Marcin Bachleda czuje niedosyt po konkursie. "Szalone zawody. Na pogodę nikt nie ma wpływu"
Marcin Bachleda spodziewał się, że organizatorzy zrobią przerwę - pozwolą wejść zawodnikom do budynku i ogrzać się. Za zepsucie konkursu bardziej wini jednak pogodę. - Chcieli, żeby było sprawiedliwie - twierdzi były reprezentant Polski.
Popularny "Diabełek" podkreśla, że konkurs, szczególnie na igrzyskach, powinien być rozegrany w równych warunkach. - Ale na pogodę nikt nie ma wpływu. Chcieli, żeby było sprawiedliwie, lecz pogoda na to nie pozwoliła.
Były reprezentant Polski przypuszcza, że w takiej samej sytuacji podczas Pucharu Świata spotkałoby się jury i zastanawiało nad odwołaniem drugiej serii. Jednak na igrzyskach walczy się o medale raz na cztery lata.
- Powinni byli zrobić dłuższą przerwę. Myślałem, że jak za drugim razem ściągnęli Ammanna, to zaproszą ich na chwilę do środka. Jednak wielu zawodników schodziło z belki. To był szalony konkurs.
O czym myśli zawodnik kilkakrotnie ściągany z belki przed swoim skokiem. Bachleda nieraz miał udział w tego typu sytuacji. - To jest bardzo indywidualne. Można myśleć o warunkach, na jakie się trafi, ale trzeba być odpornym. To jest potwornie stresujące. Szczególnie przy niewygodnym sprzęcie, butach z wkładkami. A Ammann oddał jeszcze dobry skok. Jak jest tak zimno to czasem człowiek nie myśli o niczym, tylko żeby wejść do ciepłego pomieszczenia. Kto wie, może na niektórych to nawet lepiej wpływa.
Ostatecznie na skoczni normalnej wygrał Andreas Wellinger. Kamil Stoch zajął czwarte, a Stefan Hula piąte miejsce.
Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)