PKO Ekstraklasa. Toporne derby Poznania dla Lecha

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: piłkarze Lecha Poznań
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: piłkarze Lecha Poznań
zdjęcie autora artykułu

Pedro Tiba w doliczonym czasie gry wcisnął piłkę do bramki Adriana Lisa z Warty i Lech Poznań mimo fatalnej gry wygrał derby Poznania 2:1.

W tym artykule dowiesz się o:

To była ostatnia akcja meczu w Grodzisku Wielkopolskim. 4 minuta doliczonego czasu gry. W polu karnym Warty Poznań zrobiło się potworne zamieszanie, najwięcej przytomności zachował Pedro Tiba i Lech wygrał 2:1.

Linia defensywna Warty Poznań to prawdziwa zapora. W derbowym meczu z Lechem zawodnicy Warty długo bronili znakomicie, nie dali lokalnemu rywalowi rozwinąć skrzydeł. Znakomicie grali w destrukcji i odbiorze. I długo wydawało się, że zdobędą trzy punkty. Nie udało się. Nawet jednego.

W ofensywie zawodnicy Piotra Tworka nie mieli wiele do zaoferowania. Były próby przejęcia piłki czy strzału z dystansu Macieja Żurawskiego, ale generalnie główną metodą Warty w ataku była charakterystyczna dla zespołów z niższych lig "gra na przebitkę". Jak jednak mówi stara zasada wyznawana przez wielu trenerów już od czasów legendarnego Austriaka Karla Rappana, "kto nie traci bramek, ten nie przegrywa". Długo działało.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Sędzia zatrzymał strzał do niemal pustej bramki

Zresztą trudno zbyt wiele wymagać od tego zespołu, jednak Warta Poznań była budowana minimalnymi nakładami finansowymi. Drużyna Tworka pokazała po raz kolejny, że jest to solidna machina, składająca się z solidnych elementów. A więc typowe rzemiosło nastawione na efektywność i punkty niż jakieś dzieło sztuki.

Tym z kolei miał być Lech Poznań. I był, ale tylko na początku sezonu. Teraz drużyna Dariusza Żurawia jest parodią samej siebie z meczów eliminacyjnych do Ligi Europy. W pierwszej połowie ze strony Lecha widzieliśmy właściwie jedną naprawdę dobrą sytuację, ale strzał Jana Sykory z bliska wybronił efektownie Adrian Lis.

Lech sprawiał wrażenie, jakby stracił swoje atuty. Kiedyś atakował mocno skrzydłami, teraz są one piętą achillesową drużyny. Jakub Kamiński, który niedawno był objawieniem, teraz ma obniżkę formy, co jest charakterystyczne dla młodych piłkarzy. Jan Sykora jest bardzo nieefektywny, w całym sezonie w 10 meczach miał 2 asysty, co jak na zawodnika na jego pozycji, w tak mocnym klubie, jest wynikiem niemalże wstydliwym.

Dani Ramirez i Pedro Tiba od czasu do czas zagrywali "magiczne" piłki, ale generalnie sprawiali wrażenie, jakby odczuwali trudy sezonu. W normalnych okolicznościach Lech powinien walczyć o tytuł, Warta o utrzymanie, a jednak do meczu to Warta przystępowała z wyższej o dwie pozycji w tabeli - dziewiątej.

Tuż po zmianie stron bramkę na 1:0 dla grających gościnnie w Grodzisku Wielkopolskim "gospodarzy" zdobył Mateusz Kuzimski, który jest objawieniem sezonu. To była jego szósta bramka w 18 meczach ligowych. Jeśli dodać do tego 3 asysty, to mamy całkiem przyzwoity dorobek.

To 29-letni zawodnik, który całą karierę spędził w niższych ligach (z przerwą na pakowanie warzyw w angielskich sklepach), czarował i strzelał seryjnie w Chojniczance, w Bałtyku Gdynia, a teraz nieźle spisuje się w Warcie i dowodzi, że warto szukać w niższych ligach, bo tam są talenty.

Co ciekawe, Kuzimski zdążył przyjąć sobie piłkę, poprawił, przymierzył i uderzył. Zachowanie obrońców drużyny z Poznania daleko odbiegało od ekstraklasowych standardów.

Przy golu asystował Makana Baku, były młodzieżowy reprezentant Niemiec, który został wypożyczony z Holsten Kiel. Piłka niemiecka to w tej chwili dla niego za wysokie progi, ale w naszej rzeczywistości może pokazać atuty, szybkość, dobrą orientację w terenie, solidną grę w defensywie.

W normalnych okolicznościach drużyna pokroju Lecha powinna ruszyć do odrabiania strat, postawić wszystko na szali, zerwać się do desperackich ataków. Ale zawodnicy Lecha wcale nie sprawiali wrażenia, jakby walczyli o życie. W końcu w 80. minucie bramkę - już drugą w drugim meczu dla Lecha - zdobył Aron Johannsson, który pokonał Lisa strzałem głową.

Najważniejsze jednak, że obudził się Pedro Tiba, który zaliczył asystę przy golu Amerykanina. A potem, w 94. minucie znalazł się w tłoku i pokonał bramkarza Warty po raz drugi. Końcówka meczu wynagrodziła kibicom Lecha pierwsze 80 minut. Lech miał przewagę w całym meczu, ale nie potrafił tworzyć sytuacji. W końcu się udało. To może być doskonały impuls dla Lecha, który od dłuższego czasu jest w głębokim kryzysie.

Warta Poznań - Lech Poznań 1:2 (0:0) 1:0 Kuziemski 46' 1:1 Johannson 80' 1:2 Tiba 90'

Składy drużyn Warta: Lis - Grzesik, Kupczak, Ławniczak, Kiełb - Kopczyński (44. Czyżycki), Trałka - Baku (86. Janicki), Żurawski, Jakóbowski - Kuzimski (72. Jaroch). Lech: Van der Hart - Czerwinski, Rogne, Milić, Puchacz  (75. Kraweć) - Kalstrom (68. Kwekweskiri), Tiba - Sykora, Ramirez (75.Szymczak), Kamiński (68. Skóraś) - Johannsson (89. Salamon)

Sędziował: Jarosław Przybył (Kluczbork)

Żółte kartki: Puchacz ZOBACZ: Mecz minuta po minucie

Źródło artykułu:
Czy Dariusz Żuraw to dobry trener dla Lecha Poznań?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (2)
-Old School Boy-
27.02.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Lech nie zasłużył nawet na remis obiektywnie patrząc. ..ciężko się patrzy na ich grę  
avatar
Wiesiek Kamiński
27.02.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Salomon na ławie...a gra Gościu co w Pucharach co mecz to błąd...