Matus Putnocky: W Ruchu miałem łatwiej, ale w Lechu jest więcej wyzwań

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Paweł Berek
WP SportoweFakty / Paweł Berek
zdjęcie autora artykułu

Słaby poprzedni sezon nie zraził Matusa Putnocky'ego do Lecha. Mimo trudnej walki z Jasminem Buriciem i beznadziejnego startu jego zespołu, Słowak liczy na regularne występy, a także sukces na koniec rozgrywek.

W tym artykule dowiesz się o:

WP SportoweFakty: W meczu z Podbeskidziem zagrał pan na tyle dobrze, że trener Jan Urban nie zawahał się postawić na pana po raz drugi. Zwycięskie starcie z Cracovią to kolejny krok do miejsca w podstawowym składzie na dłużej?

Matus Putnocky: Cieszę się, że mamy dobre wyniki. Przy golu dla Cracovii nie miałem nic do powiedzenia, ale prawda jest taka, że Jasmin Burić też nie mógł nic poradzić przy bramkach, które traciliśmy wcześniej. Trener uznał, że należy zrobić zmianę i ja na tym zyskałem. Zobaczymy co będzie za tydzień w Niecieczy.

Toczycie z Jasminem Buriciem dość trudną rywalizację, bo patrząc z boku ciężko tu wskazać lepszego i w innych klubach pewnie obaj mielibyście miejsce w podstawowym składzie.

- Nie mamy łatwo. Uważam, że Jasmin jest bardzo dobrym bramkarzem. Obaj sobie kibicujemy i myślę, że tak to powinno wyglądać wszędzie.

ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": twarze Rio de Janeiro (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Nie ma żadnych napięć między wami?

- Absolutnie nie ma o czymś takim mowy.

Panu w Poznaniu o miejsce w składzie jest jednak zdecydowanie trudniej niż wcześniej w Ruchu Chorzów.

- Tam broniłem zawsze i przez to czułem się mocniejszy, bo byłem numerem jeden. W Poznaniu rywalizacja jest oczywiście większa.

Czy właśnie dlatego nie obawiał się pan przenosin do Lecha? Jasmin Burić jest w klubie już kilka lat, ma ugruntowaną pozycję i trudno go będzie wygryźć ze składu na dłużej.

- Takich obaw nie miałem. Oczywiście gdy otrzymałem propozycję z Poznania, to zastanawiałem się nad tą zmianą, ale nie trwało to zbyt długo. Dla mnie to jest wyzwanie.

Nie mógł się pan jednak spodziewać, że po 5. kolejce będziecie w strefie spadkowej.

- To szok chyba dla każdego zawodnika i kibica Kolejorza. Mogę mieć tylko nadzieję, że teraz - po dwóch zwycięstwach z rzędu - będzie już lepiej.

Jakie są pańskie ambicje związane z grą w Poznaniu? Co można osiągnąć w Lechu, a czego nigdy nie byłoby szans mieć w Ruchu?

- Trudne pytanie. Na początek muszę się w ogóle przyzwyczaić do innej gry. W Chorzowie miałem więcej pracy między słupkami, w Lechu tych sytuacji dla rywali jest niewiele i trzeba być cały czas skoncentrowanym.

Czy Lech wciąż uchodzi za atrakcyjnego pracodawcę dla piłkarzy z niżej notowanych klubów Ekstraklasy?

- Zdecydowanie tak. Tu zawsze walczy się o najwyższe cele, a mi zależało, by też o nie grać. Wiadomo, że początek nie jest taki, jakiego byśmy sobie życzyli, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by jeszcze zakończyć sezon sukcesem.

Było trochę zamieszania z pańskimi przenosinami do Lecha. Ruch miał pretensje, że tak szybko podpisał pan kontrakt w Poznaniu.

- Ja od razu powiedziałem włodarzom Ruchu, że jeśli dostanę dobrą ofertę, to z niej skorzystam. Wiedzieli też, że jeśli sami mi przedłożą jakąś propozycję, na pewno porozmawiamy. Takiej jednak w Chorzowie nie dostałem i stąd moja decyzja. Lech był konkretniejszy.

Rozmawiał Szymon Mierzyński

Źródło artykułu: