Nie dali szans spadkowiczowi. Ten sezon to jednak porażka

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Materiały prasowe / PGNiG Superliga / Na zdjęciu: zawodnicy Azotów Puławy
Materiały prasowe / Materiały prasowe / PGNiG Superliga / Na zdjęciu: zawodnicy Azotów Puławy
zdjęcie autora artykułu

Brązowi medaliści mistrzostw Polski (jeszcze), czyli Azoty Puławy nie dali nadziei Sandra Spa Pogoni na dobre zakończenie sezonu. Ekipa Roberta Lisa wygrała pewnie 36:27, ale cały sezon musi zaliczyć jako jedna wielka porażka.

Do tej pory Sandra Spa Pogoń jeszcze w Puławach nie wygrała. Tym razem szczecinianie jechali do faworyta już jako spadkowicz z PGNiG Superligi Mężczyzn. Z kolei Azotom nie groził już spadek na niższą lokatę. Czy zatem był to mecz "o pietruszkę".

Wielu pewnie tak by sobie pomyślało. Trener Wojciech Jedziniak zapowiadał już po poprzednim meczu, że Portowcy zagrają o honor. - Mamy utrzymać ducha sportowego. My musimy powalczyć w Puławach, żeby to była rywalizacja fair play - powiedział. I rzeczywiście, pierwszy kwadrans wyglądał w wykonaniu gości z Grodu Gryfa naprawdę dobrze. To właśnie Pogoń wypracowała sobie zaliczkę, którą potrafiła utrzymać.

Dobrą zmianę za wytransferowanego już Dawida Krysiaka (więcej o tym tutaj) dał dużo młodszy i mało jeszcze doświadczony Grzegorz Nowak. W 23. minucie za sprawą kolejnej kontry (11:14) miał już na koncie 6 bramek (przy 100-procentowej skuteczności). Był wtedy najskuteczniejszy na parkiecie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro szaleje! "Mamba na koniec"

Szczecinianie mogli zejść do szatni prowadząc, ale przydarzały im się coraz prostsze błędy. Robert Lis wykonał swietny ruch, bo do bramki wszedł Mateusz Zembrzycki. Gospodarze w tym czasie wyszli na pierwsze prowadzenie 16:15, ale do przerwy już go nie utrzymali.

Po zmianie stron ten mecz wyglądał zgoła inaczej. Azoty odzyskały nad nim pełną kontrolę. Nadal kapitalną robotę, a może nawet jeszcze lepszą wykonywał w bramce Zembrzycki. Ocierał się o 50-procentową skuteczność. Doszła do tego dobra dyspozycja w ofensywie.

W 50. minucie po akcji Keliana Janikowskiego zrobiło się 33:26. Gospodarze nie mogli już tego przegrać. Pozostało im jedynie czekać na końcowe rozstrzygnięcie w Gdańsku, gdzie Torus Wybrzeże podejmowało Energę MKS Kalisz. Stawką było bowiem 5. miejsce w lidze.

PGNiG Superliga Mężczyzn, 26. kolejka:

KS Azoty Puławy - Sandra Spa Pogoń Szczecin 36:27 (18:18)

Azoty: Zembrzycki, Borucki, Koszowy - Górski, Zivkovic 1, Adamski 5, Przybylski 3, Marciniak 3 (1/1), Antolak 2, Burzak 4, Valles 1 (1/1), Kowalczyk 2, Janikowski 3, Fedeńczak 2, Jarosiewicz 7 (3/3), Konieczny. Karne: 5/5. Kary: 8 min. (Zivkovic, Przybylski, Marciniak, Antolak - 2 min.).

Sandra Spa Pogoń: Jagodziński, Wiunik - Biały 1, Krok, Wrzesiński 3, Kapela, Zalewski 2, Krupa 3, Wiśniewski 2, Starcevic 2, Czerkaszczenko 4, Krysiak, Nowak 8 (1/1). Karne: 1/1. Kary: 6 min. (Wrzesiński, Krupa, Wiśniewski - 2 min.).

Sędziowie: Pelc, Pretzlaf (obaj z Rzeszowa). Widzów: 957.

Czytaj więcej: --> Mistrz Polski w podwójnej koronie. Takiej dominacji dawno nie było

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Czy tak niskie miejsce Azotów Puławy na koniec sezonu to jedna z największych sensacji w PGNiG Superlidze Mężczyzn?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (0)