Oleksandr Szeweluchin: Robimy na mecz pół błędu i tracimy bramkę

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

- Robimy na mecz pół błędu i tracimy bramkę. To dla nas przykre i musimy nad tym popracować - przyznaje po meczu z KGHM Zagłębiem Lubin Oleksandr Szeweluchin, obrońca Górnika Zabrze.

Górnik Zabrze nie zwalnia tempa w rozgrywkach T-Mobile Ekstraklasy i w poniedziałkowej potyczce z KGHM Zagłębiem Lubin sięgnął po czwarty w tym sezonie komplet punktów. Szczególnie dobrze śląska drużyna zaprezentowała się w pierwszej części, kiedy długimi fragmentami nie pozwalała Miedziowym opuścić własnej połowy.

- Mieliśmy rozpisaną taktykę na to spotkanie i cieszę się, że udało nam się ją dobrze realizować. Skupialiśmy się na tej grze i marzyliśmy tylko o zwycięstwie. Pierwsza połowa była w naszym wykonaniu rewelacyjna. Byłem bardzo zadowolony, bo właściwie wszystko nam wychodziło. Nawet Arek Piech podchodził i zagadywał, że wszystkie piłki są nasze i on nie ma właściwie nic do roboty - mówi Ołeksandr Szeweluchin, obrońca zabrzańskiej drużyny.

Słabiej Górnik zaprezentował się po zmianie stron. - Na boisko wybiegła jakby zupełnie inna drużyna. Znowu coś się z nami w przerwie stało i musimy to przeanalizować. Tak nie może być, że ciężko pracujemy na wynik w pierwszej połowie, a potem musimy drżeć o to, żeby dowieźć punkty do końca - dodaje ukraiński defensor.

Miedziowi po godzinie gry zdobyli bramkę kontaktową za sprawą kapitalnego strzału z dystansu Arkadiusza Piecha. - Zagłębie nie było nam w stanie zagrozić podchodząc z piłką pod nasze pole karne, to szukało szczęścia po strzałach z dystansu. Piech ładnie uderzył, piłka jeszcze musnęła naszego zawodnika w stopę i mogła zaskoczyć bramkarza. To dla nas przykre, bo robimy na mecz pół błędu, a tracimy bramkę - bezradnie rozkłada ręce rosły zawodnik.

Napastnik Zagłębia trafił do siatki raz jeszcze, w doliczonym czasie drugiej połowy, ale zabrzańscy obrońcy zastosowali wówczas udaną pułapkę ofsajdową i sędzia słusznie bramki nie uznał. - Paweł Olkowski w tej sytuacji kontrolował linię spalonego i widział, że Piech jest na spalonym. Nie było w tym wyjściu cienia przypadku i ani przez moment nie obawiałem się, że sędzia może podjąć inną decyzję. Spalony był ewidentny - przekonuje 31-latek.

W następnej kolejce niepokonana dotąd drużyna Adama Nawałki zagości przy Łazienkowskiej, by zmierzyć się z Legią Warszawa. Mistrz Polski wyprzedza zabrzan jedynie lepszym bilansem bramkowym. - Nie będziemy rzucać wielkich zapowiedzi przed tym meczem ani prognozować wyniku, bo to nie w naszym stylu. Skupiamy się na tym, by dobrą robotę zrobić na boisku. Będziemy w Warszawie bić się o swoje i zagramy na maksa, a co nam to da zobaczymy po końcowym gwizdku - wyjaśnia "Szewa".

Źródło artykułu:
Komentarze (0)