Czy pamiętasz ten mecz? Schalke - Wisła 1:4

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Był 10 grudnia 2002 roku. Ekipa krakowskiej Wisły walczyła o awans do kolejnej rundy Pucharu UEFA. W pierwszym meczu podopieczni Henryka Kasperczaka zremisowali z Schalke 04 Gelsenkirchen 1:1. W drugim pojedynku zawodnicy Białej Gwiazdy zagrali doskonale i pokonali drużynę z Niemiec, na ich terenie, aż 4:1. Honorowe trafienie dla Schalke zdobył Tomasz Hajto, obecnie piłkarz ŁKS-u Łódź.

Ogromny sukces - inaczej nie da się nazwać wyniku tego spotkania. Mało kto spodziewał się, że Wisła wygra w Niemczech, ba, konia z rzędem temu, kto wytypowałby taki wynik. Po remisie 1:1 w Krakowie przed rewanżem mało kto wierzył w sukces Białej Gwiazdy. Wiślacy pokazali jednak kawał dobrego futbolu i pokazali dumnym Niemcom, że z Polakami trzeba się liczyć.

Obie drużyny pojedynek zaczęły dość spokojnie. Wiślacy, po remisie 1:1 w Krakowie, musieli jak najszybciej zdobyć gola. Początkowe akcje drużyny z Krakowa nie przynosiły jednak rezultatu. Dobrze w bramce gospodarzy spisywał się Frank Rost. W 30. minucie padł gol dla Schalke, ale na szczęście sędzia odgwizdał spalonego.

Polacy, za sprawą Macieja Żurawskiego, odpowiedzieli w 40. minucie meczu, kiedy to napastnik Białej Gwiazdy po raz pierwszy wpisał się na listę strzelców. Z prowadzenia cieszyliśmy się jednak krótko - dokładnie dwie minuty. Do remisu doprowadził... Tomasz Hajto. Przed drugą połową wszyscy byli pełni obaw - jak się okazało kompletnie niepotrzebnie.

Druga odsłona meczu to koncert gry Wiślaków. Najpierw piłkę w siatce Schalke umieścił Kalu Uche. Później Żurawski trafił w słupek, a Marcin Kuźba spudłował w idealnej sytuacji. W międzyczasie sędzia nie uznał jeszcze bramki Christiana Poulsena. Powód? - Spalony. Niemcy również wypracowywali sobie okazje, ale tamtego dnia razili nieskutecznością i nie mogli po raz drugi skierować piłki do bramki Hugues'a.

Wiślacy grali jak natchnieni. W końcówce pojedynku dobili jeszcze rywali. Najpierw swoją drugą bramkę w tym spotkaniu zdobył Żurawski, a wynik meczu ustalił Kamil Kosowski. Był to piękny dzień polskiego futbolu, piękny dzień dla fanów krakowskiej Wisły. Teraz, o takich wynikach możemy niestety tylko pomarzyć, a to przecież wcale nie było tak dawno temu... Warto jeszcze wspomnieć, że ten pojedynek był 50 meczem Wisły w europejskich pucharach.

Gelsenkirchen, 10.12.2002 r.:

Schalke 04 - Wisła Kraków1:4 (1:1)

0:1 - Żurawski 40'

1:1 - Hajto 42'

1:2 - Uche 52'

1:3 - Żurawski 85'

1:4 - Kosowski 89'

Schalke: Rost - Van Kerckhoven (65' Agali), Matellan, Van Hoogdalem, Hajto, Böhme (83' Hanke), Poulsen, Möller, Asamoah (77' Wilmots), Mpenza, Sand.

Wisła: Hugues - Baszczyński, Głowacki, Jop, Stolarczyk, Uche (90' Paszulewicz), Szymkowiak, Strąk, Kosowski, Żurawski, Kuźba (79' Pater).

Żółte kartki: Böhme (Schalke) oraz Głowacki (Wisła).

Sędzia: Tom Henning Ovrebo.

***

Specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl mecz z Schalke 04 Gelsenkirchen wspomina były pomocnik Wisły - Grzegorz Pater, który w pojedynku z drużyną z Niemiec zaliczył asystę.

Artur Długosz: Pamięta pan jeszcze pojedynek pomiędzy Schalke 04 a Wisłą Kraków wygrany przez was 4:1?

Grzegorz Pater: Coś na pewno zostało w pamięci.

Jak z perspektywy czasu wspomina pan ten mecz?

- Na pewno miło. Był to wygrany pojedynek i to na boisku Schalke. Było to dosyć pokaźne zwycięstwo, bo 4:1. Na pewno jest co wspominać.

Asystował pan przy trzecim golu dla Wisły. Było to wtedy na pewno miłe uczucie.

- Tak, tak. Każdy wychodząc na ten mecz starał się pomóc drużynie. Ja wszedłem z ławki rezerwowych i chciałem pomóc chłopakom. Udało mi się, bo asystowałem przy golu Macieja Żurawskiego. Na pewno cieszę się z tego powodu.

Było to dość niespodziewane zwycięstwo polskiej drużyna nad niemiecką, na dodatek tak okazałe i odniesione w takim stylu.

- Było dokładnie tak, jak pan mówi. Na pewno Niemcy nie spodziewali się, że odpadną akurat z nami. Postawiliśmy im warunki godne nawet Bundesligi. Swoją determinacją pokazaliśmy na boisku, że jednak też potrafimy grać w piłkę nożną.

Może wynik na to nie wskazuje, ale czy ciężko było ograć drużynę z Niemiec i to na dodatek tak renomowaną?

- Staraliśmy się przygotować do tego meczu jak najlepiej. Można powiedzieć, że w tej potyczce wychodziło nam wszystko, co sobie zaplanowaliśmy przed jej rozpoczęciem. Dosyć łatwo strzeliliśmy pierwszą i drugą bramkę, później efektem tego były kolejne gole. Piłkarze Schalke chcieli jak najszybciej doprowadzić do wyniku remisowego, a my umiejętnie wykorzystywaliśmy każdy ich błąd.

Często wraca pan jeszcze do tamtego spotkania?

- Tych meczów rozegranych w europejskich pucharach trochę było, także z każdego coś zostaje w pamięci. Jednym z tych spotkań, rozegranych na bardzo ładnym stadionie, jest na pewno tamten pojedynek. Wspomnienia bardzo miłe.

Jeżeli miałby pan wybrać swój najważniejszy mecz w europejskich pucharach, to jakie by to było spotkanie?

- Mi osobiście najbardziej utkwił w pamięci pojedynek z FC Barceloną. Strzeliłem wtedy dwa gole. Na tamtą chwilę, jak z nimi graliśmy, była to jednak

drużyna naszpikowana gwiazdami.

***

Za tydzień na łamach naszego portalu będziemy wspominać kolejne spotkanie.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)