PKO Ekstraklasa. Pandemia nie wykończy polskich klubów

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Legia Warszawa / Na zdjęciu: trening Legii Warszawa
Materiały prasowe / Legia Warszawa / Na zdjęciu: trening Legii Warszawa
zdjęcie autora artykułu

Wznowienie rozgrywek Ekstraklasy oznacza uratowanie setek milionów złotych. Gdyby nie udało się dokończyć sezonu, kilka klubów by zbankrutowało. Na dziś straty zostały zminimalizowane.

Koronawirus miał powalić polskie kluby, ale wiele wskazuje, że straty nie będą aż tak wielkie. Już dziś można powiedzieć, że cała PKO Ekstraklasa wyjdzie z pandemii obronną ręką. Ranna, ale daleka od stanu krytycznego.

W znacznym stopniu wynika to z lepszego kontraktu telewizyjnego. Od tego sezonu kluby dostają łącznie 70 milionów więcej niż w poprzednim. To  mniej więcej tyle, ile mogły stracić. A to oznacza, że kluby nie tyle stracą, co nie zyskają.

Najważniejsze, że zaczęli grać

Przykładowo budżet Lechii Gdańsk skurczy się z 52 do 42 mln zł, ale Pogoni Szczecin zwiększy z 37,5 do 41 milionów. W ŁKS pozostanie bez większych zmian.

Jak się okazało, straty nie były aż tak wielkie, jak przewidywano. Powodów jest kilka. Najważniejsze, że udało się wznowić rozgrywki. To oznacza, że cała kwota kontraktu telewizyjnego - 225 milionów złotych - zostanie wypłacona klubom.

Ekstraklasa sprzedała prawa do transmitowania meczów wznowionego sezonu za granicę. Nasza liga jest pokazywana w 14 krajach. Trwają rozmowy z kolejnymi. Trzeba pamiętać, że rozgrywki wznawia się głównie tam, gdzie telewizje nie wypłaciły całej kwoty, aspekt sportowy ma tak naprawdę mniejsze znaczenie, tym ekscytują się bardziej kibice.

Wznowienie rozgrywek oznacza też, że nie wycofają się sponsorzy. Na przykład sponsorzy Legii Warszawa masowo zapowiedzieli wstrzymanie przelewów, gdyby nie udało się wznowić rozgrywek. Biznes nie lubi sentymentów. A wpływy od sponsorów to ok. 52 procent całego rynku. Tych nie uda się uratować w całości, ale nie ma dziś jasnych danych na ten temat.

Kluby biorą też pod uwagę znaczny spadek wpływów od bukmacherów.

Gadżety i dzień meczowy

Kolejny sektor dochodowy to sprzedaż klubowych gadżetów. Tu różne kluby poniosą różne straty. Przykładowo sklep Legii Warszawa zarabia na tym ok. 11 mln zł, czyli generuje przychody o wartości średniego klubu z 1. ligi. To 10 procent klubowego budżetu, o czym mówił właściciel Dariusz Mioduski w wywiadzie z serwisem "Business Insider". Tu warto dodać, że łączne budżety klubów Ekstraklasy w tym sezonie to 610,5 mln złotych.

Spore straty kluby poniosą z tytułu przychodów z dnia meczowego. Po rozmowach z ekspertami wyszło, że straty z tego tytułu oszacowaliśmy orientacyjnie na jedną czwartą, co daje kwotę między 20 a 23 miliony złotych. Przychody z tego tytułu wynosiły w ostatnich latach między 80 a 90 milionów złotych za sezon.

Wiadomo, że to tylko dane orientacyjne, ponieważ dziś trudno zapewnić, że nic nie zmieni się w kwestii frekwencji.

Strata średniego klubu jest szacowana na około 700-800 tysięcy złotych. Wszystko jest zależne od frekwencji. Przykładowo Lechia może ograniczyć straty z tytułu sprzedaży biletów, ponieważ wypełnienie stadionu podczas meczu tego zespołu to właśnie ok. 25 procent. Duży stadion ma też Śląsk Wrocław, który zwykle ma 32 proc. wypełnienia stadionu. Co innego z klubami takimi jak Legia (55 procent) czy Wisła (47,6 procent), gdzie przychody z dnia meczowego były istotnym elementem. Podobnie z Lechem, który w sezonie miał niższy procent wypełnienia obiektu (ok. 34,5), ale w końcówce rozgrywek byłoby na trybunach znacznie więcej kibiców.

Zobaczmy, jak wygląda zestawienie możliwej frekwencji w stosunku do średniej z tego sezonu. Dane pochodzą z serwisu Ekstrastats.

25% średnia frekwencja strata
Legia Warszawa746517617-10152
Wisła Kraków828315871-7588
Lech Poznań614113167-7026
Cracovia37529069-5317
Lech Poznań1040214941-4539
ŁKS14985166-3668
Śląsk Wrocław1091814561-3643
Jagiellonia Białystok55949230-3636
Arka Gdynia37857037-3252
Pogoń Szczecin11253699-2574
Wisła Płock24384522-2084
Piast Gliwice24784394-1916
Raków Częstochowa12502974-1724
Korona Kielce38885295-1407
Lechia Gdańsk1031710703-386
Zagłębie Lubin40084117-109

Trzeba oczywiście brać pod uwagę, że frekwencja wśród drużyn walczących o puchary rośnie w fazie finałowej, zaś tych walczących o środek tabeli spada. Przykładowo Legia w poprzednim sezonie w rundzie finałowej zanotowała wzrost średniej frekwencji o 7 tysięcy widzów.

Skorzystali z tarczy

W związku z pandemią kluby skorzystały z pierwszej tarczy antykryzysowej - dopłaty do pensji pracowników (40 proc.) oraz tarczy Polskiego Funduszu Rozwoju - pomoc dla małych i średnich firm. Skorzystała większość klubów ESA. Kwoty pożyczek (które można później umorzyć) były różne, od kilkuset tysięcy aż do 3,5 miliona złotych. W sumie dostały one 25 mln zł. To pozwoliło klubom przetrwać bardzo trudny okres, gdy ich przychody spadły nawet o 80 procent. Bardzo dużą pracę wykonała tu spółka Ekstraklasa, która pomagała klubom skorzystać z możliwych narzędzi.

- Warto pamiętać, że to są pożyczki, które trzeba będzie zwrócić. Co najmniej 25 procent, może więcej. Dlatego oceniając straty, trzeba brać pod uwagę przede wszystkim przyszły sezon - zauważa Tomasz Salski, prezes ŁKS.

Oczywiście te straty będą większe, bo trzeba brać pod uwagę, że zachwiany zostanie cały rynek transferowy, kwoty będą mniejsze i nasze kluby nie zwiększą i tak niewielkich zysków z tego tytułu. Tego do końca oszacować się nie da, bo tu kluby liczą na szczęście. Często chodzi o jeden transfer w granicach 3-4 miliony euro, który ustawia cały budżet. Tak było w przypadku Arkadiusza Recy, który przeszedł z Wisły Płock do włoskiego SPAL za 4 mln euro. Pieniądze uzyskane z jego sprzedaży to równowartość 67 proc. budżetu klubu.

Trzeba też się liczyć z tym, że na początku przyszłego sezonu wpływy ze sprzedaży biletów mogą być mniejsze. Wszystko tak naprawdę zależy od koronawirusa.

ZOBACZ Ośrodek Legii w Książenicach to skok do lepszego świata

ZOBACZ Polska Ekstraklasa na peryferiach Europy

ZOBACZ WIDEO: Znany specjalista ostro o powrocie kibiców na stadiony. "Może nas czekać ogromny wzrost zachorowań"

Źródło artykułu: