Na boisku nigdy nie będzie mszy świętej - rozmowa ze Zbigniewem Bońkiem, kandydatem na prezesa PZPN

Zdjęcie okładkowe artykułu:  /
/
zdjęcie autora artykułu

Niezbyt ciepła atmosfera przed zbliżającymi się wyborami w PZPN nie umknęła uwadze Zbigniewa Bońka. <i>- Wypowiadanie się o innych bardzo negatywnie i szukanie na wszystkich haków - nie tak powinno być. Nikt nie potrafi ze sobą spokojnie porozmawiać czy obdarzyć się odrobiną zaufania. Niech czwartek nadejdzie jak najszybciej</i> - mówi w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl.

W tym artykule dowiesz się o:

Piotr Tomasik: Kibice twierdzą, że jest pan jedyną osobą, która może coś zmienić w polskiej piłce. Nawet Franciszek Smuda, trener Lecha Poznań, ostatnio to przyznał.

Zbigniew Boniek: Zacznijmy od tego, że tą całą atmosferę przedwyborczą trzeba wyciszyć. Proszę spojrzeć, jaka wrzawa się rozpętała... To, co się w tej chwili dzieje, bardzo mnie boli. Wypowiadanie się o innych bardzo negatywnie i szukanie na wszystkich haków - nie tak powinno być. Nikt nie potrafi ze sobą spokojnie porozmawiać, obdarzyć się odrobiną zaufania czy choćby dojść do wniosku, że jak wybory wygra inny kandydat - nic się nie stanie. To jest sytuacja, z którą naprawdę od dawna nie miałem do czynienia. Dziwi mnie ten brak jakiegokolwiek umiaru i odrobiny spokoju.

Czyli to nie przypadek, że na światło dzienne wychodzą dawne sprawy kandydatów na prezesa PZPN? Nie chodzi mi tylko o pańską osobę, ale również Grzegorza Latę, na którego roznoszone są oczerniające dokumenty po redakcjach, czy Zdzisława Kręcinę, któremu niedawno postawiono zarzuty.

- To jakieś nieporozumienie. Mnie nagle ktoś zaczyna mówić o jakiejś licencji dla Widzewa. Proste pytanie: kto daje licencje? PZPN. Nikt inny. Więc co Boniek może mieć do tego? Teraz się rozpoczęło szukanie haków. Jak się rzuca błotem, to się rzuca, a nie, że ktoś pamięta, jak kiedyś coś się stało... Powiem szczerze, mam nadzieję, że ten czwartek nadejdzie jak najszybciej i będzie można pójść do przodu. Niech wygra ten, kto ma wygrać.

Ostatnio pojawiła się informacja, że nie może startować pan w wyborach, m.in. dlatego iż mieszka pan za granicą.

- Oprócz tego, że jestem tutaj zameldowany, mieszkam w Polsce, we Włoszech - tam, gdzie mi się podoba, to jadąc z Warszawy do Rzymu nie przekraczam żadnej granicy. Prawda? To wszystko świadczy tylko o naszym poziomie.

Gdyby kibice mogli głosować, pan bezapelacyjnie wygrałby wybory...

- I to mi daje podstawy do pozytywnego myślenia po ewentualnym zwycięstwie. We wszystkich klubach istnieją Stowarzyszenia Kibiców i z nimi trzeba rozmawiać. Na boisku nigdy nie będzie mszy świętej i rozumiem, jeśli fani muszą się wyżyć, krzyknąć, wyładować energię. Ale uważam też, że atmosferę na stadionach można poprawić.

Kto jest największym pana konkurentem w walce o fotel prezesa PZPN?

- Odpowiem inaczej: faworytem nie jestem. Jest nim Grzegorz Lato. Tak przynajmniej mi się wydaje.

Jeśli zostanie pan nowym prezesem, jakich zmian należy się spodziewać? Ostatnio sporo mówiło się o konieczności poprawy wizerunku PZPN.

- Wizerunek można polepszyć tylko i wyłącznie poprzez odpowiednie działania. Powiem krótko: przestępcy nie można poprawić wizerunku. PZPN nie jest przestępcą, broń Boże, ale poprawienie image’u wiąże się ze sporymi zmianami. To nie kwestia miesięcy czy lat. Piłka nie jest polityką, że trzeba rozmawiać z opozycją, wszyscy idziemy w tę samą stronę... Chcę zupełnie zmienić program informacyjny, aby każdy wiedział, co dzieje się w PZPN. Ale pierwsze moje ruchy, to przebudowa prawa związkowego, co zajmie kilka tygodni. Trzeba stworzyć także skuteczny system antykorupcyjny, aby ten precedens nie znalazł już miejsca w przyszłości. Zawsze znajdzie się ktoś, kto zachce pójść na skróty, ale będą takie regulaminy, że mu się odechce.

Ostatnio zatrzymano byłego selekcjonera reprezentacji Polski, Janusza W. Pan kilka miesięcy temu popierał jego kandydaturę na trenera Widzewa - tak przynajmniej mówił Sylwester Cacek, właściciel łódzkiego klubu.

- Mi się chce z tego śmiać. Prywatnie mówiąc jako człowiek, który swojego życiowego dorobku nie budował na cudzych nie szczęściach, życzę panu W., aby nie potwierdziły się zarzuty. A to, że ja go polecałem Widzewowi jest czystą fikcją! Zaproponowałem Cackowi, aby postawił na duet Muchiński-Młynarczyk, ale stwierdził, że nie ma do nich zaufania. "To bierz kogo chcesz, od Zuba jest każdy lepszy, nawet W." - tak brzmiały moje słowa.

Poruszmy jeszcze kwestię Leo Beenhakkera. Holender cieszy się pańskim poparciem?

- Tak, może spać spokojnie.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)