Na Słowacji Legię zna każdy - rozmowa z Janem Muchą, bramkarzem Legii Warszawa

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Jan Mucha w swoim dorobku ma już dwa mistrzostwa Słowacji oraz mistrzostwo Polski zdobyte dwa lata temu z Legią. W tym roku bramkarz Stołecznych został powołany do drużyny narodowej Słowacji. Wiele wskazuje na to, że 26-latek będzie stał między słupkami w meczach swojej reprezentacji przeciwko Polsce w ramach eliminacji do Mundialu w RPA w 2010 roku. Jak sam przyznaje, jest to jego marzenie.

W tym artykule dowiesz się o:

Sebastian Staszewski: Jak czujesz się przed nadchodzącym sezonem?

Jan Mucha: Wszystko jest w porządku. Dotychczas rozegraliśmy jeden sparing z Rosjanami, w którym nie miałem za dużo pracy. Trenerzy bardzo fajnie przygotowują nas do sezonu. Osobiście czuję się bardzo dobrze fizycznie. Mam szybkość, dynamikę. We wtorek lekko odpuściłem, bo trochę mięśnie mnie bolały. "Zajechałem" nogi i zdecydowaliśmy z trenerem, że będę tylko lekko truchtać. Ale to tylko jedna, wyjątkowa sytuacja i w kolejnych zajęciach będę uczestniczyć normalnie. Nie ma na co narzekać.

W bramce Legii rywalizować musisz z Wojciechem Skabą i Kostiantym Machnowskim. Nie są to zbyt doświadczeni rywale, więc chyba czujesz się pewnym numerem "jeden"?

- W Legii rywalizacja zawsze była i zawsze będzie. Ja się nie boję i nigdy się nie bałem walki o miejsce w składzie. Jak był "Fabian", to musiałem czekać na swoją szansę. W Legii jest taka ciągłość. Zanim Fabiański zaczął grać bronił Boruc. Teraz w kolejce czeka Wojtek Skaba. Kiedy bramkarz złapie formę, to gra tak długo aż nie zacznie popełniać błędów. Ja na ławce odsiedziałem dwa lata. Łukasz odszedł do wielkiego klubu. Teraz jest mój czas na udowodnienie, że jestem dobrym bramkarzem. Mam z Legią jeszcze dwuletni kontrakt.

Nie dziwi cię to, że w ekstraklasie kraju, który w ostatnich czasach "produkuje" świetnych bramkarzy najlepszym golkiperem jest Słowak?

- Ty to powiedziałeś. Nie chcę siebie oceniać. Ale cieszy mnie, że inni doceniają to, co robię. Tamten sezon był w moim wykonaniu bardzo dobry.

Swój ubiegły sezon uważasz za najlepszy w całej karierze?

- Oczywiście, że tak. W Żilinie kiedyś też byłem w bardzo dobrej formie. To było w czasach, kiedy zdobywałem mistrzostwo kraju. Jednak w tamtym sezonie czułem się świetnie, wszedłem wreszcie do kadry Słowacji. Pokazałem się w Europie. Z mojego punktu widzenia ubiegły rok był super. Jednak znów muszę się pokazać. Teraz w reprezentacji jest nowy trener i zobaczymy czy będzie mnie widział w drużynie. Jak będę grać tak, jak rok temu, to chyba nie powinno być problemów z powołaniami.

Zostałeś wreszcie dostrzeżony na Słowacji i w styczniu otrzymałeś powołanie na zgrupowanie reprezentacji. Masz szansę zostać pierwszym bramkarzem swojej drużyny narodowej?

- Tak jak wspomniałeś, w kadrze jestem od stycznia. Rozegrałem cztery mecze. O miejsce w bramce walczę z Sanieckim z Ankarasporu. O reprezentacji myślą jeszcze Contofalsky z Zenitu, choć on już nie jest powoływany, młody Kuciak, który przeszedł do rumuńskiego Vaslui. W reprezentacji zmienił się trener. Dotychczasowy, czyli Jan Kocian już mi mówił, że będę bronić w reprezentacji w eliminacjach do Mistrzostw Świata. Nie wiem jak sytuacja będzie wyglądała u nowego szkoleniowca. Vladimir Weiss wprowadził Petrzalke do Ligi Mistrzów, więc to dobry trener. Ciężko jednak przewidzieć, kogo zechce widzieć w bramce.

W reprezentacji Słowacji grają tacy piłkarze, jak Martin Skrtel, który jest zawodnikiem Liverpoolu, Filip Sebo z Glasgow Rangers czy Marek Hamisk z Neapolu, za którego Juventus daje 15 milionów euro. Jednak jako reprezentacja nie osiągacie sukcesów na arenie międzynarodowej. Wiesz, jaki jest tego powód?

- Zgadzam się. Weiss może jednak to zmienić, bo to bardzo dobry trener. Znam go bardzo dobrze i wiem, że taki szkoleniowiec może poprowadzić nas do sukcesów. A jaki jest powód? Szczerze? Nie wiem.

W eliminacjach do Mistrzostw Świata w 2010 roku Słowacja jest w jednej grupie z Polską. Pewnie mecz z Polakami byłby dla ciebie czymś szczególnym?

- Na pewno zagranie przeciwko Polsce, to moje marzenie. Chciałbym szczególnie zagrać na Łazienkowskiej, ale pewnie to mało prawdopodobne, bo tamten mecz to będzie ostatnie spotkanie w 2009 roku. Marzę, aby mecz odbył się na tym stadionie. Choć na każdym inny też dam z siebie maksimum.

Na Słowacji wierzycie, że macie szansę awansować na Mundial w RPA?

- Bardzo mocno. Mamy bardzo duże szanse. Czechy i Polska to nie są reprezentacje nie do niepokonania. W tej grupie z każdym można wygrać i przegrać. U nas cieszyli wszyscy się z tego losowania. Uważam, że Słowacja nie odpuści i powalczy o awans. Mamy bardzo dobrych piłkarzy, którzy grają w mocnych europejskich klubach. Kadrę objął dobry trener. Chłopacy grają ofensywnie i wierzę, że wreszcie pokażemy światu, na co nas stać. Mamy szansę wygrać tą grupę.

Polski futbol cieszy się zainteresowaniem na Słowacji?

- Może nie jest mocno doceniany, ale jest na pewno zauważalny. Najbardziej rozpoznawalne marki to Legia, Wisła i Ruch Chorzów (śmiech). Na Słowacji doceniają to, że poziom polskiej ligi jest wyższy. Legię i Wisłę zna każdy, kto interesuje się piłką, a Ruch ostatnio sprowadził kilku Słowaków i o tym klubie też zrobiło się dosyć głośno. Czasem nasze gazety coś napiszą o Balazu czy Fabusu, czasem coś o mnie (śmiech). Na Słowacji piłka nożna nie jest jednak sportem numer jeden. Najbardziej popularny jest hokej. W tym roku Mistrzostwa Świata w hokeju będą właśnie na Słowacji. Piłka nożna nie jest u nas wiodącym sportem.

Sądzisz, że Polska jest dla słowackich piłkarzy ciekawym kierunkiem pod względem piłkarskim?

- Myślę, że słowaccy piłkarze mają dobrą renomę w Polsce. Dusan Radolski jest u was trenerem już kilka lat. Oprócz mnie grają i to z powodzeniem Pavol Balaz, Pavol Stano, Martin Fabus, Gabor Straka. Wisła sprowadziła teraz Petera Singlara. Z bramkarzy są jeszcze bracia Peskovic. Widać, że warto stawiać na Słowaków, bo w polskiej lidze się sprawdzają. Polska to dobre miejsce do wypromowania się.

Dobre występy w lidze i reprezentacji na pewno poskutkują ofertami transferowymi. Kowalewski odszedł do Szachtara, Boruc do Celticu, a Fabiański do Arsenalu. Gdzie ty chciałbyś zagrać?

- Trudne pytanie. Dwa lata siedziałem na ławce. Rozegrałem jeden dobry sezon i czekam na nowy. Bardzo lubię Polskę i nic się nie stanie jak tu zostanę. Najważniejsze, żebym grał. Dopiero co otworzyło się okienko transferowe i zobaczymy, może będzie coś ciekawego. W Legii mam o co grać. Jest Puchar UEFA, chcemy zdobyć mistrzostwo kraju. Drużyna będzie dobrze przygotowana i powalczymy o mistrzostwo kraju. Ambicja oczywiście podpowiadają, że kiedyś trzeba wyjechać za granicę do mocnej ligi, ale nic na siłę.

Mówiło się, że Legia otrzymała kilka zapytań odnośnie twojej osoby. Podobno pytają kluby z Anglii i Rosji?

- Coś tam było, ale nie chcę mówić nazw, bo nie ma konkretów. Okienko się otworzyło i czekam. Przygotowuję się spokojnie do Pucharu UEFA i to jest najważniejsze. O transferze pomyślimy jak przyjdzie na to czas.

Wziąłbyś pod uwagę lukratywną ofertę z krakowskiej Wisły bądź Lecha Poznań?

- Nie ma, co teraz o takich sprawach gadać, bo nie wyobrażam sobie, żebym teraz gdzieś z Legii odszedł. Legia to dla mnie coś świętego i bardzo chciałbym wypełnić dwuletni kontrakt. Ludzie są tu bardzo mili, czuję się tu bardzo dobrze i nie chcę odchodzić. Nie zastanawiam się nad Wisłą i Lechem, bo nie chcę takich ofert. Pewnie bym z nich nie skorzystał. Mam jednak taką zasadę, że nigdy nie mówię nigdy. W tej chwili nie wyobrażam sobie odejścia do tych klubów. Dla mnie Legia to najlepszy w klub w Polsce.

Źródło artykułu: