Czy z tej mąki będzie chleb?

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Po sobotniej porażce z GKP Gorzów Wielkopolski w drużynie Górnika Zabrze panują mocno stonowane nastroje. W spotkaniu z gorzowianami górniczy zespół zagrał słabo. Zabrzanie nie umieli pokazać tego, czym przewyższali wyraźnie wszystkich dotychczasowych rywali - rzetelnej realizacji założeń taktycznych, dobrego zgrania i wyższości umiejętności indywidualnych. Z porażki z Gorzowskim Klubem Piłkarskim nikt jednak tragedii nie robi. Jest ona raczej traktowana jako wypadek przy pracy, który może tylko zaprocentować w przyszłości.

W tym artykule dowiesz się o:

Do Gorzowa Wielkopolskiego na meczu z GKP Górnik Zabrze jechał pewny swego. Nikt z zawodników utytułowanego śląskiego klubu, którzy na starcie sezonu zaliczyli trzy zwycięstwa pod rząd nie dopuszczał do siebie możliwości, by z dalekiej wyprawy drużyna wróciła bez zdobyczy punktowej. Tak się jednak stało, gdyż w gorzowianie na mecz z Górnikiem motywowali się szczególnie i to znalazło swoje odzwierciedlenie na boisku. Co prawda zabrzanie mogą narzekać na pecha, gdyż strzelili w pierwszych minutach gry bramkę, której sędzia nie uznał, a potem mieli kilka innych dogodnych sytuacji, których nie zdołali wykorzystać.

Słabość dnia drużyny trenera Ryszarda Komornickiego bez skrupułów wykorzystali zawodnicy gospodarzy, którzy po słabej pierwszej połowie w drugiej na boisku zaczęli dominować i wreszcie, w 61. minucie dopięli swego kiedy do siatki Górnika pięknym strzałem futbolówkę skierował Łukasz Maliszewski. - GKP strzeliło bardzo ładną bramkę i trzeba przyznać, że pracowali już na nią od dłuższego czasu. My w drugiej połowie zagraliśmy bez konsekwencji taktycznej, często dając się zepchnąć zbyt bardzo do defensywy i ostatecznie rywal objął prowadzenie. Jak ciężko się odrabia straty na stadionie drużyny, która ma bardzo dobrze ułożone szeregi defensywne chyba nie muszę tłumaczyć - powiedział skrzydłowy zabrzańskiej drużyny, Grzegorz Bonin.

Porażka w Gorzowie Wielkopolskim przy układzie innych wyników nie jest dla Górnika tragedią, gdyż zabrzanie zdołali utrzymać miejsce w ścisłej czołówce tabeli I ligi. Zauważyli to także fani Trójkolorowych, którzy porażkę przyjęli z pewną obawą, jednak nie tracą wiary w końcowy sukces drużyny. - Taki kubeł zimnej wody nam się przyda. Dotychczas szło nam zbyt łatwo i wiadomo było, że kiedyś ta passa się skończy. Teraz trzeba się skupić na kolejnych meczach, bo jeszcze wiele punktów jest do zdobycia - argumentował jeden z sympatyków drużyny z Roosevelta. Iskierkę niepokoju może powodować jedynie fakt, że w spotkaniu z GKP zabrzanie zagrali z bardzo słabą skutecznością.

Ultraofensywne ustawienie 4-3-3, na jakie w końcowych minutach spotkania w Gorzowie Wielkopolskim zdecydował się trener Komornicki nie wpłynęło na poprawę skuteczności drużyny. Ani Przemysław Pitry, ani Ales Besta, czy też wprowadzony po przerwie Ensar Arifović nie zdołali sobie stworzyć klarownej sytuacji bramkowej. Brak na boisku kontuzjowanych Roberta Szczota i Piotra Madejskiego był widoczny. Wszyscy w utytułowanym śląskim klubie mają nadzieję, że obaj zawodnicy do sobotniego starcia z Podbeskidziem Bielsko-Biała dojdą do pełni sił. Bo bez ich udziału, co jest pewne, z tej mąki chleba nie będzie.

Źródło artykułu: