Legia Warszawa może znaleźć się u bram Ligi Mistrzów. Przeciwnik jest zraniony

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa
zdjęcie autora artykułu

We wtorek zostaną rozegrane rewanże w przedostatniej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. W grze o awans do elitarnych rozgrywek jest Legia Warszawa, która przy Łazienkowskiej zmierzy się z Dinamem Zagrzeb. W Chorwacji to ona osiągnęła lepszy wynik.

W tym artykule dowiesz się o:

UEFA zrezygnowała z zasady goli wyjazdowych, więc remis 1:1 nie jest tak cennym wynikiem dla Legii Warszawa jakim by był kilka miesięcy temu. Najważniejsze, że drużyna Czesława Michniewicza przetrwała na Stadionie Maksimir i przekonała się, że choć przeciwnik jest groźny, to nie tak straszny jak można było przypuszczać. W rewanżu to ona będzie gospodarzem, a wszystkie bilety na mecz zostały sprzedane w przeddzień meczu.

Legia nie ograniczała się do bronienia w Chorwacji, to ona przeważała pod względem posiadania piłki i potrafiła zaproponować własny pomysł na grę. Więcej strzałów oddawało jednak Dinamo Zagrzeb i w 60. minucie objęło prowadzenie dzięki główce Bruno Petkovicia z dośrodkowania Luki Ivanuseca. Wyrównał na 10 minut przed końcem podstawowego czasu Ernest Muci uderzeniem zza linii pola karnego. Zmiennik miał możliwość przymierzyć dzięki pressingowi i wysokiemu odebraniu piłki.

Ewentualne zwycięstwo z Dinamem będzie sukcesem, jakiego Legia nie osiągnęła w pucharach przez pół dekady. Klub z Zagrzebia jest weteranem w Europie, w poprzednim dziesięcioleciu zagrał pięć razy w grupie Ligi Mistrzów, a w tym roku odpadł z Ligi Europy dopiero po ćwierćfinałowym dwumeczu z późniejszym triumfatorem Villarrealem. Legia z kolei zapisała w poprzednich latach pokaźną kartotekę kompromitacji. W 2021 roku widać jednak poprawę, jest niepokonana, ma zapewniony występ w grupie któregoś z pucharów.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za strzał! Wyskoczył w powietrze i... (ZOBACZ)

- Takie zaangażowanie i podejście jak w Zagrzebiu pozwoliło zagrać z Dinamem jak równy z równym. Takiej samej postawy oczekujemy we wtorek. Biorąc pod uwagę, że jest remis 1:1 i bramka na wyjeździe nie liczy się podwójnie, to wynik niczego nie przesądza - mówi Michniewicz na konferencji prasowej. - Przeanalizowaliśmy pierwsze spotkanie pod kątem tego, jak atakowaliśmy i jak przeciwnik budował akcje. Czasu na poprawę nie było zbyt wiele. Nie mamy czego bronić. Musimy atakować i grać o zwycięstwo.

Obie drużyny nie zagrały w weekend. Liga polska i liga chorwacka pozwoliły swoim mistrzom spokojnie przygotować się do rewanżu. Michniewicz nie może liczyć na kontuzjowanych bramkarza Cezarego Misztę i pomocnika Bartosza Kapustkę. Nie zagrają także Mattias Johansson oraz Jasur Jakszibojew. Trener Legii wyjawia, podobnie jak przed meczem w Zagrzebiu, że zastanawiał się nad obsadą jednej, dwóch pozycji w jedenastce.

Dinamo przyleciało do Warszawy w najmocniejszym składzie, choć gra jednego z liderów zespołu stoi pod znakiem zapytania. Arijan Ademi opuścił z powodu kontuzji cztery mecze i trenował indywidualnie. Medycy nie zapalili kapitanowi Dinama "zielonego światła" a trener nie chce ryzykować jego zdrowiem przed rozpoczynającym się w przyszłym tygodniu dwumeczem o wejście do grupy europejskiego pucharu. Jego pojawienia się na boisku nie można jednak wykluczyć.

Dinamo pozostaje faworytem dwumeczu, Legia może w nim sprawić niespodziankę. Mistrzowie Chorwacji nie byli zadowoleni z gry i wyniku na Stadionie Maksimir, więc rozdrażnieni zamierzają urządzić warszawiakom jeszcze trudniejszy egzamin niż niespełna tydzień temu. - Będą emocje, wypełniony stadion, wspaniała godzina 21. Wszystko wskazuje na to, że to będzie piękne widowisko - mówi Michniewicz.

Legia Warszawa - Dinamo Zagrzeb / wt. 10.08.2021 godz. 21:00

Pierwszy mecz: 1:1.

Transmisja w TVP 2. Relacja na żywo w portalu WP SportoweFakty.

Czytaj także: Zawiodła ofensywa. Pierwszy polski klub odpadł Czytaj także: Pogoń Szczecin zagrała na przekór problemom. Pomogło szczęście i bramkarz

Źródło artykułu: