Ciężko było opanować nerwy - rozmowa z Przemysławem Żmudą, pomocnikiem Motoru Lublin

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Po serii meczów bez porażki lublinianie wrócili na tarczy z Płocka. Niewiele brakowało a przegraliby również u siebie z Odrą Opole. W sobotnim meczu punkt dla gospodarzy uratował Janusz Iwanicki. Na łamach portalu SportoweFakty.pl Przemysław Żmuda analizuje grę swojej drużyny w tym pojedynku.

Paweł Patyra: Przez większość meczu Motor przeważał, a jednak musiał gonić wynik. Dlaczego?

Przemysław Żmuda: Niestety optyczna przewaga w posiadaniu piłki nie przekładała się na wynik. W dodatku po raz kolejny po naszym błędzie straciliśmy bramkę i musieliśmy gonić wynik. Z perspektywy całego meczu ten punkt mogę potraktować jak trzy. Jeszcze nigdy tak nie cieszyłem się z remisu u siebie.

Serce biło mocniej, kiedy na sekundy przed końcem meczu wciąż było 0:1?

- Biły nam mocniej serca. Kiedy pochodziliśmy na stałe fragmenty powtarzałem chłopakom, że musimy w to wierzyć, że jeżeli będziemy bardzo chcieli, to osiągniemy cel.

W ostatnich minutach sporo było jednak chaosu. Gdzie można szukać przyczyn?

- Ciężko było opanować nerwy. Nasze oczy były skierowane na bramkę przeciwnika i może dlatego cały czas tam posyłaliśmy piłki. Może i był chaos, ale ważne, że skończyło się szczęśliwie.

Zanim Odra wyszła na prowadzenie, to Motor mógł przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.

- Potwierdza się stara zasada, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Miejmy nadzieję, że ten pech nas opuści. Nie możemy też mówić o wielkim pechu, bo przecież końcówka była dla nas szczęśliwa. Miejmy nadzieję, że poprawimy skuteczność, bo gra nie była najgorsza. Myślę, że z optymizmem możemy patrzeć w przyszłość.

Chyba trudno było przebić się przez defensywę Odry, która niekiedy broniła się całym zespołem na własnej połowie?

- Ciężko się grało, ale byliśmy na to przygotowani. Cały mikrocykl treningowy był przygotowany właśnie pod Odrę. Ćwiczyliśmy różne warianty, żeby rozbić obronę Odry. Oni mają jedną sytuację na wyjeździe i ją wykorzystują.

W Motorze zadebiutował Kamil Oziemczuk. Dobrze się z nim grało?

- Kamil szybko wkomponował się w drużynę. Trener go ustawił, a on wiedział, jakiej gry się od niego oczekuje. Myślę, że wniósł sporo ożywienia w drugiej części spotkania.

W Płocku niewiele zabrakło, by zdobyć punkty, a jednak przegraliście 0:1. Również przeciwko Odrze pierwsi straciliście gola.

- Coś jest nie tak. Praktycznie wszystkie przegrane mecze były nie większą różnicą bramek niż jedną. Żeby wygrać albo zremisować, to nie możemy stracić bramki. Od tej zasady musimy zacząć i coś "ukłuć" z przodu.

Przed Motorem dwa mecze z rzędu na wyjeździe. Na co was stać w tych pojedynkach?

- To są rywale w naszym zasięgu, chociaż wiadomo, że wszystkie wyjazdy są ciężkie, ponieważ możemy zauważyć, że ta liga jest dziwna. Zespoły, które w tamtym sezonie dołowały albo ciułały punkciki, teraz są mocnymi rywalami. Jedziemy walczyć o trzy punkty, zresztą tak jak zawsze. Nie zmieniamy ustawienia, wiemy co chcemy grać. Wierzę w to, że punkty przyjadą do Lublina.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)