Monika Stachowska: Polskie Tour de France

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Nigdy nie przypuszczałam, że kiedykolwiek zamieszkam w najdalej wysuniętej na północny-zachód części Francji - Bretanii. Od niedawna jestem zawodniczką klubu Arvor 29 Pays de Brest.

W tym artykule dowiesz się o:

Co oznacza nazwa? Arvor w języku bretońskim oznacza morze, Pays de Brest to Bretania, natomiast liczba 29 jest numerem administracyjnym przyporządkowanym temu regionowi Francji (występuje w kodzie pocztowym, we wszystkich numerach rejestracyjnych pojazdów, poza tym praktycznie każdy bretoński klub sportowy posiada w swojej nazwie cyfrę 29). Bretania jest specyficznym regionem Francji, jej odmienność napawa dumą tutejszych mieszkańców. Istnieje stereotyp, który nazywa Bretanię deszczową krainą sztormów, a jej mieszkańcy żyją z rybołówstwa i rolnictwa. Owszem, pada i to dość często, ale dzięki temu wszędzie jest zielono. Lokalizacja nad oceanem sprawia, że w restauracjach można delektować się świeżymi owocami morza, podziwiając jednocześnie niesamowite zjawisko przypływów i odpływów. Odrębność regionu wyznacza również język bretoński (celtycki), który przypomina mi język elfów z "Władcy Pierścieni". Bretończycy szczycą się także swoją kuchnią, Oprócz wspomnianych owoców morza (uwielbiam!) przysmakiem są również naleśniki (inaczej smakują niż polskie), sery, tradycje ciasto maślane oraz cydr (jabłkowy napój alkoholowy).

Jak każdy cudzoziemiec dostrzegam również różnice kulturowe. Odnoszę wrażenie, że Francuzi żyją "wolniej". Niektóre zwyczaje mnie zaskoczyły. Francuzi na powitanie się całują (a raczej cmokają) i niekoniecznie muszą żyć ze sobą w zażyłych stosunkach. Nowością dla mnie jest codzienny "cmok" z trenerami i pracownikami klubu. Dostrzegam również różnice w życiu miasta. Między godziną 12 a 14 większość pracowników ma obowiązkową przerwę na lunch. W tym czasie zamknięte są niektóre instytucje np. banki. Nie przyzwyczaiłam się również do faktu, że od 14 do 18 w restauracjach nie są serwowane ciepłe posiłki, szef kuchni zaczyna popołudniową zmianę dopiero o 18. Zgodnie z powiedzeniem: Polak głodny Polak zły, zdarzyło mi się być lekko podirytywaną.

Moja bretońska przygoda dopiero się zaczęła i z każdym dniem odkrywam nowe uroki Bretanii. Tymczasem fakty są jednoznaczne. Najważniejsza jest piłka ręczna, czyli trening, mecz, trening...

Monika Stachowska z Martą Gęgą po meczu Arvor 29 Pays de Brest z Fleury-Loiret.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)