Łukasz Surma: Musimy poprawić grę w ataku

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W meczu z Ruchem piłkarze Lechii Gdańsk opanowali środek pola. Duża była w tym zasługa kapitana gości Łukasza Surmy, który jak za dawnych lat w Chorzowie, rządził i dzielił w linii pomocy. Ambitna gra kapitana nie wystarczyła podopiecznym Tomasza Kafarskiego do odniesienia pierwszego od 24 lat zwycięstwa przy Cichej.

W dalszym ciągu ostatnim zwycięstwem Lechii nad Ruchem jest to odniesione w Chorzowie w barażowym meczu o utrzymanie się w ekstraklasie w sezonie 1986/87. W tamtym meczu piłkę do własnej bramki wrzucił sobie golkiper Niebieskich Janusz Jojko. W sobotnim meczu takich niespodzianek nie było i pojedynek, podobnie jak na inaugurację sezonu, zakończył się podziałem punktów. - Ciężko powiedzieć czy jesteśmy z tego zadowoleni. Liczyliśmy na wygraną. Myślę jednak, że po takim meczu jaki zagraliśmy, podział punktów jest sprawiedliwym wynikiem - podsumował kapitan gdańszczan Łukasz Surma.

Pomocnik Lechii na gorąco po spotkaniu wiedział już nad czym on i jego koledzy muszą pracować na treningach. - Mieliśmy problemy w strefie ataku. To był nasz największy mankament. W ofensywę musi być zaangażowana większa liczba piłkarzy. Przez większą część spotkania byliśmy częściej przy piłce, ale rozgrywaliśmy ją trochę za wolno i zbyt rzadko próbowaliśmy walki jeden na jednego - ocenił Surma, który cieszył się, że linia obrony spisywała się bez zarzutu. - Tylko w pierwszych pięciu minutach wyszedł brak zgrania, ale później wszystko było już tak jak należy - chwalił kolegów 33-letni zawodnik. - Ważne, że nie straciliśmy przypadkowej bramki z kontry Ruchu - dodał były kapitan Niebieskich, który przy Cichej występował w latach 1998-2002.

Źródło artykułu: