Ta wygrana przybliżyła nas do celu - wywiad z Damianem Cuprysiem, graczem Politechniki

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W spotkaniu z Gwardią Opole był drugim najlepszym strzelcem Politechniki. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiedział m.in. o wrażeniach na temat tego meczu, sytuacji zdrowotnej w drużynie i nieoczekiwanej rezygnacji z występów w barwach radomskiego zespołu jednego ze swoich kolegów.

Piotr Dobrowolski: W meczu z Gwardią rzuciłeś 11 goli. Pamiętasz, kiedy ostatnio udało ci się trafić tyle razy do bramki rywala? Damian Cupryś: Fajnie rzucić tyle bramek, ale najważniejsze jest, że wygraliśmy bardzo ciężki mecz, w którym tak naprawdę byliśmy skazani z góry na porażkę. Zostaliście mocno poobijani przez opolan. Siniaki już zniknęły? - W poniedziałek trener nakazał tylko odnowę, co pomogło odpocząć nam troszkę od piłki ręcznej i myślę, że powoli wszyscy dochodzimy do siebie po tak ciężkim boju. Mecz z Gwardią do przyjemnych nie należał. Po spotkaniu pożegnaliście się w przyjaznej atmosferze? - Zawsze mecze z Opolem są niesłychanie ciężkie. Wiedzieliśmy już przed zawodami, że tym razem będzie podobnie i nasze podejrzenia sprawdziły się w stu procentach. Podziękowanie obu drużyn po ostatnim gwizdku przebiegło jak zawsze na poziomie prawdziwych sportowców. Kilku z was przystąpiło do tych zawodów z urazami, m.in. Grzegorz Mroczek i Łukasz Guzik. Ktoś jeszcze jest kontuzjowany? Możesz przybliżyć szczegóły? - Każdy z nas boryka się z jakimiś dolegliwościami. Jedni mają poważniejsze urazy, a drudzy leczą mniejsze kontuzje. Jest to wkalkulowane w naszą dyscyplinę i trzeba się z tym liczyć. Zabrakło Jarosława Sieczki. Ujrzymy go w składzie Politechniki już w najbliższym spotkaniu, przeciwko Olimpii? - Jarek leczy kontuzję kciuka, której doznał w meczu z Zawierciem. Jest to uraz, który trzeba wyleczyć do końca, ponieważ może się odnawiać. Myślę jednak, że w Piekarach już z nami zagra i pomoże w odniesieniu korzystnego wyniku. A co z Marcinem Gładyszem? - Na temat Marcina nic nie wiem. Po spotkaniu w Piekarach z gry w piłkę ręczną ma zrezygnować Bartłomiej Dąbrowski. Skąd taka decyzja u tego zawodnika? - Z tego co wiem, "Bardi" wyjeżdża za granicę do pracy. Na pewno będzie nam go brakować, ponieważ jest wartościowym zawodnikiem. Rozumiemy i szanujemy jego decyzję i życzymy mu powodzenia. Myślę jednak, że będzie odwiedzał rodzinne strony i zawita jeszcze nie raz na trening przy ulicy Chrobrego. Istnieją opinie, że sobotnia wygrana zapewniła wam ligowy byt. Zgodzisz się z tym? - Na pewno przybliżyła... Są jeszcze trzy kolejki i różnie to może się poukładać. Ostatnie wyniki pokazują, że każdy walczy jak równy z równym i w żadnym spotkaniu nie ma faworyta. Oby niespodzianek na naszą niekorzyść było jak najmniej. Jeśli nie, to ile punktów trzeba jeszcze zdobyć, żeby być pewnym utrzymania? - Musimy na pewno jeszcze ugrać jakieś punkty i wtedy będziemy mogli cieszyć się z upragnionego utrzymania w lidze. Czas pokaże, ile punktów potrzebne nam będzie do pozostania w lidze. Zastanawiałeś się już nad tym, co będziesz robił po zakończeniu sezonu? - Nie, to jest odległy czas i na razie zastanawiam się tylko nad tym, co będzie jutro. Nie od dziś wiadomo, że uczelnia ma wielkie problemy z utrzymaniem sekcji. Jakie widzisz szanse na przetrwanie piłki ręcznej w Politechnice? - Nie wiem jak to jest, że jeszcze parę lat temu na Politechnice działały trzy sekcje dyscyplin drużynowych, a dziś jesteśmy tak naprawdę tylko my. Co najgorsze, właśnie nikt nie wie, jak to będzie z tym przetrwaniem handballu w Radomiu. Oby te wszystkie negatywne sprawy odwróciły się i wszystko skończyło się pozytywnie. W przypadku utrzymania i dalszej działalności sekcji, pozostaniesz w Radomiu? - Na to pytanie też jeszcze jest za wcześnie, żeby coś konkretnie powiedzieć. Wszystko okaże się po zakończeniu ciężkiego sezonu, który już niedługo dobiegnie końca. Wtedy pomyślę co dalej i jak będzie wyglądać moje dalsze życie.

Źródło artykułu: