Maciej Iwański: Znamy swoją wartość

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Legia Warszawa na mecz z Lechem Poznań przyjechała z nastawieniem zdobycia trzech punktów. Mimo iż miała lekką przewagę, to nie potrafiła zadać ciosu, który mógłby zadecydować o zwycięstwie. Pojedynek zakończył się bezbramkowym i nie satysfakcjonującym warszawiaków remisem.

Lekkim faworytem tego spotkania byli gospodarze, ale oni w czwartek rozegrali ciężkie spotkanie z Austrią Wiedeń w Pucharze UEFA, co stwarzało szansę Legii, aby wykorzystać zmęczenie Kolejorza. - Nie zwracaliśmy uwagi na mecz Lecha z Austrią. Mieliśmy swoje założenia i staraliśmy się je wypełniać - mówi Maciej Iwański, pomocnik Legii.

Od początku spotkania było widać, że lechici nie są w optymalnej dyspozycji. W ich poczynaniach było sporo niedokładności, dzięki czemu przewagę mieli goście. - W pierwszej połowie mieliśmy więcej sytuacji, a w drugiej z przewagi optycznej nic nie wynikało. Głównie była to walka w środku pola - opowiada legionista, który sam kilka razy starał się strzelać na bramkę Krzysztofa Kotorowskiego. - Próbowałem często uderzać z dystansu, bo ostatnio mi te strzały "siadały".

W Poznaniu wielu drużynom gra się bardzo ciężko. Lech, niesiony głośnym dopingiem swoich kibiców, zawsze prezentuje ofensywny styl gry i spycha rywala do defensywy. Tym razem było inaczej, bo Legia grała bardzo odważnie. - Znamy swoją wartość i wiemy, że potrafimy grać w piłkę. Chociaż mecz był wyrównany, to wystarczyło postawić "kropkę nad i" - uważa Iwański.

W czołówce tabeli doszło do małych zmian. Lech, Legia oraz Wisła Kraków zremisowały swoje mecze, na czym skorzystała Polonia Warszawa, która kosztem drużyny Jana Urbana wróciła na pozycję lidera ekstraklasy. Legioniści nie mieli więc powodów do radości. - Jesteśmy niezadowoleni z remisu, bo przyjechaliśmy po trzy punkty, ale w kontekście późniejszych meczów ten punkt może być potrzebny - zakończył pomocnik warszawiaków.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)