Liga Mistrzów: Lionel Messi chce odejść z Barcelony. Te transfery też nie miały prawa się wydarzyć

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / Rafael Marchante / Na zdjęciu: Lionel Messi
PAP/EPA / Rafael Marchante / Na zdjęciu: Lionel Messi
zdjęcie autora artykułu

Po ćwierćfinałowej klęsce z Bayernem Monachium (2:8) w Lidze Mistrzów, Lionel Messi zgłosił zarządowi Barcelony chęć odejścia. To byłby epokowy i zupełnie niespodziewany transfer. W przeszłości do takich szokujących ruchów już jednak dochodziło.

Lionel Messi 

Argentyńczyk jest związany z "Blaugraną" przez całą dotychczasową karierę, ale według dobrze zorientowanego w realiach klubu z Camp Nou dziennikarza Marcelo Bechlera (to on jako pierwszy informował trzy lata temu o przenosinach Neymara do Paris Saint-Germain), w końcu powiedział "dość" i chce zmienić barwy już tego lata - rok przed wygaśnięciem kontraktu z "Dumą Katalonii".

Czarę goryczy przelała upokarzająca porażka 2:8 z Bayernem Monachium w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. W przerwie piątkowego meczu kamery stacji ESPN uchwyciły moment, który powiedział wszystko o nastawieniu Messiego. Gdy Barcelona przegrywała 1:4, kapitan drużyny siedział bezradnie na ławeczce. Do tego dochodzą sprawy związane z coraz gorszą atmosferą w klubie. Niedawno 33-latek był skonfliktowany z prezydentem Josepem Bartomeu i dyrektorem sportowym Erikiem Abidalem. Ma więc aż nadto argumentów, by spróbować szczęścia gdzie indziej.

2018: Cristiano Ronaldo, Real Madryt -> Juventus Turyn

Ten transfer zaskoczył piłkarski świat, choć ze sportowego punktu widzenia nie był nadzwyczaj szokujący. W Realu "CR7" osiągnął wszystko, co było do wygrania i po prostu poszukał nowych wyzwań.

Na Santiago Bernabeu dwukrotnie był mistrzem Hiszpanii, świętował też pozostałe krajowe trofea. Do tego aż cztery razy zwyciężał w Lidze Mistrzów, dorzucając do niej triumfy w Superpucharze UEFA i klubowych mistrzostwach świata. W Juve na razie musi być cierpliwy, bo póki co fetował z nowym zespołem "tylko" mistrzostwo i Superpuchar Włoch.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ogromny niedźwiedź w szatni. To Rosja

2000: Luis Figo, FC Barcelona -> Real Madryt

Portugalczyk popełnił największą piłkarską "zbrodnię" w Hiszpanii. Opuścił Barcelonę, by związać się z jej odwiecznym rywalem. Kosztował 56 mln dolarów, co czyniło go wówczas najdroższym piłkarzem świata.

Gdy Figo rozegrał na Camp Nou pierwsze spotkanie po transferze do Realu, kibice urządzili mu prawdziwe piekło. Gwizdy, okrzyki, obraźliwe transparenty i stek wyzwisk oraz nieprzychylnych epitetów (najłagodniejsze nazywały go kłamcą i zdrajcą) - cała ta otoczka sprawiła, że Portugalczyk rozegrał słaby mecz, został praktycznie wyłączony z gry i nie wychodziło mu nic. "Blaugrana" triumfowała wtedy 2:0.

Kolejne wizyty Figo na Camp Nou też były dla niego bardzo niemiłe. Gdy wykonywał rzuty rożne, fani rzucali w jego stronę czym popadnie, ale oprócz "tradycyjnych" w takich sytuacjach zapalniczek, butelek czy telefonów komórkowych, na boisku wylądował też... świński łeb!

2001: Sol Campbell, Tottenham Hotspur -> Arsenal FC

Wychowanek "Kogutów" postanowił nie przedłużać wygasającego kontraktu z macierzystym klubem, by na zasadzie wolnego transferu przenieść się do Arsenalu, czyli największego rywala i to z tego samego miasta. Campbell, który dotąd był idolem kibiców Spurs, z dnia na dzień stał się dla nich wrogiem publicznym numer jeden. Czas nie uleczył ran i 73-krotny reprezentant Anglii do dziś jest niemile widziany na White Hart Lane.

Ze sportowego punktu widzenia jego transfer był jednak strzałem w "10". Arsene Wenger słusznie wytypował go na nowego lidera defensywy w miejsce przechodzących na emeryturę Tony'ego Adamsa i Martina Keowna, a sam Campbell w ekipie "Kanonierów" zaspokoił ambicje, na co w Tottenhamie nie miałby szans. Jedyne trofea w karierze zdobył właśnie w Arsenalu.

2017: Neymar, FC Barcelona -> Paris Saint-Germain

W tym przypadku o przejściu do wroga nie było mowy, ale wielu podważało sam sens transferu do PSG. Brazylijczyk opuścił znacznie silniejszą ligę, by dołączyć do zespołu, który na swoim podwórku jest prawdziwym hegemonem, przez co na co dzień brakuje mu poważnych wyzwań.

Dziś paryżanie są w półfinale Champions League, a Barcy tam nie ma, lecz jeśli spojrzymy na listę sukcesów Neymara we Francji, trudno mówić, że reprezentant "Canarinhos" się tam spełnił. Ma na koncie wszystkie krajowe trofea (w tym trzy mistrzostwa), jednak w rozgrywkach europejskich nie osiągnął z PSG jeszcze nic. Być może zmieni to w ciągu kilku najbliższych dni.

2013: Mario Goetze, Borussia Dortmund -> Bayern Monachium

W tym przypadku nie można raczej mówić, że piłkarz podejmował transferowe decyzje z odpowiednim wyczuciem. Niemiec zbierał w Dortmundzie znakomite recenzje i w wieku 21 lat zdecydował się na taki sam ruch, jaki na późniejszym etapie swojej kariery wykonał Robert Lewandowski - przenosiny do Bayernu Monachium.

W Bawarii Goetze kompletnie się jednak pogubił. Zatracił dawne walory, błyszczał bardzo rzadko, a gdy wracał na stadion Borussii, wrogość trybun pętała mu nogi. Do dziś w sieci krążą obrazki z miejscowymi kibicami w koszulkach z przekreślonym nazwiskiem zawodnika. On sam tę presję znosił fatalnie - do tego stopnia, że nie był w stanie prowadzić rozgrzewki na boisku. Wykonał ją w tunelu, a gdy później zdobył gola (bo i takie chwile triumfu mu się zdarzały), to mimo że nie okazywał radości, tłum i tak go wulgarnie obrażał. W 2016 roku Goetze wrócił do Borussii, lecz formy z początków kariery już nie odzyskał. Przeszkodziły mu w tym głównie problemy zdrowotne.

1997: Ronaldo, FC Barcelona -> Inter Mediolan

Brazylijczyk - podobnie jak Figo - grał zarówno w Barcelonie, jak i Realu Madryt, ale najciekawsza jest historia z jego przenosinami z "Dumy Katalonii" do Interu Mediolan. Był wtedy absolutną gwiazdą światowego futbolu - miał podobne statystyki jak dziś Robert Lewandowski w Bayernie Monachium. W sezonie 1996/1997 strzelił 47 goli w 49 meczach i "Blaugrana" chciała z nim podpisać nową umowę. Wszystko było ustalone, a o fiasku zdecydowała drobnostka - przerwa na obiad.

Ówczesny wiceprezydent Barcy Joan Gaspart wrócił do tej sprawy po latach. - To był błąd, bo gdybyśmy nie wychodzili na obiad, tylko podpisali kontrakt od razu, Ronaldo zostałby w Barcelonie. W trakcie spotkania jeden z agentów wyszedł na pół godziny, żeby porozmawiać przez telefon. Wtedy nie zwróciliśmy na to specjalnej uwagi. Kiedy wrócił, przeprosił nas, wypił kawę, zjadł tosty i wróciliśmy do biura - opowiadał. W tej telefonicznej rozmowie uczestniczył prezes Interu Massimo Moratti, który w ostatniej chwili przekonał otoczenie Ronaldo do zmiany klubu. Agenci chcieli jego odejścia do Włoch, w ruch poszły wielkie pieniądze zarówno na pensję zawodnika, jak i zapłatę sumy odstępnego (27 mln dolarów, co wówczas było rekordem) i Brazylijczyk ostatecznie zameldował się na San Siro.

Źródło artykułu: