Wypowiedzi po finale Pucharu Konfederacji

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Brazylijczycy nie ukrywają swojej radości po triumfie w Pucharze Konfederacji, natomiast selekcjoner Stanów Zjednoczonych rozczarowania. Pięciokrotni Mistrzowie Świata obronili trofeum wywalczone w 2005 roku i po raz trzeci w historii mogli wznieść Puchar Konfederacji ku górze.

W tym artykule dowiesz się o:

Trener reprezentacji USA - Bob Bradley nie ukrywa swojego rozczarowania po porażce. Jego podopieczni do przerwy prowadzili z Canarinhos już różnicą dwóch bramek, ale ostatecznie musieli uznać wyższość Brazylijczyków.

- Trudno nam zaakceptować tą porażkę, jesteśmy rozczarowani. Po tym, jak zaraz na początku drugiej połowy Brazylia strzeliła nam swoją pierwszą bramkę to wiedziałem, że będzie ciężko. To był decydujący moment - stwierdził.

- Z naszej postawą w przekroju całego turnieju jesteśmy zadowoleni, ponieważ teraz przyszło nam zagrać z wyjątkową drużyną. Nie tylko my, ale wszyscy darzą Brazylię szacunkiem. Nigdy nie chcieliśmy niczego udawać, przystępowaliśmy do tego finału z myślą, że przyjdzie nam zagrać z jedną z najlepszych drużyn na świecie - dodał.

Ricardo Kaka ciesz się z triumfu w Confederations Cup i wrócił pamięcią do finału Ligi Mistrzów z 2005 roku, kiedy to broniąc barw Milanu jego klub prowadził z FC Liverpoolem już 3:0, aby ostatecznie przegrać po serii rzutów karnych. Najlepszy piłkarz Pucharu Konfederacji cieszy się, że teraz był po przeciwnej stronie i to jego zespół odrabiał straty, ostatecznie odnosząc zwycięstwo.

- To był nadzwyczajny wieczór dla Brazylii, zrobiliśmy coś niemożliwego. Kiedyś byłem po przeciwnej stronie i nasz przeciwnik odrabiał straty, teraz było odwrotnie i cieszę się z tego - powiedział.

- Mój gol w rzeczywistości padł, chociaż sędzia uznał inaczej, ale najważniejsze dla mnie jest to, że Brazylia ostatecznie odniosła zwycięstwo - dodał.

- Ja najlepszym piłkarzem Pucharu Konfederacji? Jeśli zostałem w ten sposób wyróżniony, to przede wszystkim zasługa Milanu i Włoch - zakończył.

Carlos Dunga powiedział wprost, że ani przez chwilę nie zwątpił w swoich podopiecznych, na co dowodem jest brak zmian w przerwie meczu. Selekcjoner ma nadzieję, że dla popularnych Kanarków Republika Południowej Afryki będzie równie szczęśliwa za rok.

- Nigdy nie zwątpiłem w to, że uda nam się odrobić dwie bramki straty. Drużyna w przerwie była bardzo rozczarowana, ale wierzyła w to, że jeden gol może zmienić wszystko. Bardzo chcieliśmy wygrać Puchar Konfederacji - stwierdził.

- Bardzo wierzę w moich piłkarzy, inaczej nie zostałbym trenerem. Na początku rozczarowywaliśmy, ale w końcówce widziałem, że znajdujemy się w wielkiej formie, przede wszystkim w ostatnich minutach finału. W meczu ze Stanami Zjednoczonymi pokazaliśmy wspaniały charakter. W pewnym momencie musieliśmy dokonać korekt w ustawieniu i dzięki temu strzeliliśmy trzy bramki. Dokonałem także podwójnej zmiany, a Elano wprowadziłem, bo to znakomicie grający taktycznie piłkarz. Wiele piłek przechodzących przez środek pola właśnie on przechwytywał - dodał.

- Luis Fabiano? Jestem bardzo zadowolony z niego, bo jest w wielkiej formie i strzela wiele bramek - kontynuował.

- Mistrzostwa Świata? Mam nadzieję, że moi podopieczni będą wówczas w jeszcze wyższej formie, niż podczas Pucharu Konfederacji. Najważniejsze by ciężko pracować i wyeliminować błędy, które popełniamy - powiedział.

- Stany Zjednoczone? To poukładana drużyna, wiem o tym od 1994 roku. To był znakomity mecz, a przyszło nam zmierzyć się ze znakomicie poukładaną taktycznie drużyną. Przeciwko nim zawsze wygrywaliśmy, cieszę się, że tak było i tym razem, ale nie jest powiedziane, że zawsze tak będzie - mówił.

- Droga po Puchar Konfederacji? Wszystkie mecze były bardzo trudne, ale kiedy ma się do swojej dyspozycji samych profesjonalistów, to każdy problem jest do przezwyciężenia. Przygoda z turniejem w Republice Południowej zakończyła się dla nas sukcesem. Być może Mistrzostwa Świata, które zostaną rozegrane w przyszłym roku nie zostaną przygotowane do perfekcji, ale najważniejsze jest to, że odbędzie się mundial, a RPA jest bardzo gościnne - zakończył.

Lucio po nieudanym sezonie w barwach Bayernu Monachium w końcu ma powody do radości. Brazylijczyk cieszy się, że jego gol zagwarantował Brazylii sukces i nie ukrywa, że ta bramka wiele dla niego znaczy.

- To był dla mnie bardzo trudny sezon. Decydujący gol zdobyty przeze mnie w finale wiele dla mnie znaczy. Zwyciężyć odrabiając straty to zawsze coś pięknego, zwłaszcza że w pierwszej połowie mieliśmy sporo problemów. Na szczęście wszystko się dla nas dobrze skończyło - powiedział.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)