Drużyna z innej planety i reszta świata w pogoni za Europą, czyli MŚ 2019 w pigułce

Zdjęcie okładkowe artykułu: Newspix / ZUMA / Na zdjęciu: Duńczycy świętujący mistrzostwo świata
Newspix / ZUMA / Na zdjęciu: Duńczycy świętujący mistrzostwo świata
zdjęcie autora artykułu

Niepodważalna dominacja Duńczyków, zadyszka Hiszpanów, rewelacyjni Egipcjanie i Brazylijczycy. Układ sił w światowej piłce ręcznej nie zmienił się drastycznie, ale MŚ 2019 z wielu powodów zapadną w pamięć.

Na zdjęciu: Rasmus Lauge Schmidt w meczu z Francuzami
Na zdjęciu: Rasmus Lauge Schmidt w meczu z Francuzami

Duńczycy z innej planety

Stacja początkowa: Chile. Meta: złoty medal. Duński pociąg jechał z zawrotną prędkością, ani razu nie zboczył z kursu, demolował wszystkich po drodze Współgospodarzom MŚ 2019 nie przytrafił się nawet moment kryzysu, rywale nie postawili ich pod ścianą. Skoro w finale wygrali z Norwegami 31:22, a w półfinale z potężnymi Francuzami 38:30, ośmieszając przy okazji obrońców i bramkarzy, to nie ma o czym dyskutować. Dawno złoty medalista nie dominował tak bardzo jak Duńczycy.

Współgospodarzom, wbrew podejrzeniom, nie pomagali sędziowie. Właściwie wszystko zagrało, jakakolwiek pomoc była zbędna. Za Mikkelem Hansenem fenomenalny turniej, z 72 golami został królem strzelców i bezapelacyjnie zgarnął tytuł MVP. Rozgrywający PSG mógł w pojedynkę wprowadzić Duńczyków do strefy medalowej, a przecież lider dostał wsparcie od niezawodnego Rasmusa Lauge Schmidta. Niklas Landin obudził się po przeciętnej jesieni w Bundeslidze, w razie jego słabszego dnia Jannick Green z powodzeniem wchodził do bramki. Trener Nikolaj Jacobsen rozbił bank swoją decyzją o powierzeniu istotnej roli Andersowi Zachariassenowi. Obrotowy Flensburga, który do niedawna uzbierał raptem kilka meczów w kadrze, podczas MŚ stał się pierwszym wyborem w ataku i obronie.

Duńskich kibiców martwiła jedynie obsada prawego rozegrania. Niclas Kirkelokke wprawdzie dopiero wchodzi do wielkiej piłki ręcznej, ale przynajmniej od kilku miesięcy szykowano go do roli numeru jeden. Przed turniejem doznał poważnej kontuzji kolana i powstała luka. Nikolaj Oris tylko uzupełnienił skład, więc rolę mańkuta pełnił... praworęczny. Lauge, Mensah Larsen, w finale Hansen. Wyszło znakomicie. Nic nie mogło zatrzymać pochodu po upragnione złoto. [nextpage]

Zimny prysznic

Niemieccy fani oczami wyobraźni widzieli rodaków na podium. Współgospodarze jednak nie olśniewali, przez fazę grupową przebrnęli z przygodami (remis z Rosjanami). Z drugiej strony byli o krok od zwycięstwa z Francuzami, więc jeszcze bardziej rozbudzili nadzieje. Do półfinału dostali się w całkiem niezłym stylu, choć ogólne wrażenie popsuła końcówka z Chorwatami i pomoc duńskich sędziów.

Christian Berge w kulminacyjnym momencie oszukał Christiana Prokopa. Norwegowie, szczególnie Sander Sagosen i Bjarte Myrhol, obnażyli toporność obrońców i uciszyli halę w Hamburgu. Niemcom pozostał mecz o brąz z Francuzami, który będą trawić przez długi czas. Przy remisie 25:25 z kontrą wyszedł Matthias Musche. Zostało 15 sekund. Skrzydłowy podjął irracjonalną decyzję, w pośpiechu zagrał do koła, w największy tłok, zamiast do wolnego Fabiana Wiedego. Na sekundę przed końcem Nikola Karabatić pogrążył Niemców, a Wiede, jeden z najlepszych zawodników turnieju, bez słowa zmierzył Muschego wzrokiem.

Niemcy przeżywali (i chyba nadal przeżywają) zawód, za to Francuzi uratowali mistrzostwa. W półfinale Duńczycy ściągnęli obrońców tytułu na ziemię. To był bardzo bolesny upadek ze szczytu, Trójkolorowi nie istnieli. Skład okazał się mocarny głównie na papierze, przedturniejowa kontuzja Nikoli Karabaticia pokrzyżowała szyki. Trener Dinart nieustannie szukał optymalnej siódemki i głównodowodzącego. Raz wychodziło lepiej, raz gorzej, ale jak na standardy Francuzów większość występów była przeciętna. Nie pomógł powrót Karabaticia, który zasłużył się "jedynie" kontrą na wagę brązowego medalu. Dla tego jednego rzutu warto było ściągnąć go z kraju.

ZOBACZ WIDEO Puchar Anglii: Drużyna Wszołka nie dała rady. Będzie powtórka [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Faworyzowani Francuzi zakończyli drugą wielką imprezę (po ME 2018) na 3. lokacie, Dinart stracił w oczach kibiców, do paniki jednak daleko. W latach 2012-13 przydarzył się zdecydowanie słabszy okres, dwukrotnie z rzędu Trójkolorowi nie weszli do strefy medalowej. [nextpage]

Przed rokiem Hiszpanie świętowali złoto ME 2018
Przed rokiem Hiszpanie świętowali złoto ME 2018

Zadyszka

Jeśli mamy wskazać największe rozczarowanie turnieju, to bez cienia wątpliwości stawiamy na Hiszpanów. Mistrzowie Europy zakończyli zmagania na siódmej lokacie, czyli zdecydowanie poniżej oczekiwań. Na plus jedynie zagwarantowany udział w kwalifikacjach olimpijskich.

W składzie zaszły kosmetycznie zmiany i to chyba największy błąd Jordiego Ribery. Selekcjoner ukręcił na siebie bicz, nie wszyscy liderzy przygotowali optymalną formę, zespół męczył się w ataku. Może powoli czas pożegnać się z 37-letnim Raulem Entrerriosem? Zresztą połowa kadry to panowie po trzydziestce. Jeżeli nie przed igrzyskami w Tokio, to po turnieju olimpijskim zajdzie sporo zmian.

Na gruntowną przebudowę zdecydował się trener Chorwatów, Lino Cervar. Wyszedł na tym całkiem nieźle, bo Hrvatska rozegrała niezły turniej. Po grupowym zwycięstwie z Hiszpanami kibice wierzyli w półfinał, ale marsz po medal zatrzymali Niemcy. Cervarowi bardzo udzieliła się presja, bo po spotkaniu nie panował nad emocjami, zrównał duńskich arbitrów z ziemią, zupełnie nie przejmując się konsekwencjami. A to przecież nie kto inny jak 70-letni nestor nie popisał się w meczu z Brazylijczykami i za bezkrytyczne korzystanie z taktyki 7 na 6 został srogo skarcony. Canarinhos punktowali rywali rzutami do "pustaka" i odebrali ważne zwycięstwo.

Chorwaci mogą mówić też o pechu, w decydującym boju z Niemcami zabrakło kontuzjowanego Luki Cindricia. Z drugiej strony aż żal, że nie wykorzystali znakomitej dyspozycji Marina Sego. Były bramkarz VIVE robił co mógł, by wprowadzić kolegów do czwórki.

Wśród rozczarowań na pewno Katarczycy. Obecny zespół to marna podróbka srebrnych medalistów MŚ 2015. Fakt faktem, sędziowie dbali wtedy o ich interesy, ale sportowo wyglądali więcej niż przyzwoicie. Tym razem, z wieloma nowymi graczami przeciętnej jakości, skończyli turniej na 13. miejscu. Po drodze skompromitowali się porażką z Angolą. Ponownie nijacy byli Węgrzy (10. pozycja), Macedończykom nie wystarczył Kirył Łazarow (15. miejsce). Trwa zapaść Serbów (18. lokata) i chwała Nenadowi Perunciciowi, że podjął się wyzwania i jakoś posklejał rozbitą drużynę. [nextpage]

Nie tylko Europa

Bodaj najważniejszy wniosek po MŚ 2019. Stopniowo zmniejsza się dystans między Europą a resztą świata. Najpierw suche wyniki: zwycięstwa Brazylijczyków z Serbami, Rosjanami, Chorwatami i Islandczykami. Wygrana Chilijczyków z Austriakami, remisy Egipcjan i Argentyńczyków z Węgrami. Drużyny spoza Europy nie odstawały jak niegdyś. Co więcej, zagrażały najlepszym.

Furorę zrobili Brazylijczycy. Jose Guilherme de Toledo z Wisły Płock rozegrał turniej życia, tak jak nieco zapomniany Haniel Langaro. Rosły rozgrywający utknął w przeciętniej francuskiej Dunkierce, a to zawodnik o znacznie większym potencjale. Canarinhos zajęli dziewiąte miejsce, najwyższe w swojej historii. Egipcjanie wysłali z kolei sygnał, że mogą namieszać w stawce za dwa lata, na własnych parkietach. David Davis, trener Veszprem, wprowadził europejskie standardy i efekty przyszły po pół roku pracy. Ósma lokata tylko potwierdza postęp, od 2001 roku Faraonowie nie weszli do dziesiątki.

Dobre wrażenie zostawili nawet ostatni Japończycy czy zjednoczona reprezentacja Korei, Angolczycy odtańczyli taniec radości po kapitalnym występie z Katarczykami, Argentyńczycy istnieli bez kontuzjowanego Diego Simoneta. IHF dostała kolejny argument za powiększeniem turnieju. Przypomnijmy - podczas MŚ 2023 zagrają 32 drużyny. [nextpage]

Czas na zmiany

Niestety, IHF musi też rozwiązać bardziej palącą kwestię. Sędziowanie podczas MŚ było dalekie od ideału. Na szczęście w fazie medalowej arbitrzy ustrzegli się poważnych pomyłek, natomiast wcześniej zdarzały się istotne błędy. Jeden z nich wpłynął na losy rywalizacji.

Duńska para Gjeding/Hansen, jednak z najlepszych na świecie, odgwizdała Igorowi Karaciciowi faul ofensywny "z kapelusza". Kilkanaście sekund później Niemcy objęli prowadzenie 22:20 i nie dali sobie wyrwać awansu. Chorwaci szaleli, Lino Cervar prawie pobił delegata IHF...

Po obejrzeniu powtórek Gjeding przyznał się do błędu i błyskawicznie, razem ze swoim kompanem, zgłosili projekt do centrali. Duńczycy zaproponowali, by trener mógł poprosić o analizę wideo kontrowersyjnej sytuacji. Obecnie taką decyzją podejmują jedynie arbitrzy. Pomysł spotkał się z pozytywnym odzewem, międzynarodowa federacja zamierza się nad nim pochylić. Co gorsze, władze piłki ręcznej myślą też o zakazie wycofywania bramkarza i gry 7 na 6... To zdecydowanie bardziej dyskusyjna zmiana, ewentualne decyzje zapadną dopiero po igrzyskach w Tokio.

Źródło artykułu: