Premier League: Cóż za thriller! Dziewięć goli w meczu Evertonu z Chelsea

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Niesamowite emocje towarzyszyły meczowi Evertonu z Chelsea w ostatnim sobotnim starciu Premier League. Kibice na Goodison Park zobaczyli aż dziewięć bramek!

W tym artykule dowiesz się o:

To, że pojedynek na Goodison Park będzie pełen emocji pokazały pierwsze trzy minuty, w których padły dwie bramki. Obie były dziełem Chelsea. Najpierw Cesc Fabregas wypuścił w bój Diego Costę, a ten mając przed sobą tylko Tima Howarda uderzył w krótki róg. Chwilę później londyńczycy cieszyli się po raz drugi, gdy Branislav Ivanović przypadkowo otrzymał futbolówkę w polu karnym Evertonu, a następnie płaskim strzałem zdobył gola. Serb w tej sytuacji znajdował się na minimalnym spalonym i bramka nie powinna zostać uznana.

Kolejne minuty nie przyniosły goli, ale fani nie mogli się nudzić. Obie drużyny wciąż prezentowały wysoki poziom. Brakowało tylko bramki The Toffees, która dałaby kontakt z rywalem. Udało się trafić do siatki gości tuż przed przerwą. Seamus Coleman idealnie zacentrował w "szesnastkę", gdzie Kevin Mirallas nabiegł na futbolówkę i pięknym strzałem głową pokonał bramkarza Chelsea.

Worek z golami rozwiązał się na dobre w 66. minucie. Eden Hazard wpadł w pole karne, a Coleman tak niefortunnie zablokował dośrodkowanie Belga, że futbolówka znalazła drogę do siatki Evertonu. Odpowiedź miejscowych nastąpiła 180 sekund później. Po składnej akcji Steven Naismith płaskim strzałem pokonał Thibauta Courtoisa.   [ad=rectangle] Sześć minut później ekipa Jose Mourinho ponownie prowadziła różnicą dwóch bramek. Nemanja Matić ze stoickim spokojem sprzed pola karnego uderzył tak, że Tim Howard nie miał szans na skuteczną interwencję. 60 sekund później padł... kolejny gol. Wprowadzony chwilę wcześniej były gracz Chelsea Samuel Eto'o wykorzystał dośrodkowanie z rzutu wolnego i uderzeniem głową znów dał nadzieję Evertonowi.

Po kolejnych 120 sekundach kibice zobaczyli następną bramkę. Jak na szkolnym boisku piłkę wymienili The Blues, a Ramires z kilku metrów zmusił do skapitulowania po raz piąty Tima Howarda. Ostatnie słowo także należało do Chelsea. Po błędzie w środkowej strefie boiska Costa "nawinął" obrońcę oraz bramkarza i z dość trudniej pozycji wpakował piłkę do siatki.

W ciągu 24 minut obie ekipy wbiły sobie aż sześć bramek, ale to Chelsea wygrała na Goodison Park 6:3.

Everton - Chelsea Londyn 3:6 (1:2) 0:1 - Diego Costa 1' 0:2 - Branislav Ivanović 3' 1:2 - Kevin Mirallas 46' 1:3 - Seamus Coleman (sam.) 66' 2:3 - Steven Naismith 69' 2:4 - Nemanja Matić 74' 3:4 - Samuel Eto'o 75' 3:5 - Ramires 77' 3:6 - Diego Costa 90'

Składy:

Everton: Tim Howard - Seamus Coleman, Phil Jagielka, Sylvain Distin, Leighton Baines, James McCarthy, Gareth Barry, Kevin Mirallas, Steven Naismith, Aiden McGeady (70' Samuel Eto'o), Romelu Lukaku.   Chelsea: Thibaut Courtois - Branislav Ivanović, John Terry, Gary Cahill, Cesar Azpilicueta, Ramires, Nemanja Matić, Willian (75' John Obi Mikel), Cesc Fabregas (88' Didier Drogba), Eden Hazard (83' Filipe Luis), Diego Costa.

Żółte kartki: Howard (Everton) oraz Costa, Fabregas, Ramires (Chelsea).

Sędzia: Jon Moss.

Źródło artykułu:
Komentarze (16)
avatar
amalfitano
30.08.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Meczu nie widziałem, ale taki wynik Chelsea na Goodison musi robić wrażenie. Tak samo duże jak wygrana Stoke w Manchesterze, dobrze, że zaraz jest Match of the day, szybko nadrobi się zaległośc Czytaj całość
SPECIAL1
30.08.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Chelsea = siła! :)  
avatar
.KSSG.
30.08.2014
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Zwycięstwo na trudnym terenie i mamy lidera niestety martwią te 3 bramki stracone i choć lepsze było by 3 :0 to przynajmniej Costa od początku o króla walczy ;-)  
avatar
.KSSG.
30.08.2014
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Zwycięstwo na trudnym terenie i mamy lidera niestety martwią te 3 bramki stracone ale przynajmniej Costa od początku o króla walczy ;-)  
avatar
AntyFarsa
30.08.2014
Zgłoś do moderacji
2
6
Odpowiedz
łopator widziales jak sie w pilke gra? liwerpul tak grac nigdy nie bedzie bo to cienki klub!