Praca w roli trenera to mój cel na przyszłość - rozmowa z Robertem Lisem, zawodnikiem Zepter AZS UW Warszawa

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Robert Lis - wychowanek Warszawianki Warszawa po wieloletniej grze nad Sekwaną, zdecydował się na powrót do Polski. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl 38-letni zawodnik opowiada m. in. o tym co miało wpływ na jego powrót do ojczyzny, celach na przyszły sezon i planach na przyszłość.

Paweł Nowakowski: Sezon 2010/11 z ekipą Istres zakończyłeś na 6. pozycji. Cel postawiony przez zarząd klubu został zrealizowany, czy po cichu liczono na włączenie się do walki o medale?

Robert Lis: Myślę, że zajęcie 6. pozycji było nadspodziewanie dobrym rezultatem. Klub z jednym z najniższych budżetów w lidze liczył na zajęcie miejsca od 8. do 10.

A jak oceniasz miniony sezon w swoim wykonaniu?

- Moim zdaniem miałem bardzo udany sezon, byłem po raz kolejny jednym z pięciu nominowanych zawodników do nagrody najlepszego obrońcy ligi.

Nad Sekwaną spędziłeś sporą część swojej sportowej kariery. Co było bodźcem, by teraz dość nieoczekiwanie powrócić do ojczyzny?

- Zadecydowały względy rodzinne.

Wiele osób zdziwiło się, kiedy na jaw wyszedł twój transfer do beniaminka I ligi - Zepter AZS UW Warszawa. Żaden z zespołów Superligi nie zaproponował tobie konkretnej oferty, czy po prostu zadecydowały inne względy?

- Zdecydowaliśmy, że nasze dzieci będą kontynuowały naukę w szkołach francuskich, które znajdują się w Warszawie, w związku z tym propozycja beniaminka na dzień dzisiejszy jest najbardziej atrakcyjna. Poza tym spełniony został również warunek, że będę mógł stawiać pierwsze kroki w roli trenera. Na razie tylko asystenta.

W swoim ostatnim klubie przez dwa lata pomagałeś w prowadzeniu rezerw. Czyżby w przyszłości Robert Lis pragnął zostać trenerem?

- Tak. Jest to mój pomysł i cel na przyszłość.

Robert Lis swoją przyszłość wiąże z pracą trenera

Z roku na rok coraz więcej Polaków decyduje się na powrót do polskiej ligi, jak choćby Sławomir Szmal, czy Michał Kubisztal. Co twoim zdaniem wpływa na taki obrót spraw: rosnąca popularność tej dyscypliny sportu, poziom rozgrywek, czy może zagraniczne gwiazdy światowego szczypiorniaka, które coraz częściej decydują się na grę w naszym kraju?

- Z pewnością rosnąca popularność naszej dyscypliny, ale przede wszystkim możliwości finansowe dwóch najlepszych polskich klubów: Orlen Wisły Płock i Vive Targów Kielce.

Klubowa piłka ręczna ma teraz niepowtarzalną szansę. Po raz pierwszy w historii możemy mieć aż dwie drużyny w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Myślisz, że Vive Targi Kielce stać na wygranie silnie obsadzonego turnieju o "dziką kartę"?

- Myślę, że będzie to bardzo trudne, ale organizacja turnieju kwalifikacyjnego w Kielcach w znacznym stopniu zwiększa szanse Vive.

W przypadku wygrania półfinałowej rywalizacji z hiszpańskim Valladolid, kielczanie trafią na zwycięzcę meczu RNL - Dunkerque. Możesz scharakteryzować sposób gry, mocne i słabe strony trzeciej siły francuskiej ekstraklasy? O tym zespole bowiem niewiele wiadomo...

- Dunkierka jest typową francuską drużyną, która gra agresywnie i wysoko w obronie, z bardzo dobrym kontratakiem oraz młodym bramkarzem Vincentem Gerardem, który w minionym sezonie został uznany najlepszym bramkarzem ligi francuskiej.

Były reprezentant Polski uważa, że w Serbii biało-czerwonych stać na powtórzenie sukcesu z ME 2010

Do mistrzostw Europy w 2012 roku zostało nieco ponad pół roku. Trafiliśmy do mocnej grupy z wicemistrzami świata - Duńczykami, gospodarzem turnieju - Serbią oraz niedocenianą Słowacją. Jak oceniasz szanse biało-czerwonych? Uważasz, że są w stanie po raz kolejny awansować do strefy medalowej?

- Jeśli ominą nas kontuzje, to śmiało możemy walczyć o miejsca w pierwszej czwórce.

Jakie masz plany i sportowe cele na przyszły sezon?

- Zbierać doświadczenie w roli trenera, a z drużyną zająć jak najwyższe miejsce w I lidze (czarny koń w walce o awans).

Źródło artykułu:
Komentarze (0)