Może zagram nawet w Polsce - rozmowa z Mirelem Radoi, gwiazdą reprezentacji Rumunii i Steauy Bukareszt

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Portsmouth oferowało za niego 10 milionów euro. Jest gwiazdą reprezentacji Rumunii, kapitanem i symbolem Steauy Bukareszt. Tylko u nas ekskluzywna rozmowa z Mirelem Radoi. Specjalnie dla czytelników portalu SportoweFakty.pl Radoi opowiada o meczu z Zagłębiem Lubin, tegorocznych Mistrzostwach Europy oraz o... transferze do Polski.

W tym artykule dowiesz się o:

Sebastian Staszewski: Wie pan, że reprezentacja Polski wygrała z Czechami 2:1?

Mirel Radoi: Tak. Szczerze jednak nie byłem bardzo mocno zaskoczony. Czesi są od was wyżej sklasyfikowani, ale Polacy naprawdę mają dobrą drużynę narodową. Graliście w Korei i Japonii, w Niemczech i ostatnio na Euro. Na samych turniejach nie szło wam najlepiej, ale sam awans już o czymś świadczy.

Nie został pan powołany na mecz reprezentacji Rumunii z Francją w ramach eliminacji do Mistrzostw Świata. Jakie były powody pańskiej absencji?

- Faktycznie trener Victor Piţurcă mnie nie powołał, ale było to spowodowane moją kontuzją. Podczas jednego z meczów Steauy nabawiłem się urazu i niestety wykluczył mnie on z tego bardzo ważnego dla mojej kadry meczu. Szkoda, ale liczę, że będę powoływany na kolejne spotkania.

W spotkaniu z Francją Rumunia zremisowała 2:2. Podczas Mistrzostw Europy w pojedynku tych drużyn padł bezbramkowy remis, a pan był jednym z najlepszych zawodników na boisku. Pańska reprezentacja prezentuje obecnie wyższą formę niż w Austrii i Szwajcarii?

- Wydaje mi się, że tak. Koledzy zagrali naprawdę dobre spotkanie. Świadczą o tym choćby te dwie strzelone przez nas bramki. Szkoda, że nie wygraliśmy, bo po 17 minutach prowadziliśmy już 2:0. Moim zdaniem powinniśmy wygrać to spotkanie. Po porażce z Litwą i wygranej z Wyspami Owczymi 1:0, taki wynik na pewno można uznać za korzystny.

Również na Euro, podczas spotkania z Włochami, zderzył się pan głową z Razvanem Ratem. Kontuzja wykluczyła pana z dalszego udziału w tych rozgrywkach. Wyglądało to dość groźnie. Po kontuzji nie ma już śladu?

- Tak, wyglądało to groźnie. Na szczęście wszystko już dobrze i czuję się świetnie. Widzę, że nawet dziennikarze z Polski się o mnie troszczą (śmiech).

W Steaule gra pan razem z Pawłem Golańskim. Co pan myśli o naszym obrońcy?

- Paweł to bardzo fajny gość. Jest również dobrym zawodnikiem, ważnym członkiem naszego zespołu. I nie mówię tego tylko dlatego, że jest moim dobrym kolegą. W Rumunii Paweł jest naprawdę cenionym zawodnikiem.

Zna pan innych polskich piłkarzy?

- Jasne. Krzynówek, Lewandowski z Szachtara. Macie też świetnych bramkarzy. Grają w Celticu, Arsenalu a Dudek w Realu. Chyba nie jest tak źle z moją wiedzą, prawda (śmiech)?

W Steaule występuje pan już od ośmiu sezonów. Wyceniany jest na ponad pięć milionów euro. Nie myślał pan o opuszczeniu Bukaresztu?

- Oczywiście, że myślałem. Sądzę jednak, że nie odejdę za te pieniądze. Moim zdaniem, jeżeli odejdę to na pewno za dużo większą sumę. Media wyceniają zawodników na jedną sumę a prezes często na zupełnie inną (śmiech). Kiedyś podobno Portsmouth dawało za mnie 11 milionów dolarów.

Miał pan jakieś oferty w letnim okienku transferowym?

- Tak, pewne propozycje były, ale nie chcę zdradzać nazw tych klubów. Zainteresowanie było głównie z Europy Zachodniej.

Jest pan kapitanem i symbolem Steauy. Może zostanie pan w Bukareszcie do końca swojej kariery?

- Jak mówiłem chciałbym spróbować swoich sił za granicą. Jestem już doświadczonym piłkarzem, mam 27 lat. Jeżeli jednak nie byłoby mi to dane to swoją przyszłość związałbym ze Steauą. Na pewno w żadnym inny rumuńskim klubie nie chciałbym grać. Myślę, że za jakiś czas wyjadę na Zachód.

Ma pan jakąś wymarzoną ligę?

- Rozważyłbym każdą ofertę z zagranicy. Również z Polski. Wasza liga nie jest chyba najsilniejsza, ale czołowe kluby jak Wisła czy Legia mają u nas renomę. Kto wie, może zagram w polskiej lidze?

Żartuje pan? Polskich klubów nie stać na pana.

- Naprawdę?

Oczywiście. W Polsce transfery rzędu 700-800 tys. euro to rzadkość. Nikt nawet nie śni o wydaniu na piłkarza pięciu milionów.

- No, czyli jednak w polskiej ekstraklasie nie zagram (śmiech). No to może w Hiszpanii albo Anglii znajdzie się ktoś chętny.

A przypomina pan sobie dwumecz z Zagłębiem Lubin w eliminacjach do Ligi Mistrzów?

- Oczywiście. Wcale tak łatwo wtedy nie mieliśmy. Pierwszy mecz był dość słaby, ale w rewanżu Zagłębie zagrało dobre spotkanie. Nawet prowadzili 1:0. Na szczęście udało nam się awansować do Ligi Mistrzów. Ale choćby ten mecz świadczy o tym, że wasze drużyny nie są takie słabe.

Na koniec zapytam. Steaua będzie w tym roku mistrzem Rumunii?

- Nie mam co do tego wątpliwości. Mamy dużą siłę i cel, którym jest mistrzostwo. Nie biorę pod uwagę innego wyjścia jak pierwsze miejsce w ligowej tabeli.

Za pomoc w rozmowie dziękujemy panu Catalinowi Fainisi, rzecznikowi prasowemu Steauy Bukareszt.

Mirel Radoi to 48-krotny reprezentant Rumunii. Na EURO 2008 był podstawowym piłkarzem swojej kadry. Od ośmiu lat reprezentuje Steaue Bukareszt z którą doszedł do półfinału Pucharu UEFA. Grał także w Lidze Mistrzów. Na swoim koncie ma trzy mistrzostwa Rumunii oraz dwa wicemistrzostwa. W 2006 roku Portsmouth oferowało za niego Steaule 10 milionów euro jednak oferta została odrzucona.

Źródło artykułu: