Miedź bez lidera nie wygrywa - relacja z meczu Siódemka Miedź Legnica - Azoty Puławy

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Siódemka Miedź Legnica poniosła trzecią ligową porażkę z rzędu. W spotkaniu 9.kolejki PGNiG Superligi legniczanie ulegli 26:29 we własnej hali Azotom Puławy. W grze Miedzi bardzo widoczny był brak kontuzjowanego Grzegorza Garbacza, który w tym sezonie jest w wybornej formie.

Uraz łydki okazał się na tyle poważny, że doświadczony rozgrywający Miedzi pojawił się na parkiecie tylko na kilka minut. Ból uniemożliwił mu jednak zaprezentowanie swoich umiejętności i zespół trenera Marka Motyczyńskiego musiał sobie radzić bez swojego lidera. W tej trudnej sytuacji za rozgrywanie piłki odpowiadali Paweł Wita i Aleksander Kokoszka. Obaj rozegrali niezłe spotkanie, niemniej brak Garbacza był bardzo widoczny.

Przebieg meczu z aspirującymi do medalu Azotami do złudzenia przypominał wydarzenia, które miały miejsce przed tygodniem w Głogowie. Początek spotkania to wymiana - bramka za bramkę. W 17 min. legniczanom udało się odskoczyć rywalom na dwa trafienia (8:6). W 19 min. popsuła się tablica świetlna. Kilkuminutowa przerwa zdekoncentrowała gości, a będący na fali gospodarze zdobyli trzy bramki z rzędu i w 23 min. wyszli na najwyższe w tym meczu prowadzenie - 12:7. I nagle stanęli. Puławianie skrzętnie to wykorzystali i w ciągu 5 minut doprowadzili do remisu (12:12 w 28 min.). Dzięki trafieniu Pawła Wity Miedź zeszła jednak na przerwę z jedną bramką zapasu. Warto podkreślić świetną postawę w bramce Artura Banisza i bardzo przeciętną Macieja Stęczniewskiego. A także skuteczność Adama Skrabani (5 bramek) i Jarosława Palucha (3 bramki). W zespole gości ciężar zdobywania bramek wziął na siebie z kolei Piotr Masłowski (4 bramki).

Na nieszczęście dla legniczan po przerwie w bramce Azotów pojawił się reprezentant kraju - Piotr Wyszomirski, który w kluczowych momentach "wyleczył" ich z oddawania rzutów. Szczególnie zapamięta go zapewne Bartłomiej Koprowski, który mecz zakończył z zerowym dorobkiem bramkowym. Receptę na Wyszomirskiego zawodnicy Miedzi znaleźli dopiero, gdy losy spotkania tak naprawdę były już rozstrzygnięte.

Azoty do remisu doprowadziły w 33 min. (15:15). Ostatni raz Miedź prowadziła w 37 min., kiedy to po trafieniu Adama Świątka było 17:16. Później zespół trenera Marcina Kurowskiego powoli, aczkolwiek regularnie powiększał przewagę. I to mimo świetnej postawie w bramce Lecha Kryńskiego i dobrej dyspozycji strzeleckiej Aleksandra Kokoszki oraz przebudzeniu Świątka (wszystkie 5 bramek w 2 połowie). W 51 min. Azoty prowadziły już różnicą czterech bramek (20:24). W końcówce spotkania Miedź zerwała się jednak do walki i z wyniku 21:26 w 53 min. zdołała doprowadzić do 24:26 w 56 min. Ekipa z Puław w składzie miała jednak dobrze dysponowanych: Masłowskiego, Wojciecha Zydronia i Krzysztofa Łyżwę. No i przede wszystkim świetnego Wyszomirskiego, co zapewne cieszy selekcjonera narodowej drużyny Bogdana Wentę w kontekście styczniowych mistrzostw Europy.

Siódemka Miedź Legnica - Azoty Puławy 26:29 (14:13)

Miedź: Banisz, Kryński - Paluch 4, Skrabania 5, Piwko 1, Brygier 1, Świątek 5, Wita 3, Kokoszka 7, Garbacz, Koprowski, Jarowicz.

Kary: 8 min.

Azoty: Stęczniewski, Wyszomirski - Płaczkowski 2, Zinczuk 5, Łyżwa 5, Szyba 2, Zydroń 5, Masłowski 6, Gowin 2, Kus 2, Witkowski, Tylutki.

Kary: 10 min.

Sędziowali: Góralczyk (Katowice), Młyński (Warszawa).

Widzów: 850.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)