PKO Ekstraklasa: Legia - Raków. Jarosław Niezgoda pokazał, kto rządzi w ataku Legii. Nowe otwarcie dla napastnika

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Jarosław Niezgoda
PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Jarosław Niezgoda
zdjęcie autora artykułu

- Czuję, że udowodniłem, że zasługuję na miejsce w pierwszym składzie - uśmiechnął się po meczu z Rakowem Częstochowa Jarosław Niezgoda. Napastnik Legii Warszawa ustrzelił w niedzielę hat-tricka.

[tag=53143]

Jarosław Niezgoda[/tag] w pierwszych kolejkach PKO Ekstraklasy jest w niebywałej formie. Napastnik w dwóch ostatnich meczach strzelił dla Legii Warszawa pięć goli. Aż trzy z nich w niedzielnym meczu z Rakowem Częstochowa (3:1). To jego pierwszy hat-trick w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Polak po ostatnim gwizdku zabrał piłkę ze sobą, zebrał podpisy i zachowa na pamiątkę.

Niezgoda w końcu przypomniał też o sobie kibicom. Po rozprawieniu się z beniaminkiem został ulubieńcem trybun. Kibice przy Łazienkowskiej głośno skandowali jego imię.

ZOBACZ WIDEO Serie A. Juventus - Napoli: Genialne widowisko! 7 goli, wielki powrót i dramat Koulibaly'ego [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Teraz napastnik przeżywa piękny okres. Niemal całe minione rozgrywki stracił przez problemy zdrowotne. Najpierw wykryto u niego problemy z sercem. Kiedy wrócił do treningów, doznał kontuzji pleców, a potem naderwał mięsień dwugłowy.

- Tamten sezon do zapomnienia. Już wtedy miałem myśli, że wejdę i przypomnę o sobie kibicom, ale przytrafiło się dużo urazów. Forma nie była taka, jak bym chciał - mówił po meczu z Rakowem Niezgoda.

- U napastnika to moment. Zdobywasz kolejne bramki, sytuacja toczy się w inną stronę. Taka jest robota napastnika. Może grać dobrze, nawet świetnie, ale jak nie będzie strzelał goli, nie będzie napastnikiem - dodał zdobywca trzech bramek dla Legii.

Nowe otwarcie i zmiana hierarchii

W ten sposób najlepiej udowodnił Aleksandarowi Vukoviciowi, kto powinien być pierwszym napastnikiem. W kluczowych meczach eliminacji Ligi Europy Serb stawiał na nieskutecznego Sandro Kulenovicia. Kosztem Niezgody i Carlitosa. - Czuję, że udowodniłem, że zasługuję na miejsce w pierwszym składzie - uśmiechnął się Polak. - To dla mnie nowe otwarcie - dodał.

Swój niedzielny występ 24-latek ukoronował trafieniem z rzutu karnego. Dopiero po długich namowach kolegów podszedł do piłki ustawionej na 11. metrze i pokonał Michała Gliwę. - Nie chciałem strzelać karnego, bo nie byłem wyznaczony - wyjaśnił. - Jeszcze tego nie mam. Karne trzeba umieć wykonywać. To nie jest takie proste, że podchodzisz i strzelasz. A w tych czasach napastnicy mają to opanowane do perfekcji. Warto nad tym popracować.

Po znakomitym meczu z Rakowem na nowo obudziły się pytania, czy z Niezgodą w składzie Legia nie awansowałaby do fazy grupowej Ligi Europy. - Nie wypada mi się wypowiadać na ten temat. Tak zdecydował trener. Miał inny plan, żebym wszedł w drugiej połowie i możliwie przechylił szalę na naszą korzyść - skomentował rewanżowe stracie z Rangers FC.

O reprezentacji Polski napastnik Legii na razie nie chce rozmawiać. - Na razie o tym nie myślmy - tonuje nastroje. - Jeszcze dwa tygodnie temu byłem w zupełnie innym miejscu. Cel jest cały czas ten sam: utrzymać zdrowie i dobrą formę.

Czytaj też: -> Sandro Kulenović nie zagrał. Aleksandar Vuković potwierdził negocjacje z Dinamem Zagrzeb -> Startuje zgrupowanie reprezentacji Polski przed meczami ze Słowenią i Austrią

Źródło artykułu: