Krzysztof Hołowczyc nie po raz pierwszy ma problemy z policją
Krzysztof Hołowczyc stracił prawo jazdy, ale takie problemy nie spotkały go po raz pierwszy. Kilka lat temu toczył w podobnej sprawie batalię sądową.
Mandat nie został przyjęty, bo kierowca zakwestionował dyskusyjną metodę pomiaru. Polegała ona na tym, że wideorejestrator wskazywał prędkość radiowozu, a nie auta, wobec którego stwierdzano wykroczenie.
- Nie użyto radaru, lecz urządzenie, które sczytywało prędkość z kół. Ten pan miał chyba wielką ochotę "przywalić" Hołowczycowi, zresztą użył wiele słów na "k", a w pewnym momencie nazwał mnie "gn...". Jego nastawienie od początku było dość jasne - tłumaczył wówczas "Hołek".
- Nie odważyłbym się starym Oplem Vectrą jechać 200 km/h. Ten pan - co widać na filmie - wyprzedzał na linii ciągłej, zjeżdżał na przeciwległy pas, a auta jadące z naprzeciwka musiały używać pasa awaryjnego, żeby mu ustąpić. Poniósł ogromne ryzyko dla wątpliwej jakości filmu. Dojeżdżając do mnie z ogromną prędkością, nacisnął guzik, nagrał film i potem mówił, że to ja jechałem tak szybko. Urządzenie, którego wtedy użyto, jest bardzo niedoskonałe, zresztą w wielu krajach wycofuje się je z użytku. Nie ma ono możliwości zmierzenia jednorazowego. Auto, w którym się ono znajduje, musi przez 100 metrów jechać z taką samą prędkością jak auto poprzedzające, by pomiar był prawidłowy - zaznaczył Hołowczyc.Do działania przystąpił wtedy biegły, który orzekł, że prędkość samochodu prowadzonego przez kierowcę rajdowego wyniosła nie 204,4 km/h, a 161. Ostatecznie Hołowczyc nie został ukarany, bo sprawa się przeciągała i po dwóch latach uległa przedawnieniu.
Teraz procedury są już inne, gdyż po przekroczeniu prędkości w terenie zabudowanym o ponad 50 km/h, policjanci odbierają kierowcy prawo jazdy na okres trzech miesięcy i wręczają mu jedynie pokwitowanie, na mocy którego może prowadzić jeszcze przez 24 godziny.
Ne terenie gminy Nowa Ruda na Dolnym Śląsku Hołowczyc jechał z prędkością 113 km/h przy ograniczeniu do 50.
ZOBACZ WIDEO: Mikołaj Sokół: Robert daje z siebie maksimum. Pracy na pewno mu nie zabraknie