Jacek Zieliński: Brakowało jeszcze tylko mordobicia

Zdjęcie okładkowe artykułu: Na zdjęciu: Jacek Zieliński
Na zdjęciu: Jacek Zieliński
zdjęcie autora artykułu

Jacek Zieliński to jeden z "bohaterów" afery w polskiej reprezentacji. Gdyby nie było go w odpowiednim miejscu na hotelowym korytarzu, to całej sprawy nie byłoby.

- W mediach pojawiły się informacje, że Peszko w jakikolwiek sposób mnie uraził, ale ja niczego takiego sobie nie przypominam. Zresztą nie rozmawialiśmy długo, może kilkanaście sekund. Napisano dużo, brzmiało to efektownie, brakowało jeszcze tylko mordobicia. To wszystko gruba przesada. Zaraz potem wróciłem do swojego pokoju i długo nie mogłem zasnąć, bo sytuacja, nie ma co ukrywać, nie była dla mnie wygodna. Nie miałem jednak wątpliwości, że selekcjoner musi dowiedzieć się o całej sprawie - mówi w rozmowie z Łukaszem Żurkiem na łamach Sportu, asystent Franciszka Smudy.

Sztab szkoleniowy nie chciał informować media o całej sytuacji. Jednak wtorkowa publikacja Rzeczpospolitej zburzyła cały plan.

- Decyzje zapadły jeszcze tego samego dnia. Rano rozmawiałem z trenerem Smudą, wieczorem poinformował mnie o swoich postanowieniach. Ustaliliśmy, że sprawa nie przedostanie się do mediów, ale stało się inaczej. Nie wiem skąd wziął się przeciek i także to, w odniesieniu do atmosfery w kadrze może martwić - dodał Zieliński.

Więcej w Sporcie.

Źródło artykułu: