Sikorski dał Górnikowi zwycięstwo i jest... wkurzony

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Trafienie Daniela Sikorskiego dało Górnikowi ważne trzy punkty w starciu z Cracovią. Napastnik zabrzańskiej drużyny trafił do siatki w pierwszej połowie, a po zmianie stron miał trzy dogodne okazje, by wynik podwyższyć. Za każdym razem na przeszkodzie stawał jednak grający świetne zawody golkiper Pasów.

W meczu z Cracovią Górnik zagrał dwoma napastnikami i przyniosło to oczekiwane efekty. - Zagraliśmy w tym meczu dwoma napastnikami, znacznie bardziej ofensywnie niż w poprzednich spotkaniach. Cieszę się, że trener dał mi szansę gry na szpicy, bo na tej pozycji czuję się najlepiej - przyznaje Daniel Sikorski, strzelec jedynej w tym meczu bramki.

Zabrzanie od pierwszych minut stwarzali zagrożenie pod bramką rywala, ale brakowało szczęścia przy wykańczaniu akcji. Wreszcie w 18. minucie gry w sytuacji sam na sam z Wojciechem Kaczmarkiem znalazł się Sikorski, który minął bramkarza gości i strzałem do pustej bramki dał górniczej drużynie prowadzenie.

- Zagraliśmy super akcję. Podałem do Grześka Bonina, Grzesiek odegrał do "Zahora", Tomek mnie ładnie wypuścił i nie było już problemu z trafieniem do siatki. Intuicja strzelecka mnie nie zawiodła - uśmiecha się snajper Trójkolorowych.

Po meczu były gracz rezerw Bayernu Monachium nie był jednak do końca zadowolony ze swojego występu. - Było kilka szans na podwyższenie prowadzenia, ale bramkarz ładnie wybronił mi te strzały. Wkurza to, że udało mi się strzelić tylko jedną bramkę. Mam nadzieję, że w kolejnych meczach skuteczność pójdzie w górę i łatwiej przyjdzie mi wykańczanie akcji - przekonuje 24-letni zawodnik drużyny z Roosevelta.

W końcowych minutach Górnik oddał inicjatywę Cracovii i rywal stworzył kilka groźnych akcji pod bramką Adama Stachowiaka. Krakowianie mieli jednak wybitnie rozstrojone celowniki, bo piłka po ich strzałach ani razu nie trafiła w światło bramki.

- Znowu zafundowaliśmy sobie i kibicom nerwową końcówkę, zresztą tak jak zawsze. Sami jesteśmy sobie winni, bo mogliśmy strzelić jeszcze jedną, a nawet dwie bramki i wtedy nie musielibyśmy drżeć do końca o wynik. Mam nadzieję, że wyciągniemy z tego wnioski, w kolejnych meczach nie będziemy już tych błędów powtarzać i spokojnie dowieziemy prowadzenie do końca - zapewnia były młodzieżowy reprezentant Austrii.

Dzięki zwycięstwu nad outsiderem Górnik awansował na piątą lokatę w tabeli i ma zaledwie dwa punkty straty do zajmującej fotel wicelidera Jagiellonii. Mimo to w Zabrzu nadal twardo stąpają po ziemi. - Nasz cel się nie zmienia i gramy przede wszystkim o spokojne utrzymanie w lidze - studzi nastroje "Sikor".

W poprzednich meczach Sikorski-junior wpisywał się na listę strzelców wówczas, kiedy na trybunach zasiadał jego ojciec Witold. Tak było m.in. przy okazji meczów z Legią Warszawa i Zagłębiem Lubin. W starciu z Cracovią ambitnego zawodnika z trybun wspierał inny "amulet". - Tym razem poradziłem sobie bez ojca, ale z trybun dopingowała mnie dziewczyna - puentuje bramkostrzelny gracz 14-krotnych mistrzów Polski.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)