Kryzys w Olimpii trwa w najlepsze. Nie tylko sportowy

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty /  /
WP SportoweFakty / /
zdjęcie autora artykułu

Wystarczy zerknąć na ligową tabelę, by dojść do wniosku, że sytuacja sportowa klubu z Nowego Sącza jest daleka od tej planowanej. Nie najlepiej wyglądają też kwestie organizacyjne, ale o tym dowiedzieć się jest już zdecydowanie trudniej.

Trwającego sezonu kibice Olimpii Nowy Sącz nie będą wspominać dobrze. Ich zespół, wzmocniony latem, miał bez kłopotów zagwarantować sobie miejsce w czołowej ósemce PGNiG Superligi i postarać się o niespodziankę w fazie play-off. Tymczasem nic nie toczy się zgodnie z planem. Mało tego, co rusz dochodzą niepokojące wieści o sytuacji klubu z Małopolski.

Trudne miesiące

W lipcu w Nowym Sączu pojawił się sponsor strategiczny - firma Konspol. Zmieniły się także władze klubu - nowym prezesem zarządu mianowano Wiesława Pazgana, a jego zastępcą Monikę Fikiel-Szkarłat. Na ławce trenerskiej ponownie zasiadła Lucyna Zygmunt, która wprowadziła Olimpię do Superligi. Jednak zamiast lepiej, jest coraz gorzej. Od października szczypiornistki Olimpii zdołały zwyciężyć zaledwie raz, notując w tym czasie aż siedem porażek. W ostatniej kolejce doznały dotkliwej przegranej w Chorzowie (17:27). Wprawdzie ich sytuacja w tabeli może się znacznie polepszyć, ze względu na dwa zaległe spotkania. Ale trudno uznać, by w  starciach z MKS Lublin i Vistalem Gdynia były faworytkami. - Zaprezentowałyśmy kompletną niemoc. Ale czasem tak bywa. Dziewczyny popełniły mnóstwo błędów własnych, zarówno w pierwszej, jak i w drugiej połowie. Powoli szykujemy się już na walkę o utrzymanie - przyznała bez ogródek, po spotkaniu z Ruchem, trener Lucyna Zygmunt.

Jeszcze w październiku do interesującego incydentu doszło na oficjalnej stronie internetowej klubu. Witryna została zawieszona, a odwiedzających witał kuriozalny komunikat: "Serwis Olimpii-Beskid tymczasowo niedostępny z powodu niezrozumiałej polityki władz klubu." Jak dowiedział się wówczas nasz korespondent, nie był to atak hakerski, lecz oryginalny sposób na zwrócenie przez administratora strony uwagi, na problemy wewnątrz klubu.

Działacze tłumaczyli wówczas, że to nieporozumienie, a komunikat po kilkunastu godzinach został zmieniony na ten brzmiący bardziej "poprawnie politycznie". - Doszło do jakiegoś totalnego nieporozumienia. Strona ostatnio jest nieaktywna, bo trwa jej reorganizacja - wyjaśniała Fikiel-Szkarłat.

Zawodniczki chcą odejść. I odchodzą

Do poważnego tąpnięcia w Nowym Sączu mogło dojść na początku 2016 roku. Ze względu na zaległości finansowe, kilka zawodniczek złożyło do ZPRP wniosek o przedwczesne rozwiązanie kontraktu z winy pracodawcy. I miały na to duże szanse. Jedną z zawodniczek, która zdecydowała się na tek krok, była Marlena Lesik. Rozgrywająca była już nawet po słowie ze swoim poprzednim klubem, Ruchem Chorzów, ale do złożenia podpisu na umowie zabrakło kilkunastu godzin. Działacze Olimpii zdołali bowiem spłacić część zobowiązań wobec zawodniczek. - Nie chcę tego komentować, choć rzeczywiście coś jest na rzeczy - powiedziała tajemniczo Lesik. Ale tajemnicą poliszynela jest fakt, że jej kontrakt z Olimpią kończy się po sezonie i zapewne będzie rozglądać się za nowym klubem.

Niemniej kadra Olimpii w trakcie bieżącego sezonu i tak się uszczupliła. W listopadzie niespodziewanie pożegnano się z dwiema zawodniczkami. Pierwszą z nich była Serbka, Sanja Vlaskalić. - Dostawała dużo szans, ale ich nie wykorzystała. Można ją uznać za niewypał transferowy - oceniła trener Zygmunt. Zupełnie inaczej sytuacja miała się z Agatą Basiak. Trener i działacze utrzymywali, że chodzi o kwestie zdrowotne. Prawda okazała się inna - obrotowa rozwiązała kontrakt właśnie ze względu na nieuregulowane należności finansowe i wybrała grę w pierwszoligowym SPR Olkusz. - Klub nie wywiązywał się z warunków zapisanych w umowie - kwituje Basiak. - Nie było mnie stać na zapożyczanie się u znajomych. Poza tym jestem dorosła, a mam brać pieniądze od rodziców? Nie wytrzymałam już tej sytuacji, chociaż dla zespołu do końca dawałam z siebie wszystko.

- Mimo, że odeszłam to Olimpia wciąż jest mi winna pieniądze za dwa miesiące gry. Będę chciała je odzyskać - zapowiada kołowa. I żałuje, że sprawy potoczyły się w ten sposób. - W Olimpii grają naprawdę fajne dziewczyny, jest kolektyw, który mógłby osiągnąć dobry wynik. Ale podejście pewnych ludzi zupełnie dyskwalifikuje szansę na sukces. Tu chodzi o zwykłą uczciwość i szacunek wobec innych.

Czas na przełamanie

Sytuacja sportowa Olimpii, choć daleka od idealnej, wcale nie musi wiązać się z czarnym scenariuszem. Góralki i tak są w o niebo lepszym położeniu niż "czerwona latarnia" ligi z Jeleniej Góry. Obawy wzbudza jednak sytuacja organizacyjna, zwłaszcza kompletna dezinformacja, panująca w Nowym Sączu. Przez trzy dni staraliśmy się skontaktować z wiceprezes, Moniką Fikiel-Szkarłat - bezskutecznie. Podobnie jak z Lucyną Zygmunt, która także zasiada w zarządzie klubu. Z kolei Magdalena Nosal, figurująca na stronie internetowej jako dyrektor sportowy, okazała się nieupoważniona do udzielana informacji na temat działalności klubu.

Trudno więc potwierdzić nieoficjalne informacje, jakoby została zwiększona dotacja na szczypiorniak w Nowym Sączu i na ile wymierna jest partycypacja sponsora strategicznego w budżecie klubu. Nie udało nam się też uzyskać oficjalnego stanowiska klubu w sprawie zaległości finansowych wobec zawodniczek i zapowiadanych w styczniu nowych transferów.

Już w sobotę Olimpia zmierzy się u siebie z KPR Jelenia Góra. To będzie okazja na przełamanie dla zawodniczek. Niestety, na sytuację organizacyjną ich wysiłki nie będą miały wpływu.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)