Tak wygląda życie w wiosce olimpijskiej w Pjongczangu. "Dla takich chwil warto poświęcić wszystko"
Kontrola jak na lotnisku, meble pokryte dyktą, a na windę trzeba czekać nawet kilka minut. Polscy sportowcy są jednak zachwyceni. - Dla takich chwil warto poświęcić wszystko - zachwyca się biathlonistka Krystyna Guzik.
Wejście do wioski
Żeby wejść na teren wioski olimpijskiej, trzeba przejść kontrolę porównywalną z lotniskową. Są bramki, jest skaner bagaży, są i ręczne wykrywacze metali oraz kontrola koreańskiej policji.
Ta część wioski dostępna jest dla dziennikarzy. Do części mieszkalnej nikt poza sportowcami, sztabami i członkami misji olimpijskiej nie ma dostępu. Jedynym terminem, w którym dziennikarze mogli wejść na jej teren był czwartek, poprzedzający otwarcie igrzysk olimpijskich. Z okazji skorzystało kilkudziesięciu dziennikarzy, w tym również my.
Potężne apartamentowce i hala z jadalnią
Przy okazji igrzysk olimpijskich zorganizowano dwie wioski. Jedna znajduje się w Pjongczangu, a druga w odległym o około 40 kilometrów Gangneungu. Pierwszą zamieszkuje 3500 osób (sportowcy wraz ze sztabami), reprezentujących dyscypliny na śniegu. Drugą 2400 ludzi (zawodnicy i członkowie sztabów), którzy rywalizują na lodzie.
Zawodnicy mogą korzystać z niej przez całą dobę, a do wyboru mają 450 potraw azjatyckich i europejskich. Podczas wizyty w hali spotykamy trenera polskich skoczków Stefana Horngachera, jego asystenta Zbigniewa Klimowskiego i Piotra Żyłę. Pozostali zawodnicy im nie towarzyszą - za kilka godzin mają kwalifikacje do konkursu na skoczni normalnej.
Pokoje w apartamentowcach i oklejone meble
Apartamenty mają różną wielkość, niektóre nawet cztery pokoje. Właśnie w takim mieszkaniu zamieszkali polscy skoczkowie wraz z niektórymi członkami sztabu szkoleniowego. - Jako, że skoczków jest pięciu, to podzieliliśmy się tak, że mieszkamy po dwóch, a Dawid Kubacki zamieszkał sam - wyjawił nam Maciej Kot.
- W wiosce jest naprawdę ładnie, ale jest kilka rzeczy dziwnych. Na przykład całe pokoje są oklejone. Koreańczykom zależy na tym, żeby niczego nie zniszczyć, zanim wprowadzą się do nich właściciele - mówi Dawid Kubacki.
Poliklinika, dwie siłownie i centrum rekreacji
Podczas wizyty w wiosce olimpijskiej odwiedzamy poliklinikę, w której dyżuruje m.in. doktor polskiej misji medycznej Jarosław Krzywański. Znajduje się w niej kilkanaście pomieszczeń i profesjonalny sprzęt medyczny. Lekarze w każdej chwili są gotowi nieść pomoc sportowcom.
Jest też sala, w której na wygodnych, miękkich fotelach, w pozycji półleżącej, można oglądać transmisje z igrzysk.
Reprezentanci Polski są zadowoleni
Polski skoczek Maciej Kot jest zadowolony z warunków, jakie panują w wiosce olimpijskiej w Pjongczangu.
W podobnym tonie wypowiada się Kamil Stoch.
- Tutaj dni lecą szybko. Mamy swoje zajęcia. Ja na przykład w wolnym czasie czytam książki. Generalnie bardzo mi się tu podoba. Warunki są na dobrym poziomie, podobnie jedzenie. Jest pozytywnie - ocenia lider polskiej reprezentacji.
Dla niektórych życie w wiosce olimpijskiej, wśród najwybitniejszych sportowców świata, ma wyjątkowy wymiar.
- To niesamowite emocje. Panuje tu wyjątkowa atmosfera. Dla takich chwil warto poświęcić wszystko - mówi nam polska biathlonistka Krystyna Guzik.
- Warto ciężko trenować, żeby móc tutaj być i reprezentować nasz kraj. Gdybym jeszcze raz miała taką możliwość, to zaryzykowałabym po raz drugi i znów poświęciłabym wszystko, żeby móc być na igrzyskach - nie ma wątpliwości.
Michał Bugno z Pjongczangu
Autor na Twitterze: Obserwuj @Michal_Bugno
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.