań, gramy co chwilę mecze i może troszeczkę nie idzie to po naszej myśli, bo przede wszystkim brakuje nam treningu i zgrania, o co ciężko w meczach. W nich gra się o punkty i nie możemy niczego przetestować czy spróbować. Na razie jesteśmy w lesie...

A uda wam się z niego wyjść?

- Tak, dążymy do tego i mamy zamiar ten ostatni tydzień przed ligą wykorzystać na przygotowania pod tym kątem.

Trenujecie, póki co, bez trójki ważnych zawodników. Czy już wiadomo kiedy zaczną powracać do treningów?

- Chyba najbliżej powrotu jest Kuba Novotny, bo zgłaszał już aspirację do takiego powrotu do treningu w miarę normalnego. I na niego czekamy jako na pierwszego. Natomiast jeśli chodzi o Michała Winiarskiego i Mariusza Wlazłego, to jeszcze chyba parę tygodni musi minąć.

To musi być spore utrudnienie w kontekście przygotowań przedsezonowych…

- Tak, zdecydowanie to nam utrudnia przygotowania. Najlepiej jest mieć do dyspozycji wszystkich zawodników zdrowych i móc wybierać skład, u nas w tym momencie skład jest podyktowany zdrowiem i kto jest w stanie, ten wychodzi na boisko.

Ale z drugiej strony nie jest aż tak źle, bo młodzi, kilkunastoletni zawodnicy sprawdzają się i depczą po piętach starszym kolegom.

- Bełchatów to taki klub, który bardzo dba o to zaplecze juniorskie, czy nawet jeszcze młodsze. Dlatego cały czas musimy uważać zarówno moi koledzy, jak i ja. Ale to fajny aspekt, który wzmaga rywalizację i nie ma czegoś takiego jak z góry przynależne miejsce na placu.

Jesteś teraz w bardzo ważnym punkcie swojej kariery. Czy rok temu mogłeś się spodziewać, że właśnie tak się wszystko potoczy?

- Nie spodziewałem się. Ale powiem to tak: w końcu po coś trenowałem i miałem nadzieję, że kiedyś przyjdzie taki moment i coś mi się uda. Ale nie myślałem, że ten sukces przyjdzie aż tak szybko i będzie taki duży.

Podczas turnieju w Gdyni mówiłeś o tym, jak wiele jeszcze musisz poprawić w swojej grze. Czy coś uległo zmianie?

- Ilość się nie zmniejszyła, ale to, że wygraliśmy mistrzostwa Europy nie było przypadkiem, wówczas grał tam kolektyw. Można było moje braki ukryć poprzez większe umiejętności kolegów. Ale przede mną jeszcze mnóstwo pracy, nie osiadam na laurach.

Co w takim razie chciałbyś zmienić w pierwszej kolejności?

- Podczas treningu koncentruję się na wszystkich elementach tak samo i wszystko jest do poprawy. Tym, o czym myślę w najbliższym czasie jest to, aby mój zespół czyli Skra Bełchatów odnosił same zwycięstwa.

Ale śmiało można powiedzieć, że odniosłeś sukces. Czy coś się poprzez to zmieniło?

- Sukces mnie nie przytłoczył, chociaż mogę powiedzieć, że jestem trochę zmęczony, tak czysto fizycznie, bo praktycznie bez chwili oddechu walczymy cały czas na boisku. I takie zmęczenie po prostu daje o sobie znać.

Cele Skry Bełchatów pozostają praktycznie nie zmienione od kilku sezonów, a jak ty się na nie zapatrujesz?

- Dla mnie cele są mało istotne. Wychodzę z takiego założenia, że nie walczymy o mistrzostwo Polski, nie walczymy o Ligę Mistrzów. Walczymy o to, żeby w każdym meczu, w jakim zagramy, wygrać, bo tylko pojedyncze małe zwycięstwa doprowadzą nas do dużych celów.

Źródło artykułu: