Mielecki problem z kibicami

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Piłka ręczna jest bez wątpienia sportem numer jeden w Mielcu. Fani Stali na każdym meczu w sile grubo ponad tysiąca wspierają swoich ulubieńców głośnym dopingiem i gromkimi brawami. Ku zaskoczeniu wielu na inaugurującym zmagania w PGNiG SuperLidze spotkaniu zabrakło jednak rozpoznawanego w każdej hali szczypiorniaka w Polsce klubu kibica beniaminka z Podkarpacia.

- Czy to jakiś spór między klubem kibica, a zarządem Stali? Myślę, że nie. Możemy to nazwać chwilowym nieporozumieniem - tak widzi całą sprawę Antoni Weryński, prezes mieleckiej drużyny.

Odpowiadająca za najgłośniejszy doping i oprawę spotkań grupa najzagorzalszych fanów Stali niespodziewanie zaprotestowała. Do tej pory na każdy mecz we własnej hali mieli oni bowiem darmowy wstęp. Po awansie drużyny do SuperLigi dla klubu liczy się jednak każdy grosz, więc zarząd podjął decyzję o zmianie dotychczasowej sytuacji. - Normalny bilet kosztuje 15 zł. Dlaczego członkowie klubu kibica mają do nas pretensje, jeśli im oferujemy trzykrotnie tańsze wejściówki? Podobnie sprawa ma się z karnetami. 5 złotych za bilet to chyba niewygórowana cena? - pyta retorycznie "sternik" Stali.

W Mielcu od zawsze na meczach panowała świetna atmosfera. Na trybunach zasiadało często zdecydowanie ponad dwa tysiące widzów i z pewnością nie inaczej będzie już w 3. kolejce spotkań, kiedy na halę przy ulicy Solskiego zawitają Vive Targi Kielce. - Przecież zawodnicy grają dla kibiców. Jestem pewny, że prędzej czy później się dogadamy, ale znając sytuację finansową klub kibica powinien nas zrozumieć. Stal lekko mówiąc do zamożnych nie należy, więc tym bardziej oczekujemy wsparcia - kontynuuje prezes Weryński. - Chcę zaznaczyć, że nie mamy do nikogo pretensji. Świat bez problemów byłby nudny, więc trzeba je rozwiązywać. Szkoda tylko, że czasem pozostaje spory niesmak - kończy.

Źródło artykułu: