PKO Ekstraklasa. Miliony w błoto - oto najbardziej "przestrzelone" transfery letniego okienka

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Ivan Obradović (z prawej)
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Ivan Obradović (z prawej)
zdjęcie autora artykułu

Zimowe okno transferowe w Polsce oficjalnie otwarte! WP SportoweFakty przyjrzały się zaś piłkarzom, którzy latem zawitali do PKO Ekstraklasy. Na ich pozyskanie i pensje kluby wydały miliony złotych, ale często były to złe wybory. Oto te najgorsze.

Nando Garcia Puchades w trakcie spotkania z Lechią Gdańsk (fot. WP SportoweFakty/Agnieszka Skórowska)
Nando Garcia Puchades w trakcie spotkania z Lechią Gdańsk (fot. WP SportoweFakty/Agnieszka Skórowska)

Nando Garcia Puchades (Arka Gdynia)

Podpisano z nim kontrakt "last minute" po to, by podniósł jakość na skrzydłach. - W piłkę grać umie, tylko jest kwestia dojścia i wpasowania w zespół - zapewniał poprzedni trener Jacek Zieliński, ale przez kilkanaście tygodni to się nie udało.

Jesienią 25-latek najbardziej wsławił się brutalnym faulem i czerwoną kartką w meczu z Legią Warszawa (0:1). Ogólnie zagrał zaś 7 meczów (6 w PKO Ekstraklasie - przyp. red.) i nie miał w nich żadnych liczb, a pod koniec rundy w ogóle nie wstawał z ławki rezerwowych. Na obóz do Turcji też nie poleciał.

Kontrakt Hiszpana był ważny do końca czerwca. Został rozwiązany za porozumieniem stron.

Santi Samanes podczas prezentacji w Arce Gdynia (fot. Materiały Prasowe/Arka Gdynia)
Santi Samanes podczas prezentacji w Arce Gdynia (fot. Materiały Prasowe/Arka Gdynia)

Santi Samanes (Arka Gdynia)

Po po podpisaniu umowy zapowiadał, że chce być skuteczny jak Carlitos. Czekaliśmy więc niecierpliwie wyczekiwaliśmy, by zobaczyć go na polskich boiskach i... nadal czekamy. Jesienią nie zagrał ani jednego meczu!

24-latek dołączył do Arki na samym starcie letniego okienka transferowego i przywitał się golem oraz asystą w sparingach. Na tym to co dobre dobiegło końca, bo wkrótce złapał kontuzję, która ciągnęła się za nim przez całą rundę. Przez moment wydawało się, że będzie gotowy do gry i usiadł nawet na ławce rezerwowych, ale i tak nie zadebiutował.

Hiszpański skrzydłowy ma umowę do końca czerwca 2021 roku. Niewykluczone więc, że będzie miał jeszcze szansę pokazać, iż szumne zapowiedzi nie wzięły się znikąd, a gra jedynie w Segunda Division B podczas całej kariery to wypadkowa pecha. Przygotowuje się bowiem z drużyną do startu rundy wiosennej.

ZOBACZ WIDEO: Michał Pol ostro o Ekstraklasie. "Zawalają nas wątpliwej jakości Hiszpanie. Nie potrafimy nikogo zatrzymać"

Krsevan Santini podczas prezentacji w Jagiellonii (fot. Materiały Prasowe/Jagiellonia Białystok)
Krsevan Santini podczas prezentacji w Jagiellonii (fot. Materiały Prasowe/Jagiellonia Białystok)

Krsevan Santini (Jagiellonia Białystok)

Kibice Jagiellonii Białystok śmieją się, że to bramkarz-widmo. Niby był w kadrze, trenował, pojawiał się na meczach, ale jego licznik oficjalnych występów w pierwszej drużynie wynosi 0. I raczej nie ulegnie zmianie, bo przesunięto go na stałe do drużyny rezerw. Na zgrupowanie do Turcji nie poleciał.

O sprowadzeniu Chorwata w letnim oknie transferowym zdecydowała pozytywna opinia trenera bramkarzy Pawła Primela, która jednak błyskawicznie została zweryfikowana jako bardzo błędna. Ten bowiem słabo wypadł w trakcie przedsezonowych przygotowań i sparingów. A kiedy dostał szansę w czwartoligowych rezerwach Jagi, to zasłynął wpuszczeniem kuriozalnego gola (podczas chwytania piłki w niegroźnej sytuacji wpadł na kolegę z drużyny i wypuścił ją z rąk, a rywal strzelił do pustej bramki - przyp. red.).

32-latek ma kontrakt ważny do końca sezonu i dotąd nie był zainteresowany jego wcześniejszym rozwiązaniem. Białostoczanie podejmowali próbę negocjacji kilkukrotnie, m. in. już kilka tygodni po jego sprowadzeniu!

Ognjen Mudrinski podczas meczu z Rakowem Częstochowa w Białymstoku
Ognjen Mudrinski podczas meczu z Rakowem Częstochowa w Białymstoku

Ognjen Mudrinski (Jagiellonia Białystok)

I jeszcze raz Jaga. Latem wydano na niego ponad pół miliona euro, najwięcej w historii klubu. Miał być "killerem", zapewnić drużynie kilkanaście goli i rozwiązać problem z napastnikami na najbliższe miesiące. Tymczasem łatwo przegrał rywalizację z młodym Patrykiem Klimalą, a później także innymi zawodnikami.

Poprzedni trener Jagi utrzymywał, że Serb ma problemy z przyswojeniem taktyki. Faktem jest jego nieskuteczność, gdyż mimo kilku wybornych sytuacji zdobył dotąd tylko 1 bramkę. Ponadto parokrotnie był wyeliminowany z treningów i gry przez kontuzje, nieoficjalnie słychać było także o jego wyskokach pozaboiskowych (za jeden z nich miał otrzymać najwyższą karę porządkową w historii klubu - przyp. red.).

Czytaj także: Mudrinski - napastnik dla cierpliwych

Nie wiadomo czy 28-latek otrzyma jeszcze jedną szansę na udowodnienie, że liczby osiągane w rodzimej lidze nie były przypadkiem. Pod koniec roku dostał bowiem wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu, co zmieniło jednak przyjście nowego trenera Iwajło Petewa. Niemniej niebawem jest planowane sprowadzenie kolejnego napastnika.

Uros Duranović podczas meczu z Legią (fot. Getty Images/Foto Olimpik)
Uros Duranović podczas meczu z Legią (fot. Getty Images/Foto Olimpik)

Uros Duranović (Korona Kielce)

Mocno o niego zabiegał poprzedni trener Gino Lettieri, który po cichu liczył, że to on zastąpi bramkostrzelnego Elię Soriano. Obecnie brzmi to jednak jak żart. Po 16 meczach w PKO Ekstraklasie wciąż bowiem czeka na premierowego gola!

Czarnogórzec pokazał, że nieprzypadkowo w poprzednich klubach miał opinię napastnika mało skutecznego. W Koronie przez całą rundę jesienną koledzy wypracowali mu trochę sytuacji, ale on regularnie je marnował. Ostatecznie więc jedyne czym może się pochwalić to 2 asysty.

25-latek ma umowę do końca czerwca. Kielczanie liczą jednak, że odejdzie wcześniej. Na razie przesunęli go do zespołu rezerw.

Luka Kukić (fot. PAP/Piotr Polak)
Luka Kukić (fot. PAP/Piotr Polak)

Luka Kukić (Korona Kielce)

Ściągnięty jako uzupełnienie kadry. Miał być równorzędnym rywalem Pawła Sokoła i Marka Kozioła. Nie udało się. Chociaż za Gino Lettieriego łapał się jeszcze na ławkę rezerwowych, dopiero po jego odejściu praktycznie spadł w otchłań.

Chorwat zagrał jeden mecz w pierwszym zespole, w Pucharze Polski z KGHM Zagłębiem Lubin (0:1). Ponadto wystąpił w 6 spotkaniach trzecioligowych rezerw, ale tam też nie pokazał nic szczególnego. Jeszcze jesienią stało się więc jasne, że będzie mógł się pakować.

Kukić ma kontrakt do końca czerwca 2021 roku, ale mało możliwe by go wypełnił. Nie pojechał z drużyną na zagraniczny obóz treningowy, ćwiczy z drugim zespołem.

Djordje Crnomarković w meczu z Arką Gdynia (fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk)
Djordje Crnomarković w meczu z Arką Gdynia (fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk)

Djordje Crnomarković (Lech Poznań)

Wydano na niego pół miliona euro z nadzieją, że będzie jednym z liderów defensywy. Nic z tego, bo był niepewny i często popełniał błędy. W efekcie na koniec rundy stracił miejsce w podstawowym składzie.

26-latek jesienią zagrał 13 meczów w PKO Ekstraklasie i złapał w nich aż 2 czerwone kartki. Statystyki Lecha były w nich średnie. Dla równowagi natomiast warto zauważyć, że ten nie przegrał ani razu i częściej zachowywał czyste konto kiedy go nie było na boisku.

Zimą Czarnogórca czeka trudne zadanie. Musi bowiem przekonać do siebie Dariusza Żurawia.

Żarko Udovicić
Żarko Udovicić

Żarko Udovicić (Lechia Gdańsk)

Latem wydawało się, że to będzie mocny kandydat do miana najlepszego transferu letniego okienka. Król asyst z poprzedniego sezonu nie potrafi jednak pokazać swojej formy z Zagłębia Sosnowiec. Choć być może to wina głupoty...

Serb zagrał jesienią w 8 ekstraklasowych meczach Lechii, w których ta poniosła tylko 1 porażkę i łącznie zdobyła 15 punktów. Niemniej na tym to co dobre się kończy, ponieważ on sam strzelił w nich jedynie gola. Dostał zaś 2 idiotyczne czerwone kartki i z ich powodu spędził łącznie ponad pół sezonu na zawieszeniach.

32-latek w rundzie wiosennej będzie miał szansę na udowodnienie, że klub z Gdańska nie pomylił się w decyzji o jego pozyskaniu. Problem w tym, że część przygotowań zimowych stracił z powodu kontuzji...

Ivan Obradović podczas prezentacji w Legii Warszawa (fot. Materiały Prasowe/Legia Warszawa)
Ivan Obradović podczas prezentacji w Legii Warszawa (fot. Materiały Prasowe/Legia Warszawa)

Ivan Obradović (Legia Warszawa)

Bez wątpienia największe negatywne zaskoczenie letniego okna transferowego. Legia Warszawa pozyskała go na zasadzie wolnego transferu ze słynnego Anderlechtu Bruksela, dała jeden z najwyższych kontraktów w PKO Ekstraklasie, a tymczasem on... nawet nie zadebiutował w pierwszym zespole!

Były reprezentant Serbii dostał dodatkowy czas na optymalne przygotowanie do sezonu. Już po pierwszych meczach w drużynie rezerw było jednak widać, że nie będzie to owocna współpraca - w debiucie prosił o zmianę, a podczas kolejnego złapał kontuzję. Później więcej się leczył niż grał i trenował, a gdy dostał szansę z klubem PKO Ekstraklasy [starcie Legii II z Piastem Gliwice (0:2) w Pucharze Polski - przyp. red.], to wypadł słabo.

30-latek ma kontrakt do końca czerwca 2021 roku, ale raczej go nie wypełni. Nie było dla niego miejsca w kadrze na obóz w tureckim Belek, może szukać nowego klubu. Legia na lewej obronie ma obecnie Michała Karbownika i to na niego będzie stawiać.

Dani Aquino w barwach Piasta Gliwice (fot. PAP/Andrzej Grygiel)
Dani Aquino w barwach Piasta Gliwice (fot. PAP/Andrzej Grygiel)

Dani Aquino (Piast Gliwice)

Przeszłość w Atletico Madryt czy wicemistrzostwo świata z reprezentacją Hiszpanii do lat 17 wydawały się zwiastować, że PKO Ekstraklasa zyska kolejną gwiazdę z Półwyspu Iberyjskiego. Na razie jednak skończyło się tylko na 23-minutowym debiucie...

29-latek szybko doznał kontuzji kolana i musiał przejść zabieg, po którym pauzował kilka tygodni. Później długo dochodził do odpowiedniej dyspozycji fizycznej i w efekcie ani razu nie znalazł się choćby w kadrze meczowej.

Hiszpan miał kontrakt ważny jeszcze przez 1,5 roku, ale zdecydował się wrócić do kraju.

Michalis Manias przy piłce (fot. PAP/Marcin Bielecki)
Michalis Manias przy piłce (fot. PAP/Marcin Bielecki)

Michalis Manias (Pogoń Szczecin)

Reprezentant Grecji, z niezłymi liczbami w Super League, pozyskany jeszcze przed startem letniego okna transferowego. Na papierze miał wszystko, aby być następcą Adama Buksy (taki był zamysł jego pozyskania - przyp. red.), ale obecnie trudno wierzyć, że rzeczywiście nim zostanie.

Blisko 30-letni piłkarz jesienią zagrał w 8 meczach Pogoni (6 w PKO Ekstraklasie i 2 w Totolotek Pucharze Polski - przyp. red.), z czego 4 razy w pierwszym składzie, ale gola nie strzelił. Wyróżnił się natomiast łatwością w dochodzeniu do sytuacji i ich marnowaniem, jedyne trafienia zaliczył w trzecioligowych rezerwach.

Kosta Runjaić wierzy w Maniasa, choć jesienią na pozycji napastnika nie wydawał się cenić go wyżej niż Adama Frączczaka czy Soufiane'a Benyaminę. Na pewno newralgiczne dla jego przyszłości są zimowe przygotowania - jeśli zawiedzie w ich trakcie lub podczas rundy wiosennej to trudno przypuszczać, by wypełnił umowę obowiązującą do 30 czerwca 2022 roku.

Andrija Luković (przy piłce) podczas meczu z Koroną Kielce (fot. WP SportoweFakty/Tomasz Kudala)
Andrija Luković (przy piłce) podczas meczu z Koroną Kielce (fot. WP SportoweFakty/Tomasz Kudala)

Andrija Luković (Raków Częstochowa)

W rodzimej lidze uchodził za jednego z czołowych pomocników, a w FK Vożdovac był gwiazdą. 25 lat, przeszłość w PSV Eindhoven i Crvenej Zveździe Belgrad, ocieranie się o reprezentację... Około milion złotych wydany na jego pozyskanie wydawał się niezłym interesem, ale póki co okazał się bardzo słabą inwestycją.

Serb miał ogromne problemy z przebiciem się do podstawowego składu, mimo że przecież Marek Papszun stosuje taktykę 3-5-2. Mimo to uzbierał dotąd 368 minut w PKO Ekstraklasie, łącznie 7 meczów. Raków przegrał jednak aż 6 z nich, a on sam nie pokazał nic szczególnego.

Po analizie jesieni w Częstochowie stracili wiarę w Lukovicia. Dostał wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu i nie poleciał na obóz na Cyprze.

Filip Marković (z lewej) w trakcie meczu Pucharu Polski z Widzewem Łódź (fot. WP SportoweFakty/Paweł Piotrowski)
Filip Marković (z lewej) w trakcie meczu Pucharu Polski z Widzewem Łódź (fot. WP SportoweFakty/Paweł Piotrowski)

Filip Marković (Śląsk Wrocław)

Młodzieżowa reprezentacja Serbii, Partizan Belgrad, Benfica Lizbona, Real Mallorca, Excelsior Mouscron i RC Lens. Wydawało się, że piłkarz z takim CV musi być przynajmniej niezłym rezerwowym. Tymczasem rzadko pojawiał się na boisku, nawet mimo dużej uniwersalności (może grać na wszystkich pozycjach w ofensywie - przyp. red.).

Serb trafił do Śląska po kilku miesiącach bez gry, więc zdawano sobie sprawę, że będzie potrzebował trochę czasu. Choć dobrze wypadł na testach przed podpisaniem umowy, co dawało nadzieję, że coś pokaże. Niemniej nic z tego. Zaliczył 6 słabych występów w PKO Ekstraklasie, a rundę pożegnał idiotyczną czerwoną kartką.

Marković dostanie kolejną szansę podczas rundy wiosennej. Jeśli nie uda mu się zabłysnąć to odejdzie z końcem czerwca, gdy wygaśnie jego umowa.

Rok Sirk przy piłce (fot. PAP/Jan Karwowski)
Rok Sirk przy piłce (fot. PAP/Jan Karwowski)

Rok Sirk (KGHM Zagłębie Lubin)

200 tysięcy euro zainwestowane w jego pozyskanie na razie wygląda na wyrzucone w błoto. Nie przekonał do siebie ani Berta van Daela, ani Martina Seveli. Póki co jest rezerwowym napastnikiem i to nawet nie pierwszym...

Słoweniec pokazał w rodzimym NS Mura, że potrafi zdobywać bramki. W Zagłębiu jednak jest inaczej. Jedyne strzelił w meczu Pucharu Polski z czwartoligowym Stilonem Gorzów Wielkopolski (5:1). W PKO Ekstraklasie to mu się nie udało, choć zagrał 226 minut w 8 meczach.

26-latek na razie nie ma ciekawych perspektyw w zespole lubinian. Trudno będzie mu bowiem wygryźć młodych Bartosza Białka i Patryka Szysza, a nie zapowiada się by znaleziono chętnego na jego transfer.

Matyas Tajti podczas prezentacji w KGHM Zagłębiu Lubin (fot. Materiały Prasowe/KGHM Zagłębie Lubin)
Matyas Tajti podczas prezentacji w KGHM Zagłębiu Lubin (fot. Materiały Prasowe/KGHM Zagłębie Lubin)

Matyas Tajti (KGHM Zagłębie Lubin)

Wydano na niego ponad milion złotych po to, by zastąpił Filipa Jagiełłę. Przeszłość w słynnej barcelońskiej "La Masia" wydawała się potwierdzać, że to realne zadanie. Na razie jednak nie można tego ocenić, bo... wciąż czeka na debiut w pierwszym zespole!

21-latek przybył do Zagłębia na finiszu okienka transferowego jako podstawowy gracz Diosgyori VTK. Można było się spodziewać, że będzie potrzebował trochę czasu, aby wywalczyć miejsce w składzie. Nikt jednak nie myślał, że przez całą rundę nie podniesie się z ławki rezerwowych, a grać będzie tylko w rezerwach oraz reprezentacji Węgier do lat 21.

Węgier ma umowę do 30 czerwca 2022 roku i na pewno dostanie jeszcze czas na przekonanie do siebie trenera lubinian. Szczególnie, że w meczach sparingowych idzie mu nieźle.

Źródło artykułu: