Artur Sobiech: Gdybym trafił na 3:0, pewnie mielibyśmy trzy punkty

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Dwa oblicza miało zaległe spotkanie 6. kolejki ekstraklasy pomiędzy Lechem Poznań a Polonią Warszawa. Pierwsza połowa należała do gości, natomiast po przerwie zdecydowanie lepiej prezentował się Kolejorz. Ostatecznie odnotowano sprawiedliwy remis 2:2. Jednak gdyby nie koszmarne pudło Artura Sobiecha, Czarne Koszule mogłyby prowadzić już 3:0 i nie wiadomo, czy wówczas ekipa ze stolicy Wielkopolski zdołałaby się pozbierać.

- Jest duże prawdopodobieństwo, że gdybym w 30. minucie trafił do siatki z czterech metrów, to wywieźlibyśmy z Poznania trzy punkty. Niestety piłka odbiła mi się od pięty i minęła słupek. Szkoda, ta sytuacja zemściła się na nas i mamy tylko jedno oczko - ocenił po spotkaniu młody napastnik Polonii.

Skąd tak różny obraz gry w pierwszej i drugiej połowie? - Po przerwie za bardzo się cofnęliśmy. Gospodarze szybko zdobyli kontaktowego gola i potem grali dość umiejętnie. Nie potrafiliśmy zapobiec utracie kolejnej bramki i doszło do wyrównania - dodał Artur Sobiech.

Latem 20-letni napastnik kosztował Czarne Koszule aż 1 mln euro. Czy trenera Pawła Janasa nie zirytował fakt, iż tak drogi piłkarz nie potrafił skierować futbolówki do siatki z czterech metrów? - Zdaję sobie sprawę, że to był ważny moment tego spotkania, bo przy wyniku 3:0 dla nas Lech mógłby się już nie podnieść. Ale nie jestem zły na Artura. To dobry zawodnik, który ma spore umiejętności. Pamiętajmy, że on wciąż się rozwija. Jestem przekonany, że w przyszłości będziemy mieć z niego dużą pociechę - stwierdził opiekun Polonii.

Remis w Poznaniu nie poprawił sytuacji ekipy z Warszawy. Czarne Koszule zajmują 8. miejsce w tabeli i nadal spisują się dużo poniżej oczekiwań prezesa Józefa Wojciechowskiego.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)