Puchar Niemiec. Robert Lewandowski wściekał się, Bayern Monachium frustrował grą

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / FRIEDEMANN VOGEL / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
PAP/EPA / FRIEDEMANN VOGEL / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
zdjęcie autora artykułu

Machający rękami, wściekły na kolegów Robert Lewandowski stanowił najlepszy obrazek żenującej postawy, jaką we wtorek w Bochum zaprezentował Bayern Monachium.

I żeby było jasne - akurat do Roberta Lewandowskiego za ten mecz nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Wszedł na drugą połowę, rozprowadził akcję przy pierwszym golu, brał grę na siebie, próbował rozgrywać. I nawet odbierał piłkę wślizgami. Był właśnie jak kapitan statku, który widząc nieporadność majtków, z jednej strony ich opieprzał. Denerwował się na niedokładne zagrania, na brak zrozumienia - to było doskonale widoczne w kilku akcjach.

A z drugiej dawał przykład, jak trzeba grać. Niskie oceny, jakie za ten mecz wystawiły mu niemieckie media, są dosyć niezrozumiałe - Czytaj więcej.

Gola co prawda nie strzelił, jego seria z trafieniem zakończyła się na 13 meczach. Jak napisał "Suddeutsche Zeitung" - "to pierwszy taki mecz Bayernu Monachium od narodzin Jezusa Chrystusa", gdy Lewandowski nie strzelił gola. Najlepszy dziś napastnik biegający po europejskich boiskach dostał we wtorek czas na odpoczynek, ale po raz kolejny okazało się, że bez niego na boisku Bayern ma dużo mniej jakości. Niko Kovac myślał, że ze słabeuszem z drugiej ligi, bez najlepszych piłkarzy (na ławce był też Philipe Coutinho) mistrzowi pójdzie lekko, gładko i przyjemnie. Tymczasem szło jak po grudzie.

Bayern do 83. minuty przegrywał 0:1 z VfL Bochum (16 miejsce w 2. Bundeslidze), ale w końcówce zdołał jednak strzelić dwa gole i awansować do 1/8 Pucharu Niemiec.

Bramkarz i kapitan Manuel Neuer mówi: - W pierwszej połowie graliśmy smutno i rozczarowująco. I nie wiem dlaczego. Może po prostu nie chcieliśmy wygrać. Przynajmniej tak to wyglądało.

Lionel Messi nadal w cieniu Roberta Lewandowskiego - Czytaj więcej

Skórę trenera (przynajmniej na razie) - jakże to przewrotne - uratował piłkarz, którego w ostatnich tygodniach Niko Kovac w swoim notesie non stop skreślał. Zwycięskiego gola na 2:1 strzelił bowiem Thomas Mueller, który też na boisku pojawił się po przerwie. Niemcy żyją od tygodni jego sprawą, bo to legenda Bayernu, którą Niko Kovac ostatnio zmarginalizował. Nieoficjalne informacje były takie, że chce nawet odejść.

Niko Kovac siedzi z kolei na bardzo gorącym, wręcz parzącym krześle. W Bochum któryś ze wściekłych fanów Bayernu, już po meczu, rzucił w niego kubkiem z piwem. Fan nie trafił, bo trenera Bayernu w ostatniej chwili odciągnął trener Vlf Bochum Thomas Reis. Tutaj więcej o tym incydencie.

Niemieckie media rozsmarowują teraz Kovaca, wyśmiewają jego decyzje. Piszą, że niemal zakończyły się żenadą, a po decyzji o posadzeniu Lewandowskiego na ławce rezerwowych, kibice mogli przecierać oczy ze zdumienia. Choć trener wyjaśniał jeszcze przed spotkaniem, że Polak grał ostatnio bardzo dużo, dużo podróżował, również z reprezentacją.

Fani Bayernu wyżywają się na forach internetowych, komentując że Kovac jest najgorszym trenerem Bayernu od dziesięcioleci. A szefowie trenera - na razie milczą. Mistrz Niemiec awansował do 1/8 finału Pucharu Niemiec, jest drugi w Bundeslidze i prowadzi w swojej grupie w Lidze Mistrzów.

Zobacz wideo: "Lewy" - mistrz rzutów karnych

Źródło artykułu: