Kiedyś obawiałem się Finów - wywiad z Kamilem Sołoduchą, statystykiem reprezentacji Finlandii

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Jedyny Polak w sztabie kadry Tuomasa Sammelvuo opowiedział nam m.in. o swoich początkach w Finlandii i nadziejach związanych z pierwszym od 32 lat występem Suomi w siatkarskim mundialu.

Michał Kaczmarczyk: Najpierw heroiczny bój z Kubą i wygrana po pięciu setach, potem przekonujące zwycięstwo nad Koreą Południową. Spodziewaliście się tak dobrego startu na mistrzostwach?

Kamil Sołoducha: Osobiście spodziewałem się, że mecz z Kubańczykami będzie dla nas znacznie łatwiejszy, ale weszliśmy w to spotkanie bardzo zdenerwowani. Tłumaczę to tym, że Finlandia jest na mistrzostwach świata po raz pierwszy od 32 lat, dlatego dla każdego w tym kraju jest to wielkie, historyczne wydarzenie. Na szczęście udało nam się odbudować, poza tym trochę pomogli nam sami rywale: gdy my zaczęliśmy grać, oni przestali, przez to było nam łatwiej. Co do drugiego spotkania, spodziewałem się raczej zwycięstwa 3:1, trochę obawiałem wygranej za dwa punkty, ale na pewno nie oczekiwałem tego, że będzie tak łatwo. Póki co jesteśmy zadowoleni.

[b]

Patrząc z punktu widzenia statystyka, co jest waszą najmocniejszą bronią, a na poprawę jakich elementów należy zwrócić uwagę w kolejnych starciach?[/b]

- Pracować trzeba nad wieloma elementami, zawsze istnieje coś, co można poprawić, ale tak naprawdę na poprawianie nie ma czasu, bo przygotowujemy się stricte do każdego kolejnego meczu. Treningi są już ściśle taktyczne. Na każdych zajęciach zwracamy uwagę na to, co trzeba będzie zastosować w następnym spotkaniu. Jest dużo pracy, choćby nad zagrywką, w której popełniamy wciąż zbyt wiele błędów, nad przyjęciem łatwiejszych serwisów, które powinniśmy przyjmować znacznie lepiej, asekuracją ataku, samym atakiem... Na szczęście nie zdarzyła się sytuacja, by absolutnie nic nie funkcjonowało; co prawda dwa pierwsze sety z Kubą były dla nas trudne, natomiast później pozbieraliśmy się. W samym turnieju z seta na set jest coraz lepiej.

Czekają was spotkania z Brazylią i Niemcami, najsilniejszymi zespołami w grupie B (rozmowa odbyła się 10 września - przyp.red). Myślicie, że z pomocą tysięcy fińskich kibiców w Spodku uda Wam się sprawić niespodziankę?

- Oczywiście nie zamierzamy tego spotkania przegrać, zrobimy wszystko, by zwyciężyć, lub powalczyć o punkty, cenne tym bardziej, że liczą się one w kolejnej rundzie mistrzostw. Nasi kibice są naprawdę świetnym wsparciem: czytałem gdzieś w Internecie, że są zawodnikiem numer jeden i tak faktycznie jest, fani napędzają siatkarzy na boisku i w kwadracie rezerwowych. Co do samych spotkań, zrobimy wszystko, żeby "ugryźć" tych rywali. Zobaczymy, co będzie.

Finowie byli pozytywnymi bohaterami siatkarskich zmagań w Spodku
Finowie byli pozytywnymi bohaterami siatkarskich zmagań w Spodku

Właśnie, kibice. W jednym z wywiadów mówił pan, że ciężko było znaleźć w Finlandii jakąkolwiek zapowiedź czy reklamę mistrzostw świata w Polsce, a tymczasem do Katowic przybyło ponoć ponad trzy tysiące Finów. Jak na ten kraj, jest to niesamowite.

- Może doprecyzuję: nie wiem czym dobrze usłyszałem, ale ma przylecieć jeszcze tysiąc Finów... (śmiech)

Słyszałem tylko o trzystu!

- Może źle zrozumiałem, ale ponoć ma być ich jeszcze tysiąc. Racja, siatkówka w Finlandii nie jest zbyt popularna i promocja turnieju odbywała się tylko w kręgach zainteresowanych tym sportem. Fani siatkówki wiedzieli, ale w innych miejscach nie widziałem, by o tym wspominano. Natomiast doszło do współpracy między kibicami, oni wzajemnie informowali się o wyjeździe i pomagali sobie, by dotrzeć do Polski na mistrzostwa. Pewnie dzięki temu jest ich tutaj tak wiele w Katowicach.

Może nie jest tak źle z fińską siatkówką? Tysiące kibiców w Spodku, rosnący poziom ligi, miejsca na mistrzostwach Europy, udział LP Salo w przyszłorocznej Lidze Mistrzyń... Wszystko idzie ku lepszemu.

- To prawda i mam nadzieję, że będziemy szli w tym kierunku. Mamy kilka sukcesów na swoim koncie... Oczywiście, w oczach Polaków sam awans na mistrzostwa świata nie jest sukcesem, natomiast dla Finów, którzy tak długo czekali na udział w tej imprezie, już tak. Poza tym cieszymy się z udziału fińskiej drużyny w Lidze Mistrzyń. Może miejsce, jakie zajęliśmy w mistrzostwach Europy (Finlandia odpadła w ćwierćfinale po porażce z Włochami – przyp.red) nie było tak dobre, jak w Moskwie przed siedmioma laty, ale i tak jest obiecujące. Poza tym mamy w kadrze kilku perspektywicznych, młodych zawodników, także mam nadzieję, że będziemy się dalej w takim tempie rozwijać.

Przechodząc już do pana, jako polskiego reprezentanta w obozie Finów: proszę przypomnieć, jak wyglądały początki w kadrze Suomi, jeszcze za czasów kadencji Daniela Castellaniego.

- Daniel potrzebował w trakcie pracy w Finlandii statystyka, tak się złożyło, że był to jego ostatnio sezon z tą reprezentacją. Myślę, że zaproponował mi tę funkcję, ponieważ współpracowałem z kadrą Polski podczas Pucharu Świata w 2011 roku w Japonii i miał o mnie dobre zdanie. Chyba każdy chciałby pracować z takim trenerem, dlatego bez wahania zgodziłem się i tak to się zaczęło.

[b]

Nie było żadnych problemów wynikających z różnej mentalności Polaków i Finów? Czy trzeba było przełamywać barierę między narodami?[/b]

- Na początku trochę się tego obawiałem, kiedyś moje postrzeganie Finów było inne, niż teraz... Wydawało mi się, że są to cisi, zamknięci ludzie, i do tego agresywni wobec obcych, głównie dlatego, że obserwowałem Finów grających w Polsce, jak choćby Anttiego Siltalę za czasów występów w Bydgoszczy. Poza tym Janne Heikkenen, Olli Kunnari i kilku innych przewinęło się przez polską ligę, na podstawie własnych doświadczeń wyrobiłem sobie taką, a nie inną opinię. Natomiast pierwszego dnia w nowej pracy w nowym kraju zostałem przyjęty bardzo sympatycznie i właściwie już wtedy moje postrzeganie tego narodu diametralnie się zmieniło. Podczas tych wszystkich lat pracy z tą kadra nie było momentu, kiedy mógłbym zwątpić w sens mojej pracy.

A nauka języka fińskiego?

- To jest chyba najtrudniejszy język świata, zaraz po polskim... Bazujemy w naszej współpracy ze sztabem, trenerem i zawodnikami na angielskim, przewija się też włoski, poza tym, co oczywiste, Finowie porozumiewają się między sobą w swoim języku. A jeśli chodzi o moją znajomość tego języka, to są te najpotrzebniejsze zwroty, te najbrzydsze... (śmiech) ale tak jest już w sporcie, że pierwsze słowa, jakich uczysz się w nowym języku, to właśnie te najbrzydsze, po prostu wychodzi to z treningów. Może za jakieś dziesięć, piętnaście lat będę swobodnie w tej mowie się porozumiewał (uśmiech).

Po Danielu Castellanim nastąpił Tuomas Sammelvuo, który objął rodzimą reprezentację tuż po zakończeniu kariery zawodniczej. Pan obserwował z bliska jego start w nowej, trudnej roli trenera i zmianę, jaka musiała się w nim dokonać na tym stanowisku.

- To ciekawe zjawisko; z tego, co widziałem w telewizji, a potem doświadczyłem na własnej skórze, był urodzonym kapitanem. Nie pierwszym lepszym zawodnikiem, tylko liderem z krwi i kości. Może z powodu wieku nie był tym liderem w statystykach, natomiast pod względem mentalnym jak najbardziej, potrafił zmotywować swoich kolegów do gry. Tak było podczas jego ostatniego turnieju jako zawodnika w reprezentacji, kiedy wszyscy wiedzieliśmy, że jest to pożegnalny sezon Sammelvuo jako czynnego siatkarza. Wiem, że to przejście z roli siatkarza do funkcji trenera było z początku dla niego najcięższe, w rozmowach sam wielokrotnie powtarzał, że bycie zawodnikiem jest o wiele łatwiejsze niż bycie trenerem. Trzeba być zawsze zwartym i gotowym do pracy, a na turniejach nie ma chwili na odpoczynek. Pierwszy sezon był trudny zarówno dla niego, jak i całego sztabu oraz zawodników, głównie dlatego, że każdy z nich musiał nauczyć się siebie nawzajem na nowo. Zmienić podejście w osobistych kontaktach, relacje z poziomu zawodnik-zawodnik do zawodnik-trener... Sam Tuomas poczynił przez ten czas duże postępy, wiele się nauczył i teraz, w kolejnym sezonie pracy, wszystko wygląda lepiej. Moim zdaniem ma on szansę być jednym z najlepszych trenerów na świecie.

Młody trener kadry Finów potrafi świetnie zmobilizować swoich graczy do walki
Młody trener kadry Finów potrafi świetnie zmobilizować swoich graczy do walki

A jakim trenerem jest Sammelvuo?

- Na pewno widzi wiele rzeczy na boisku podczas meczów... i wciąż zadziwia mnie jego pamięć! Gdybyśmy zapytali go, co wydarzyło się w naszym pierwszym meczu mistrzostw, jestem przekonany, że opisałby to z marszu, akcja po akcji. A poza tym, co jest jego największym pozytywną cechą jako trenera, jest świetnym motywatorem. Mam nawet wrażenie, że jest w tym jeszcze lepszy niż za czasów kariery zawodniczej: teraz lepiej steruje emocjami i wie, kiedy należy zmobilizować zawodnika, a kiedy wypada go raczej utemperować.

[b]

Jest trochę podobieństw między sytuacją w kadrze Finlandii a reprezentacją Polski, gdzie również zdecydowano się na człowieka, który ledwo co zawiesił buty na kołku, ale za to doskonale zna środowisko i lokalnych graczy. Da się jakoś porównać oba przypadki? Czy ryzyko związane z wyborem Stephana Antigi na trenera polskich siatkarzy będzie opłacalne jak w przypadku Finów?[/b]

- Na to pytanie nie jestem w stanie odpowiedzieć. Wiem, że w Finlandii było to ryzyko opłacalne, ponieważ zawodnik i ważna postać tej kadry zostawała w niej jako trener, zachowano pewną ciągłość. Sammelvuo już na starcie miał zapewniony większy szacunek u swoich zawodników, miał na pewno tę przewagę. Nie wiem, jak to wygląda w przypadku reprezentacji Polski, ale mam nadzieję, że sytuacja jest podobna jak u nas i relacje samego trenera z zawodnikami będą się polepszały, a nauka siebie nawzajem będzie przebiegała bez problemów.

A ma Pan okazję śledzić mecze naszych siatkarzy na mistrzostwach?

- Polacy, niestety i na szczęście, grają teraz krótkie mecze (śmiech). Niestety, bo z meczu otwarcia widziałem tylko ostatniego seta, wcześniej mieliśmy analizę wideo, a z Australią widziałem tylko dwa pierwsze sety. Kiedy wróciłem po analizie do pokoju, nie było już czego oglądać. Podobnie było z meczem z Wenezuelą, wtedy przygotowywaliśmy się na Brazylię...

To trochę wątła podstawa, ale spróbujmy. Jak Pan ocenia dotychczasową grę drużyny Antigi?

- Na pewno cieszy to, że Polacy nie odpuszczają w żadnym meczu, nawet z teoretycznie słabszym rywalem. Widać, że są zmotywowani i dobrze przygotowani do turnieju przez trenerów, ale według mnie na razie jest zbyt wcześnie, by wyrokować na temat wyniku Polaków, bo mają póki co zbyt łatwych rywali. Podobnie w naszym przypadku: nikt nie mówi, że Finlandia po dwóch wygranych dojdzie do finału, Polska po trzech wygranych też nie jest jeszcze zwycięzcą. Zobaczymy to po spotkania z zespołami takie formatu jak Brazylia czy Rosja.

Wracając na koniec do drużyny Suomi: jakie są wasze cele na ten turniej? Podejrzewam, że pierwsza runda was nie zadowala.

- Przed mistrzostwami odbyliśmy spotkanie, na którym ustaliliśmy swoje indywidualne cele. Wszyscy z nas celowali w pierwszą dziesiątkę turnieju, natomiast z tej grupy najwięcej głosów było za Best Six jako celem, do którego należy dążyć i mieć w głowie podczas mistrzostw. Samo w sobie przejście pierwszej rundy nie jest dla nas żadnym osiągnięciem, celujemy nieco wyżej.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)