Ta łatka jest dla mnie krzywdząca - rozmowa z Maciejem Bębenkiem, graczem Sandecji Nowy Sącz

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Maciej Bębenek wrócił do Sandecji Nowy Sącz po 2,5-letniej przerwie na występy w Górniku Zabrze. Wielkiej kariery przy Roosevelta 28-latek jednak nie zrobił, a na przeszkodzie stawały mu urazy.

Marcin Ziach: Twój powrót do Nowego Sącza wówczas, gdy wydawało się, że realna jest walka o miejsce w składzie Górnika Zabrze jest zaskakujący. Maciej Bębenek

: Przez ostatnie pół roku byłem w rytmie treningowym i walczyłem o miejsce w składzie Górnika. Drużyna jednak zaskoczyła, odnosząc bardzo dobre wyniki. Pojawiła się wtedy propozycja Sandecji, a w moim wypadku priorytetem była gra. W Nowym Sączu wydaje mi się, że szanse na złapanie tego rytmu będę miał większe niż w Zabrzu, gdzie rywalizacja jest bardzo duża i wciąż rośnie. Stąd decyzja o moim transferze.

Okresu spędzonego na Śląsku do wybitnie udanych zaliczyć nie możesz. Urazy dawały ci mocno w kość.

- Życie piłkarza już takie jest, że raz jest lepiej, a raz gorzej. Mnie akurat w Górniku przydarzyła się taka ciężka kontuzja i to zahamowało mój rozwój. Po kontuzji wróciłem jednak do pełni sił i teraz zależy mi na tym, żeby znowu złapać rytm meczowy. Trudno powiedzieć, żeby czas spędzony w Górniku był dla mnie czasem straconym. Nie jestem jeszcze starym zawodnikiem, a I liga nie ustępuje znacząco ekstraklasie poziomem.

W klubie nie brakuje opinii, że tobie i Michałowi Jonczykowi w Zabrzu nie wyszło przez złe przygotowanie fizyczne trenera Dariusza Wójtowicza.

- Wydaje mi się, że to nieprawda. Raczej zadecydował zbieg okoliczności, bo podobnie było przecież z Garbielem Nowakiem, który przyszedł do Górnika z GieKSy i też zerwał więzadła dwa razy pod rząd. W Sandecji miałem bardzo dużo meczów rozegranych, a z Górnikiem walczyliśmy o awans. Nie wydaje mi się, żeby obciążenia fizyczne jakoś znacząco się różniły. W moim przypadku decydowały raczej zwykły zbieg okoliczności i pech.

Po powrocie do Sandecji będziesz musiał walczyć nie tyle o odzyskanie dobrej formy, co o usunięcie łatki piłkarza kontuzjogennego.

- Nie rozumiem dlaczego takie głosy się względem mnie pojawiały, skoro złapałem tak naprawdę tylko jedną poważną kontuzję. Ta łatka jest dla mnie bardzo krzywdząca. Będę w Sączu chciał się odbudować, żeby powrócić do formy i grać od początku do końca. Z tego tytułu transfer do I ligi to nie jest żaden krok w tył. Na pewno nie czuję się ani kontuzjogennym, ani wypalonym piłkarzem.

Z pracy z jednym z najlepszych trenerów w Polsce udało ci się coś wynieść?

- Ze współpracy z każdym szkoleniowcem można uzyskać nowe doświadczenia, co mnie także się udało. Trener Adam Nawałka to człowiek, który duży nacisk kładzie na trening taktyczny i z punktu widzenia taktyki i poruszania się na boisku na pewno jestem dziś zawodnikiem lepszym. Te doświadczenia będę chciał wdrażać na boisku w barwach Sandecji.

Do zespołu wszedłeś z wysokiego "C", bo w wewnętrznej gierce byłeś zawodnikiem wyróżniającym się, jeśli nie najlepszym w całej Sandecji.

- Wydaje mi się, że jeszcze nie ma co oceniać. Po takiej długiej przerwie trudno wyciągać jakieś wnioski, zwłaszcza, że to było nasze pierwsze spotkanie na boisku. Najpierw trenowaliśmy w hali, a w tej wewnętrznej gier chodziło o to, by się porządnie wybiegać. Dopiero w sparingach i meczach kontrolnych będzie można zalążek tej formy ocenić.

[b]

Sandecja jest dziś w zupełnie innym miejscu, niż wówczas, kiedy z Nowego Sącza odchodziłeś. Na wiosnę czeka was ciężki bój o utrzymanie. [/b]

- W piłce wszystko się zmienia, dlatego nic nigdy nie trwa wiecznie. Na pewno Sandecja nie jest dziś w miejscu, w którym była kiedy z Sącza przechodziłem do Zabrza. Chłopaki na jesień zanotowali bessę formy, ale jestem przekonany, że przy ciężko przepracowanym okresie przygotowawczym możemy powalczyć nie o utrzymanie, a o miejsce w górnej połówce tabeli.

Kiedy tak naprawdę temat twojego powrotu do Sącza się pojawił? Usłyszałeś w Zabrzu, że masz szukać nowego klubu, czy sam wyszedłeś z inicjatywą?

- Doszliśmy do porozumienia z działaczami, że najlepszą opcją będzie taka, jeżeli rozstaniemy się za porozumieniem stron. W mojej sytuacji, jak wspomniałem już wcześniej, najważniejsze jest, żeby grać, a nie siedzieć na ławce. W Górniku nikt nie mógł mi tego zagwarantować. W Sandecji będzie o to łatwiej, choć wiem, że nikt mi za darmo miejsca nie odda.

Wielu może się dziwić transferowi zawodnika z czołowego klubu elity do walczącego o byt w I lidze.

- Będę powtarzał z uporem, że gra jest najważniejsza. Nie stałbym się lepszym piłkarzem siedząc na ławce w Górniku, a przecież mogłem to robić i kasować pieniądze, bo jeszcze przez pół roku miałem ważny kontrakt. Chcę się odbudować i pomóc tej drużynie. Nie jest przecież powiedziane, że za pół roku nie będę w takiej formie, że nie wrócę z powrotem do Zabrza, czy do innego klubu ekstraklasy. Sandecja to też jest marka i ja nie uważam, żebym tą decyzją cokolwiek stracił.

Gra w ekstraklasie to zatem cel, który ciągle ci przyświeca.

- Na tę chwilę myślę tylko o tym, żeby złapać formę, zagrać parę dobrych meczów i odwdzięczyć się działaczom z Sącza za okazane zaufanie. O tym co będzie potem pokaże czas. Jestem gotów do ciężkiej pracy i nie boję się stawiać sobie wysokich celów. Kto się nie chce rozwijać, ten się cofa.

Źródło artykułu:
Komentarze (2)
avatar
alum
14.01.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
i to mi sie podoba w tym zawodniku , wie ze na extra jest za slaby a chce grac wiec woli o szczebel nizej isc , a w zabrzu coż ... Nawalka kazdemu daje w dupe prawda taka ze obciazen nie wytr Czytaj całość
avatar
Maniutek_90
13.01.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ciekawe dlaczego Bębenek i Jonczyk w Górniku nie dawali rady. Może po prostu są słabymi zawodnikami i tylko na poziom miernej Sandecji są w sam raz...