Franciszek Smuda: W Poznaniu można zrobić Bundesligę

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Już w czwartek Lech Poznań rozpocznie batalię w 1/16 finału Pucharu UEFA. Być może od wyników spotkań z Udinese Calcio zależeć będzie przyszłość Franciszka Smudy, którego kontrakt z Kolejorzem wygasa wraz z końcem obecnego sezonu. Szkoleniowiec nie wyklucza pozostania w stolicy Wielkopolski - czytamy na łamach Gazety Wyborczej.

W tym artykule dowiesz się o:

- Są różne propozycje, ale cokolwiek zmieniłaby tylko jedna, która zawsze tkwiła mi w głowie - Bundesliga. Musiałaby to jednak być oferta, przy której każdy mi powie: "Tego nie możesz odrzucić". Myślę bowiem, że można zrobić Bundesligę w Poznaniu. Tzn. Lech może być klubem, w którym praca będzie sprawiała przyjemność. Obecny zespół rodził się w bólach, ale dzięki temu mam jeszcze większą wiarę w to, co robię - powiedział Franciszek Smuda w rozmowie z Gazetą Wyborczą.

Trener Kolejorza nie chce wypowiadać się na temat warunków, które mogą skłonić go do przedłużenia umowy. - Moje warunki nie są istotne, liczy się tylko rozwój zespołu i klubu. Musimy jasno powiedzieć: kto, jak i za co odpowiada. Gdy podpisywałem poprzedni kontrakt, gruntownie o tym nie rozmawialiśmy. Teraz jest czas na takie rozmowy, bo ja poznałem już prezesów, a oni mnie - stwierdził.

Smuda wciąż jest wymieniany w gronie kandydatów na następcę Leo Beenhakkera w reprezentacji Polski. - Trochę doświadczenia mam, a moja praca w Poznaniu wyglądała dotąd tak, jakbym reprezentację budował. Tu nawet było trudniej, bo w reprezentacji, gdy nie masz Kokoszki, to masz inne Pierożki. Ale zawsze kogoś masz do powołania. A w Lechu, gdy jeden ma kontuzję, musisz kogoś kupić - dodał "Franz".

Opiekun Lecha przyznał także, że obecnie żyje tylko spotkaniami z Udinese Calcio. - Codziennie wieczorem oglądam któryś z meczów Udinese, a mam je wszystkie z ostatniego czasu. Solidnie analizowałem mecz z Napoli. Przed spaniem, rano jak wstaję i po śniadaniu ze 20 minut czy pół godziny. Bo gdy raz oglądam wideo, dostrzegam jedno, a cztery godziny później - co innego. Niektóre momenty spotkań rozegranych przez Udinese trzeba zobaczyć kilka razy.

Źródło artykułu: