Piotr Woźniak: Nie zmarnujmy tego, co stało się w Łodzi (komentarz)

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Roman Zawistowski  / Na zdjęciu: siatkarki reprezentacji Polski
PAP / Roman Zawistowski / Na zdjęciu: siatkarki reprezentacji Polski
zdjęcie autora artykułu

Stało się. Jesteśmy w ćwierćfinale mistrzostw świata. I to po raz pierwszy od 60 lat. Pokonaliśmy też mistrzynie olimpijskie. Czy wobec tego możemy zagrać mecz w Gliwicach bez presji? Nie róbmy tego, bo takie myślenie to prosta droga do porażki.

Polki w Łodzi zrobiły więcej niż tylko wykonały plan minimum. Pokonały mistrzynie olimpijskie i po dwóch zwycięstwach z zespołami Kanady oraz Niemiec zameldowały się w najlepszej ósemce drużyn globu. Podczas tego tygodnia pękło wiele stereotypów, Biało-Czerwone swoimi wynikami "namalowały" nowe mapy mentalne, zmieniły sposób postrzegania kadry oraz jej możliwości, zredefiniowały oczekiwania kibiców, mediów i chyba przede wszystkim swoje własne. I właśnie o zachowanie tego podejścia do reprezentacji powinniśmy zabiegać, bo to może się okazać się cenniejsze niż medal mistrzostw świata.

O co dokładnie chodzi? Może zobrazuję to kilkoma przykładami. Po meczu z Amerykankami Weronika Szlagowska odpowiadając na pytanie o to jak będzie wyglądał kolejny mecz z zespołem na NASZYM poziomie odpowiedziała innym pytaniem: "A czy przed rokiem powiedziałbyś, że będziemy na poziomie reprezentacji USA?". Odpowiedź była oczywista, ale też obnażyła fakt, że przez lata (a dokładniej od 2009 roku) budowaliśmy wokół reprezentacji pań szklany sufit. Utarło się stwierdzenie, że potrafimy wygrywać z Niemkami, Czeszkami, Bułgarkami itd., ale Serbki, Amerykanki czy nawet Turczynki to już ekipy, którym nie mamy prawa nawet zagrozić.

Ktoś powie, że przez lata tak właśnie się działo. Przegrywaliśmy z gigantami siatkówki 0:3 czy 1:3 na największych imprezach i przyjmowaliśmy to za pewnik. Godziliśmy się z tym, a w efekcie przechodziliśmy beznamiętnie obok takich wyników. Tymczasem przyglądając się bliżej tym spotkaniom wcale nie musiało tak być.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: plaża na Florydzie, a tam Polka. Zachwytom nie ma końca

Podczas eliminacji do igrzysk olimpijskich w Tokio Polki w jednym z przegranych setów prowadziły sześcioma punktami, ale nie udało się doprowadzić do tie-breaka. W półfinale mistrzostw Europy w Stambule Biało-Czerwone z kolei mogły wygrać seta do 14! I tak po namyśle zgadzam się z naszymi reprezentantkami, ego powinniśmy mieć znacznie wyżej. Nie po to, aby puszyć się przed kamerami czy znajomymi, ale po to, aby móc takie mecze rozstrzygać na swoją korzyść. Zawodniczki grają o marzenia swoje i kibiców, pozwólmy im bujać w obłokach, bo wtedy może dosięgną tego swojego siatkarskiego "nieba".

Dobry wzór do naśladowania dały nam Kanadyjki. Nie było w ich szeregach wielkiego zdziwienia, gdy pokonywały Niemki czy Tajki. I jasne - ostatecznie odpadły z turnieju po drugiej fazie zawodów, ale przełamywały kolejne bariery. My też to zrobiliśmy w spotkaniu z USA, zrobiły to też Tajki doprowadzając do tie-breaka w swoim starciu z mistrzyniami olimpijskimi.

Po raz drugi ze schematami zerwał Stefano Lavarini, który po wygranej nad Niemkami radykalnie zaprzeczył temu, że skoro już wykonaliśmy więcej niż zakładano to będzie łatwiej, bo zagramy bez presji. Presja jest i będzie ogromna, a jej brak to de facto przyznanie się do bycia słabszym.

Po raz pierwszy od 60 lat jesteśmy o krok od strefy medalowej mistrzostw świata. Na tym etapie nie ma już znaczenia czy ta kadra jest ciągle w wiecznej "budowie" i czy brakuje w niej kilku ważnych ogniw. Mam tylko nadzieję, że podobnych usprawiedliwień nie będziemy też szukać po turnieju.

I być może cały ten przydługi wywód nie ma sensu, bo przecież powtarzając po stokroć, że jest się na równi z najlepszymi, nie otrzyma się medalu. Kto wie, może jednak odpowiednie nastawienie i lekko magiczna aura w połączeniu z kibicami, którzy wypełnią Arenę Gliwice, sprawią, że właśnie decydujący punkt ten raz padnie na naszą stronę. A nawet jeśli nie stałoby się to w meczu z Serbkami, to nie dajmy sobie więcej wmówić, że są dla nas zespoły nie do pokonania.

Z Łodzi - Piotr Woźniak, WP SportoweFakty

Zobacz również: "Chcemy im oddać". Jasna deklaracja polskiej siatkarki

Źródło artykułu:
Czy Polki pokonają reprezentację Serbii?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (7)
avatar
tomas68
9.10.2022
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Nie zmarnujmy ?  One wszystko zniweczą bo niestety tak niepewny styl mają.  
avatar
scaniaR420
9.10.2022
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Mecz z Serbkami będzie ostatnim na tych mistrzostwach. Ale i tak nasze panie dalko szczęśliwie zaszły aż do tej fazy rozgrywek  
avatar
Stasn
9.10.2022
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Jest szansa ale nie z Górecką i Wołosz  
avatar
sondor
9.10.2022
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
W sporcie owszem są faworyci, ale to są faworyci tylko z nazwy. Ameryka także uchodziła za faworyta w grze z Polską, no i faworyt obszedł się smakiem. Na tym polega piękno sportu. Polki muszą w Czytaj całość
avatar
gosc_LDZ
9.10.2022
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
mnie zastanawia jedno. dlaczego za poprzedniego trenera Olivia dostawala tak malo okazji? mam wrazenie, ze Murek dostala wiecej za chyba swoje nazwisko, albo Jasek, ktora chyba nikt nie wie cze Czytaj całość