Korona - Legia: scyzoryki nie biorą jeńców. Mistrz Polski poległ w Kielcach

Zdjęcie okładkowe artykułu: Newspix / PIOTR KUCZA/FOTOPYK / NEWSPIX.PL / Na zdjęciu: radość piłkarzy Korony Kielce
Newspix / PIOTR KUCZA/FOTOPYK / NEWSPIX.PL / Na zdjęciu: radość piłkarzy Korony Kielce
zdjęcie autora artykułu

Miał być hit kolejki. I był. Korona udowodniła, że nie boi się mistrza Polski i przy komplecie widzów pokazała wszystko co ma najlepszego. Efekt? Zwycięstwo 3:2 (2:1) i awans na ligowe podium.

W tym artykule dowiesz się o:

- Mamy pełną świadomość tego, dokąd jedziemy, ale jedziemy tam w pełni zmotywowani. To będzie mecz pomiędzy drużynami, które w tym sezonie grają najlepszą piłkę - mówił przed rywalizacją w Kielcach Romeo Jozak. Jego Legia wygrała pięć ostatnich spotkań. Tym razem trafiła na godnego rywala - gospodarze nie przegrali w lidze od połowy września, a przed własną publicznością odprawili kolejno: Termalikę, Sandecję, Wisłę Kraków, Wisłę Płock oraz Śląsk - mistrzowie Polski mieli być ich kolejną ofiarą.

Sobotni pojedynek awizowano jako hit 17. kolejki. Kibice oczekiwali emocji oraz goli. I nie musieli na nie czekać zbyt długo. Cieszący się świetną serią 315 minut bez straconego gola Maciej Gostomski już po pierwszej akcji przyjezdnych wyciągał futbolówkę z siatki. Kasper Hamalainen idealnie dograł na głowę Jarosława Niezgody, a ten trafił po raz szósty w sezonie.

Fani ze stolicy byli w euforii. Ich drużyna rozpoczęła najlepiej jak to możliwe. Ale koroniarze nie zamierzali się temu przyglądać. Niesieni dopingiem 15 tysięcy gardeł nękali Arkadiusza Malarza, lecz ten latał między słupkami jak natchniony - najpierw zatrzymał próbę Gorana Cvijanovicia a następnie uratował zespół po interwencji Inakiego Astiza. - Popełniamy błędy, ale na szczęście za nie nie płacimy - stwierdził niedawno Jozak. Faktycznie. Legioniści w kilku sytuacjach mieli furę szczęścia.

To nie było jednak tak, że tylko Korona naciskała. Nastawieni na kontry zawodnicy z Warszawy korzystali na "elektrycznej" postawie niektórych rywali. Efekt mógł przyjść w 31. minucie, gdy Guilherme obił poprzeczkę! Brazylijczyk, który z powodu kontuzji przedwcześnie zszedł do szatni, miał czego żałować, bowiem miejscowi przypuścili kolejny szturm na bramkę Legii. I tym razem okazał się on skuteczny - podwójnie. Najpierw wrzutkę z prawego skrzydła wykorzystał Elia Soriano, a kilka chwil później w objęciach kolegów utonął Ken Kallaste. Czy powinien? Sędzia po analizie VAR uznał, że spalonego nie było i gol ekipie Gino Lettieriego się należał.

ZOBACZ WIDEO: Bartosz Sarnowski o meczu na Legii: Tak nie powinno być

Przy Ściegiennego przekonywali, że komplet na trybunach to nie zasługa renomowanego przeciwnika a rewelacyjnej postawy złocisto-krwistych w obecnym sezonie. Odwrócenie wyniku w pierwszej połowie kazało się nad tą tezą poważnie zastanowić. Co na to 12-krotni mistrzowie Polski? Podkręcili tempo i zaczęli stosować prostopadłe podania. Taktyka ta okazała się trafiona, bo po jednym z nich w 52. minucie Kasper Hamalainen nie dał szans Gostomskiemu.

Wszystko zaczęło się od nowa. Korona siłowała się w ataku pozycyjnym - zamykając momentami zespół Jozaka na jego połowie - zaś goście ponownie postawili na kontry. Niewiele brakowało, a takie szybkie wyjście na gola zamieniłby Michał Kucharczyk - na drodze stanął słupek!

Upływający czas nie powodował, że poziom emocji opadał. Wręcz przeciwnie. Zawodnicy z woj. świętokrzyskiego za wszelką cenę chcieli "ukąsić" faworyta raz jeszcze, dlatego na murawie zameldował się Jacek Kiełb. Ulubieniec kieleckiej publiczności w 79. minucie dostał idealne podanie od Łukasza Kosakiewicza (druga asysta - przyp. red.) i z bliska zdobył gola. Znów były wątpliwości, moment nerwowego oczekiwania, ale i tym razem arbiter nie zmienił zdania.

Legia do ostatnich chwil walczyła o remis. Skończyło się na chęciach i szóstej wyjazdowej porażce w sezonie. Korona zaskoczyła? Nie, teraz można śmiało stwierdzić, że pokazała swoje i w nagrodę wskoczyła na podium Lotto Ekstraklasy.

Korona Kielce - Legia Warszawa 3:2 (2:1) 0:1 - Jarosław Niezgoda 2' 1:1 - Elia Soriano 39' 2:1 - Ken Kallaste 42' 2:2 - Kasper Hamalainen 52' 3:2 - Jacek Kiełb 79'

Składy:

Korona Kielce: Maciej Gostomski - Łukasz Kosakiewicz, Bartosz Rymaniak, Adnan Kovacević, Ken Kallaste - Marcin Cebula, Jakub Żubrowski, Mateusz Możdżeń, Goran Cvijanović (54' Radek Dejmek) - Nika Kaczarawa (82' Dijibril Diaw), Elia Soriano (69' Jacek Kiełb).

Legia Warszawa: Arkadiusz Malarz - Łukasz Broź, Maciej Dąbrowski, Inaki Astiz, Adam Hlousek - Krzysztof Mączyński, Thibault Moulin, Michał Kucharczyk (83' Armando Sadiku), Guilherme (45+1' Cristian Pasquato), Kasper Hamalainen (59' Michał Kopczyński) - Jarosław Niezgoda.

Żółte kartki: Jakub Żubrowski, Nika Kaczarawa (Korona) oraz Maciej Dąbrowski (Legia).

Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola).

Widzów: 15 200.

Źródło artykułu: