Mariusz Jurasik: Zaważyła pierwsza połowa

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W drugim spotkaniu finału play-off w męskiej PGNiG Superlidze drużyna Vive Targi Kielce po dogrywce przegrała we własnej hali z Orlen Wisłą Płock. Płocczanie wywożąc zwycięstwo z Hali Legionów po dwóch pojedynkach wyrównali stan rywalizacji.

Kielczanie po wygranej w sobotnim meczu, dzień później rozpoczęli mecz w fatalnym stylu. Mistrzowie Polski nie radzili sobie zupełnie na parkiecie popełniając wiele prostych błędów i rażąc nieskutecznością w ataku. Nafciarze grając konsekwentnie i z pomysłem już w pierwszych minutach wypracowali sobie znaczną przewagę. Z upływem czasu podopieczni Bogdana Wenty doganiali rywala, wychodząc nawet na nieznaczne prowadzenie. Jednak po godzinie gry na tablicy świetlnej widniał wynik remisowy, a do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka. Dodatkowe 10 minut należało już do płocczan, a szczególnie do Piotra Chrapkowskiego, który był klasą samą dla siebie w wielkim stylu prowadząc swoją drużynę do zwycięstwa. Zespół Larsa Walthera wywiózł z Kielc jakże cenną wygraną, wyrównując tym samym stan finałowej rywalizacji.

W opinii Mariusza Jurasika przyczyną porażki "siódemki" Vive Targi Kielce w drugim meczu było bardzo słabe pierwsze 30 minut spotkania. - Wydaje mi się, że zaważyła pierwsza połowa, w której zdobyliśmy tylko 7 bramek, co jest katastrofą. Zbyt często popełnialiśmy straty w ataku i oddawaliśmy rzuty z nieprzygotowanych pozycji - ocenia.

Zdaniem zawodnika porażka w jednym meczu niczego jeszcze nie przekreśla. Teraz rywalizacja przenosi się do płockiej Orlen Areny, gdzie kielczanie myśląc o zdobyciu trzeciego z rzędu tytułu mistrza Polski, muszą odnieść przynajmniej jedno zwycięstwo. - Płoccanie teraz mają własną halę, ale wszystko jest możliwe. To jest sport. Było dużo walki. Widać, że Wisła zrobiła duży postęp. To jest całkiem inny zespół niż pół roku temu - dodaje "Józek".

Źródło artykułu: