ME U-21. Maciej Sawicki: Skala trudności jest duża

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Darek Delmanowicz /
PAP / Darek Delmanowicz /
zdjęcie autora artykułu

Z sekretarzem generalnym PZPN Maciejem Sawickim porozmawialiśmy nie tylko o jego roli i kluczowych projektach związku, ale przede wszystkim o organizacji finałów Euro U-21 w Polsce, które rozpoczynają się 16 czerwca.

Adam Godlewski, "Piłka Nożna": Czy na młodzieżowych mistrzostwach Europy U-21 można zarobić?

Maciej Sawicki, sekretarz generalny PZPN: Oczywiście! Zwłaszcza w kontekście długofalowym. To generalnie jest nasza wielka inwestycja w popularyzację futbolu w Polsce. Sześć miast już od dawna jest godnie przygotowanych na przyjęcie turniejowych gości. Mówimy o Bydgoszczy, Gdyni, Kielcach, Lublinie, Krakowie i Tychach. PZPN ma znakomite relacje z lokalnymi komitetami organizacyjnymi, jak i Wojewódzkimi Związkami Piłki Nożnej, które dzięki turniejowi chcą promować swoje regiony. I robią to skutecznie. Na tegoroczne Euro U-21 przygotowanych zostało 300 tysięcy biletów, a 75 procent z tej puli było sprzedanych do początku czerwca. Wszystkie wejściówki na mecze Polaków, półfinały i finał rozeszły się niczym świeże bułeczki.

To coś niezwykłego, nigdy i nigdzie wcześniej młodzieżowe mistrzostwa nie cieszyły się taką popularnością. Polska jest krajem piłkarskim, a Polacy niezwykle oddanymi kibicami. Co zresztą najlepiej potwierdza oglądalność ćwierćfinałowego dorosłego Euro sprzed roku we Francji, gdy nasz ćwierćfinałowy mecz z Portugalią obejrzało ponad 16 milionów widzów. Co jest absolutnym rekordem, odkąd monitoruje się oglądalność! Jako kraj jesteśmy gościnni, mamy bardzo dobre doświadczenia z finałów ME w 2012 roku, więc prognoza nie może być inna niż taka, że przeprowadzimy najlepszy turniej U-21 w historii. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.

Ile PZPN musiał wyłożyć pieniędzy na tę imprezę?

Odgrywamy rolę organizatora, ale za wszystko płaci UEFA. Zostaliśmy zobligowani do powołania krajowego komitetu organizacyjnego, tak aby w jak najlepszy sposób przeprowadzić turniej. A nie zapominajmy, że w kulminacyjnym momencie przy turnieju będzie pracowało około trzech tysięcy ludzi. Będą wśród nich również wolontariusze, ale nie zabraknie wysoko wykwalifikowanych specjalistów z UEFA, przedstawicieli Wojewódzkich Związków Piłki Nożnej i ludzi ze struktur samorządowych zaangażowanych przez każde z miast, które będzie gościć Euro U-21. Transport, bezpieczeństwo, obsługa zespołów i kibiców, sprzedaż biletów i kilka innych obszarów trzeba było dokładnie zabezpieczyć. Logistycznie to naprawdę duże wyzwanie, turniej będzie transmitowany do większości krajów na świecie, akredytowało się tysiąc czterystu dziennikarzy. Zatem nie ma słowa przesady w stwierdzeniu, że będzie to impreza na skalę światową.

[b]

Kto konkretnie stoi na czele polskiego komitetu organizacyjnego? [/b]

Prezes Boniek i ja decydujemy o sprawach strategicznych, sprawami operacyjnymi zajmuje się dyrektor turnieju, którym został Marek Doliński, na co dzień szef departamentu bezpieczeństwa i organizacji imprez w PZPN. To on wraz z zespołem odpowiada między innymi za organizację wszystkich meczów pierwszej reprezentacji, tak więc temat zna jak nikt inny. Oczywiście wykorzystaliśmy doświadczenie ludzi, którzy pracowali przy finałach Euro 2012, a także przy finale Ligi Europy w roku 2015 w Warszawie. Zatem współpraca z UEFA przy organizacji tego turnieju jest naprawdę wzorowa.

ZOBACZ WIDEO Huesca walczy z Getafe o Primera Division [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Ponownie to Martin Kallen, który przed mistrzostwami Europy sprzed pięciu lat doglądał każdego najdrobniejszego szczegółu, jest w pierwszej kolejności odpowiedzialny za sprawne przeprowadzenie turnieju?

Tak naprawdę dopiero finały będzie nadzorował osobiście, wcześniej na poszczególnych etapach przygotowań delegował do Polski osobistych wysłanników, specjalistów w poszczególnych dziedzinach, którzy z nami blisko współpracowali od ponad dwóch lat.

Procedury są podobne jak przy dorosłym Euro, to znaczy równie rygorystyczne, czy jednak trochę luźniejsze?

Identyczne! Wspólnie z UEFA odebraliśmy już wszystkie stadiony, procedury bezpieczeństwa zostały wdrożone, natomiast uczestnicy zostali zobligowani do przyjazdu do Polski co najmniej dwa dni przed rozpoczęciem turnieju. Trzy zespoły przygotowywały się zresztą do rywalizacji w młodzieżowym Euro w naszym kraju. Oprócz biało-czerwonych, którzy mieli zgrupowanie w Arłamowie, także Portugalczycy i Serbowie. Ci pierwsi na miejsce obozu wybrali Inowrocław, zaś drudzy – Gniewino. To dodatkowy zysk, bo za pobyt w Polsce wszystkich 12 uczestników UEFA zapłaci dopiero od 14 czerwca.

Żyjemy w niebezpiecznych czasach. Służby specjalne będą miały dużą rolę do odegrania przed i podczas turnieju?

Wszystko jest dopięte na ostatni guzik pod względem bezpieczeństwa, porobione zostały wszelkie niezbędne analizy, sytuacja jest na bieżąco i bardzo wnikliwie monitorowana. Mam nadzieję, że to wszystko okaże się zbędne, ale trzeba być przygotowanym na różne scenariusze. Również te najgorsze. I my na pewno jesteśmy.

Dysponujecie danymi na temat liczby obcokrajowców, którzy przyjadą na turniej?

Jeśli idzie o wstępne prognozy, to mamy – nawet już zresztą potwierdzone – deklaracje od trzech… tysięcy obywateli Szwecji, że wybierają się do Polski na Euro U-21. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że to zespół, który broni tytułu mistrza Europy w tej kategorii wiekowej, to rzecz niezwykła. Na pewno przyjedzie też wielu Niemców, choć tu nie umiem podać jeszcze dokładnych liczb. W przypadku naszych zachodnich sąsiadów logistyka jest o wiele prostsza niż u Skandynawów, w dniach meczowych mogą w komfortowych warunkach – autostradami – dojechać do Krakowa i Tychów w krótkim czasie.

A przecież także dla innych nacji nie zabraknie dodatkowego magnesu w postaci naprawdę wielkich gwiazd, które wystąpią w turnieju. W Portugalii awizowany jest przecież Renato Sanches, w Hiszpanii Marco Asensio z Realu Madryt czy Saul Niguez z Atletico Madryt. Młodzieżowe Euro nieprzypadkowo bywa nazywane przedsionkiem do wielkich karier, w poprzednich edycjach wypromowało i ugruntowało pozycje wielu świetnych zawodników. W MME występowali choćby Laurent Blanc, Luis Figo, Zinedine Zidane, Michael Ballack, Raul, Mesut Oezil czy Juan Mata. Główne motto turnieju – dzisiaj gwiazdy, jutro supergwiazdy – jest zresztą nieprzypadkowe.

Nie boli zatem, że naszych dwóch supergwiazd z SSC Napoli, czyli Arka Milika i Piotra Zielińskiego, kibice nie zobaczą w polskim turnieju?

Trudno rozpatrywać ich absencję w takich kategoriach, skoro jako federacja nie mieliśmy na to żadnego wpływu. Turniej odbywa się poza oficjalnym kalendarzem FIFA, więc tylko od dobrej woli klubów zależy, czy zwolnią piłkarzy do reprezentacji młodzieżowych. Napoli nie udzieliło wymaganej zgody, i trzeba było przejść nad tym do porządku dziennego. Choć oczywiście jest to temat do wielkiej dyskusji, w identycznym terminie odbywa się przecież Puchar Konfederacji w Rosji, na który kluby są zobligowane puścić piłkarzy. Zatem i druga impreza pod względem ważności i wielkości także powinna zostać – i to wiele lat temu – objęta kalendarzem FIFA. Osobiście też mam poczucie niedosytu, skoro z jednej strony mamy wielką imprezę, historyczny turniej, natomiast z drugiej – nie możemy wystawić dwóch najważniejszych zawodników.

Młodzieżówka Marcina Dorny ma w Arłamowie porównywalne warunki do tych, jakie przed rokiem zastała tam drużyna Adama Nawałki?

Zupełnie nie oszczędzaliśmy na przygotowaniach. Zrealizowaliśmy wszystkie postulaty trenera Dorny, wiele schematów podczas pobytu reprezentacji młodzieżowej w Arłamowie zostało po prostu powtórzonych sprzed roku. Wszystkim zależy na dobrym wyniku sportowym, którego bez przygotowań w komfortowych warunkach trudno byłoby w ogóle się spodziewać.

Dobry wynik sportowy, czyli konkretnie jaki?

Wyjście z grupy będzie oznaczało półfinał mistrzostw i taki cel sobie stawiamy. Pierwszy raz w tej kategorii wiekowej startuje 12 zespołów, i tylko zwycięzcy trzech grup oraz najlepszy zespół z drugiej pozycji wystąpią w strefie medalowej, zatem skala trudności jest duża.

Za realizację sportowego planu PZPN przewidział premię dla zespołu Dorny?

Tak, będzie stosowna nagroda! Przygotowana zresztą z inicjatywy PZPN, zawodnicy czy trener w ogóle nie myśleli przed rozpoczęciem zgrupowania o premiach. Chcieli jak najlepiej przygotować się do turnieju, zagrać dla kraju i maksymalnie wykorzystać witrynę promocyjną, jaką stanowią młodzieżowe mistrzostwa Europy. Na turniej przyjadą przecież skauci najlepszych klubów, i będzie można pokazać się tak naprawdę całemu światu. Z pewnością wielu zawodników zmieni kluby na lepsze, miejmy nadzieję, że wśród nich znajdzie się także duża grupa naszych rodaków. A na pewno kadrowicze trenera Dorny mają szansę, żeby zapisać się w notesach ważnych osób. Dlatego zaczęli od formy, nie od kwestii finansowych.

Ile zatem związek zapłaci drużynie za sukces? To sprawa między federacją a drużyną.

Przypomnij, proszę, ile PZPN zarobił na organizacji finału LE w 2015 roku w Warszawie.

Kilka milionów złotych, ale akurat nasz zysk był w tym projekcie drugorzędny. Za wszystko płaciła UEFA, dlatego najistotniejsze było zdobycie doświadczenia i zaprezentowanie, że pod względem organizacyjnym trzymamy najwyższe możliwe standardy. Celem związku nie było zarabianie, tylko podwójna promocja. To znaczy promocja Polski i Warszawy poza granicami, oraz promocja futbolu w naszym kraju. Pieniądze są oczywiście ważne, bo lepiej je mieć niż nie, i później inwestować w rozwój dyscypliny, ale na nich przy takich okazjach świat się nie kończy.

Rozumiem, że na Euro U-21 PZPN zarobi więcej?

Generalnie turniej nie ma na celu przyniesienia zysku, ale znając nasze kompetencje w organizacji imprez – z pewnością na tym nie stracimy. UEFA docenia sprawną organizację i nie szczędzi premii dla federacji za dobrze wykonane zadania.

A co zostanie w Polsce po turnieju MME?

Po Euro 2012 zrobiliśmy skok cywilizacyjny, wszystkie duże przedsięwzięcia infrastrukturalne, które nadal są prowadzone, tak naprawdę są dopełnieniem tamtego wydarzenia. Za kilka lat Polska zostanie w pełni opleciona siecią autostrad i dróg ekspresowych, i będzie to największa zasługa organizacji mistrzostw Europy. Pod względem bazy stadionowej jesteśmy obecnie w czołowej trójce w Europie. Praktycznie każde duże miasto ma nowoczesny, profesjonalny obiekt. Przed młodzieżowym Euro nie było już zatem konieczności, aby wszystko wznosić od zera, ale również poczyniono wiele inwestycji związanych z odnowieniem i rozbudową obiektów niesportowych. Piłka naprawdę nas łączy, miasta bardzo chętnie wykorzystały taką okazję jak turniej Euro U-21, żeby nie tylko się promować, ale i lekko odświeżyć.

Trudno pracować w cieniu tak charyzmatycznego prezesa, jakim jest Zbigniew Boniek?

To dobra robota. Prezes jest nie tylko twarzą całego polskiego futbolu, ale i człowiekiem czynu. Jeśli przekona się go do jakiegoś projektu, nie traci czasu na żmudne analizy, tylko daje zielone światło, aby dane przedsięwzięcie realizować. Myślę, że rozumiemy się znakomicie, czego najlepszym efektem jest to, gdzie PZPN jest teraz, a gdzie był jesienią 2012 roku.

Żyjemy jednak w takich czasach, że nawet ludzie od czarnej roboty pracują – również na boisku – przede wszystkim na własne nazwisko. Tymczasem u boku Bońka trudno zaistnieć w przestrzeni publicznej. Nawet sekretarzowi generalnemu.

Nie ma lepszej promocji własnego nazwiska niż dobra praca. To, czy jest się w mediach bardziej, czy mniej obecnym, jest z mojego punktu widzenia nieistotne. Na końcu i tak liczy się tylko to, co zostało zrobione. Funkcja sekretarza generalnego jest związana przede wszystkim z pracą operacyjną, administracyjną, wykonawczą, a nie polityczną. Trzy lata z rzędu jako PZPN otrzymujemy nagrodę w kategorii najlepiej zarządzana organizacja sportowa, i to jest moją najlepszą wizytówką. No i potwierdza, że to, co robimy, jest doceniane.

Twoi poprzednicy mieli inny pogląd na kwestię lansowania się na stanowisku sekretarza...

…no i wszyscy wiemy, jak na tym wyszli. I jaki był wizerunek naszego futbolu, w którym kierunku to wszystko zmierzało. Dlatego – dziękuję, nie zamierzałem i nie zamierzam iść taką drogą. Dobrze czuję się w PZPN, dobrze się czuję w tym, co robię. Nawet jeśli ktoś uważa, że notorycznie pozostaję w cieniu.

W statucie PZPN widniał zapis, że sekretarz generalny PZPN zarabia 75 procent pensji prezesa. 75 razy 0, bo tyle oficjalnie pobiera Boniek, daje 0. Chyba zatem naprawdę bardzo lubisz tę robotę?

(ze śmiechem) To stare uchwały, które dawno zostały zniesione, a były śmieszne. W poważnym biznesie nie miałyby prawa zaistnieć. Jestem zatrudniony w PZPN i dobrze wynagradzany, nie pracuję społecznie.

Które osiągnięcia federacji w ostatnich latach uważasz za swoje największe osobiste sukcesy?

Nie chciałbym czegokolwiek sprowadzać do moich indywidualnych zasług, w federacji pracuje około stu osób i każda z nich jest zaangażowana w większym lub mniejszym wymiarze w poszczególne projekty. Do tego dochodzi kluczowa rola zarządu PZPN, który jest organem decyzyjnym. Osiągnięcie, z którego możemy być najbardziej dumni, to fakt, że odbudowaliśmy zaufanie do polskiej piłki. Wizerunek związku został totalnie odmieniony – z niezwykle negatywnego na bardzo pozytywny. To jest mocny fundament do dalszej promocji i rozwoju piłki nożnej w naszym kraju. W prostej linii przełożyło się to na postrzeganie PZPN przez sponsorów. Urzędujemy nieco ponad cztery lata, i w tym czasie budżet zwiększył się ponad dwukrotnie.

Odziedziczyliśmy po poprzednikach 90-milionowy, natomiast w 2016 roku, w którym reprezentacja startowała w turnieju Euro we Francji, był on już niemal 230-milionowy! Wypracowane przychody płyną do klubów, do piłki amatorskiej, i idą na różne inicjatywy, które przyczyniają się do rozwoju futbolu w kraju. Choćby na Centralną Ligę Juniorów, która teraz będzie rozgrywana już w trzech rocznikach: do lat 19, 17 i 15. Zaś koszty w całości pokryje PZPN. Na ten cel wyłożymy ponad 6 milionów złotych w skali roku. Odbudowaliśmy rangę Pucharu Polski, dziś finał na Stadionie Narodowym nie odbiega pod względem organizacyjnych standardów i zainteresowania kibiców od tego, co dzieje się w Anglii na Wembley czy na Stadionie Olimpijskim w Berlinie.

Rozwinęliśmy dziecięcy turniej o Puchar Tymbarku. Obecnie startuje w nim ponad 320 tysięcy dzieciaków, co czyni go największym w Europie. Wprowadziliśmy Akademię Młodych Orłów, mamy już 25 oddziałów, a docelowo ma ich być 35. Za darmo, w trzech kategoriach wiekowych: Skrzaty (6-7 lat), Żaki (8-9 lat) oraz Orliki (10-11 lat) pod okiem wyspecjalizowanych trenerów i według centralnego planu treningowego przygotowanego przez Komisję Techniczną PZPN. Przejęliśmy finansowanie sędziów w pierwszej, drugiej i trzeciej lidze, na co wydajemy blisko 5 milionów złotych w skali sezonu. Za chwilę wprowadzimy VAR. Pierwszej lidze pomogliśmy chyba najbardziej, zarówno od strony organizacyjnej, jak i marketingowej, aż po znalezienie partnera telewizyjnego i sponsorów ligi…

…oraz poprzez dofinansowanie obiecane przed ostatnim zjazdem PZPN.

Owszem, dofinansowaliśmy kluby po to, aby jeszcze szybciej profesjonalizowały pewne aktywności w dobrze zarządzanych klubach. Jest szansa, że dzięki temu zaplecze ekstraklasy będzie się harmonijnie rozwijało, co leży w interesie polskiej piłki.

Jaką część budżetu udało się pozyskać od sponsorów?

Budżet PZPN opiera się na czterech najważniejszych filarach. Pierwszy to prawa telewizyjne. Zostały scentralizowane przez UEFA i sprzedane do 2018 roku, ale my zdołaliśmy już przedłużyć umowę do roku 2022 i tak naprawdę wzrost z tego tytułu przekroczy 80 procent.

Drugi to prawa marketingowe. Dziś związek pracuje z ponad 40 partnerami biznesowymi. Są wśród nich sponsorzy reprezentacji Polski, Pucharu Polski, a także sponsorzy piłki dziecięcej. Udało się pozyskać partnera także dla sędziów, co przed pięcioma laty było nie do pomyślenia. Mamy ponad 20 licencjobiorców, którzy produkują gadżety z wizerunkami reprezentantów i znakami towarowymi federacji. Ostatni z wymienionych aspektów działalności stworzyliśmy od zera, i zostaliśmy za to docenieni przez UEFA za najlepszy projekt komercyjny w Europie.

Trzecia gałąź, którą mocno rozwinęliśmy, to przychody z dnia meczowego. Pomysł stworzenia z PGE Narodowego domu reprezentacji Polski przyczynił się do rekordowych frekwencji w skali europejskiej (druga po Anglii frekwencja w Europie podczas eliminacji ME we Francji), co wymiernie przełożyło się na rekordowe wpływy z biletów i pakietów biznesowych w wysokości 38 milionów złotych. W tym roku będzie podobnie, mimo że ceny biletów utrzymujemy na niezmiennym poziomie, to jest 200, 160 i 100 złotych.

A gdybyśmy pierwszą kategorię na mecz z Rumunią zrobili po 800 złotych, też szybko sprzedalibyśmy wszystkie; takie jest bowiem zapotrzebowanie. Czwartym filarem są granty i dotacje z UEFA oraz FIFA, które dostają wszystkie zrzeszone federacje. Na przykład za awans do finałów Euro 2016 każda federacja otrzymała 8 milionów euro, do tego doszły premie za wyniki sportowe. W sumie około 50 milionów złotych trafiło na nasze konto z tytułu występu w finałach mistrzostw Europy.

Są granice finansowe, których nie może przekroczyć selekcjoner Adam Nawałka?

Nie podchodzimy do tego w ten sposób. Musimy mieć wszystko, co jest niezbędne do pracy sztabu reprezentacji, a trener Nawałka jest profesjonalistą, więc wie, co naprawdę jest potrzebne. Zdajemy sobie sprawę, że stawka w szerokiej czołówce zespołów narodowych jest tak wyrównana, że o wynikach decydują naprawdę małe detale. Dlatego też inwestujemy we wszystko, co może pomóc w odniesieniu sukcesu sportowego, począwszy od zasobów ludzkich, na technologii kończąc. Dbamy też o komfort i warunki pobytowe reprezentacji. Proszę jednak pamiętać, że PZPN to nie tylko pierwsza reprezentacja, mamy w sumie 17 drużyn narodowych, męskich i kobiecych w różnych kategoriach wiekowych, więc ich utrzymanie to istotny punkt budżetu związku.

Na podstawie umów dostajecie sprzęt od Nike tylko dla pierwszej reprezentacji?

Nie, po renegocjacjach umowy dostajemy sprzęt dla wszystkich 17 reprezentacji. A także wynagrodzenie za to, że związek ubiera kadrowiczów właśnie u tego, a nie innego producenta. Za wynik sportowy oczywiście też. Nie musimy już dla nikogo kupować sprzętu…

…ewentualnie buty dla reprezentantek, które narzekają, że nie mają w czym grać.

Kiedy wprowadzimy nową kolekcję, nie będzie z tym najmniejszego problemu. Po prostu nie było butów w poprzedniej partii sprzętu, która była przewidziana dla piłki kobiecej. W futbolu męskim nie ma tego problemu, każdy gra w swoich butach, a większość kadrowiczów ma indywidualne umowy z producentami obuwia.

Ile wydaliście kasy na zmianę postrzegania związku?

Podobno ogromne sumy, w tym na wielu przychylnych dziennikarzy (śmiech). A poważnie – jedyna znacząca inwestycja dotyczy budowy portalu Łączy Nas Piłka. Już teraz możemy stwierdzić, że były to jedne z najlepiej wydanych pieniędzy. Portal ma już ponad 5 milionów odsłon miesięcznie i blisko milion unikalnych użytkowników. Pokazujemy tam kuchnię reprezentacji Polski, a także prezentujemy wyniki wszystkich meczów rozgrywanych w naszym kraju. Czyli około 10 tysięcy spotkań w każdy weekend, wśród których 99 procent meczów to piłka amatorska.

To świetna witryna promocyjna, która służy propagowaniu futbolu w Polsce jak żadna inna. Idziemy jednak dalej, za chwilę stworzymy unikatową bibliotekę piłkarstwa polskiego, gdzie w jednym miejscu kibice będą mieli dostęp do wszystkich archiwalnych meczów reprezentacji Polski. Będzie możliwość obejrzenia za darmo historycznych bramek, skrótów bądź całych spotkań z udziałem naszej drużyny narodowej.

10 miejsce reprezentacji w światowym rankingu pomaga w twojej robocie?

Przede wszystkim – cieszy. Możemy być dumni, że reprezentacja ma swoją powtarzalność. Nawet jeśli nie gra pięknie, i ma w trakcie spotkań różne momenty, to na koniec i tak potrafi przesądzić losy rywalizacji na swoją korzyść. Za chwilę ranking się przyda, mówię o tym prowadzonym przez UEFA, w którym plasujemy się na dziewiątym miejscu, bo w Lidze Narodów, która ruszy jesienią 2018 roku w grupie – o najwyższe pieniądze – zagra 12 zespołów. Ta klasyfikacja jest inaczej liczona niż ranking FIFA, ale to tylko dowodzi, że niezależnie od przyjętej metodologii nasz zespół mieści się w topie 10. A stawki w grupie A Ligi Narodów będą konkretne. Już za udział będzie to 1,5 miliona euro, a za wygranie grupy – kolejne 1,5 miliona.

Jaka była twoja rola przy wyborze Bońka do Komitetu Wykonawczego UEFA? Bardzo cię chwalił. Za co?

To przyjemne, że prezes mnie docenił w tej kwestii, ale wybór zawdzięcza przede wszystkim… sobie. Dzięki historii, jaką napisał, będąc piłkarzem, ale też w roli szefa PZPN. Wszyscy w Europie widzą, co się u nas zmieniło, powszechnie nas chwalą, i pokazują niektóre z naszych projektów jako wzorce. Wiele osób z zagranicy chciało mieć tak mocną osobowość w Komitecie Wykonawczym, na dodatek wywodzącą się ze średniej federacji. Liczba głosów – 82 procent poparcia – którą otrzymał prezes, była naprawdę imponująca.

Po październikowych wyborach media przychylne PZPN zawyrokowały, że w następnej kadencji – gdy Boniek już nie będzie mógł wystartować – stoczysz walkę o prezesurę z Markiem Koźmińskim, obecnym wiceprezesem federacji ds. szkoleniowych. Prawda czy fałsz?

Powiem wprost: mnie to kompletnie nie interesuje! Bardzo dobrze odnajduję się w tym, co teraz robię. Odpowiadają mi obowiązki sekretarza generalnego i tylko na tym chcę się koncentrować.

Czyli Koźmiński może spać spokojnie?

Powtórzę: robię to, co lubię, a co będzie za trzy lata – nie wiem. Perspektywa czasowa jest zbyt odległa, żeby w ogóle się nad nią pochylać. Wy, dziennikarze, jesteście od tego, żeby spekulować, lubicie to, i jest to wasze prawo.

Do nowej siedziby w tej kadencji PZPN już raczej się nie przeprowadzi.

Nie, w każdym razie dziś nic na to nie wskazuje. Od dawna chcemy zakupić grunt w niecce Stadionu Narodowego – bez protekcji, na zasadach rynkowych – i tam przenieść siedzibę, ale Ministerstwo Sportu i spółka PL 2012+ bardzo opieszale rozpatrują nasze wnioski. Jeśli sprawy nabrałyby przyspieszenia i udałoby się zamknąć temat – byłoby super, w końcu po to zgłosiliśmy akces. Natomiast jeśli nic nie pójdzie do przodu w kwestii odkupienia działki, nie będziemy się skarżyć. Jesteśmy zadowoleni z obecnej lokalizacji siedziby PZPN, którą powiększyliśmy, zaaranżowaliśmy w nowoczesny sposób i dobrze nam służy.

A co się stało z działką kupioną podczas kadencji Grzegorza Laty?

Nadal stanowi majątek związku. Jest wystawiona na sprzedaż, ale jakoś nie widać chętnych do nabycia za cenę, która została wówczas zapłacona. Jeśli zatem miałbyś wolne środki i byłbyś zainteresowany, zapraszam do rozmów…

Źródło artykułu: