Jagiellonia Grosikiem i Frankiem stoi

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Tylko trzem zespołom udało się pokonać w tym sezonie Jagiellonię Białystok. Były to: Arka Gdynia, Widzew Łódź i Legia Warszawa. Ta ostatnia pokazała, że odcięcie Grosickiego i Frankowskiego od podań to połowa sukcesu - jak powtarzają niemal wszyscy Legioniści.

Groźni wszyscy czy jednak tylko dwóch?

Na przedmeczowej konferencji prasowej przed spotkaniem Legii Warszawa z Jagiellonią Białystok szkoleniowiec Wojskowych, Maciej Skorża zapowiadał: - Musimy zwrócić uwagę na całą drużynę. Siłą Jagiellonii jest kolektyw. Grosicki i Frankowski bez skutecznej obrony nie zapewnili by tylu zwycięstw. Jak się okazało słowa trenera można było traktować jako kamuflaż, przed spotkaniem który Skorża zarzucił Michałowi Probierzowi mówiąc, że doniesienia z obozu Jagiellonii dotyczące kontuzji Thiago Cionka i Jarosława Laty są nieprawdziwe. Jak się okazało trener Legii miał rację, gdyż obaj zagrali od pierwszej minuty.

O wpływie Kamila Grosickiego i Tomasza Frankowskiego na grę białostoczan mogą świadczyć tylko pomeczowe głosy Legionistów, którzy jakby się umówili powtarzali jedno zdanie: - Wyeliminowaliśmy Franka i Grosika i to wystarczyło - mówił Sebastian Szałachowski. Wtórował mu Tomasz Kiełbowicz: - Na dobrą sprawę Jagiellonia nie stworzyła żadnej stu procentowej sytuacji. Niemoc ofensywna Jagiellonii wynikała z tego, że graliśmy szybko i agresywnie. Kluczowe było odcięcie od podań Grosickiego i Frankowskiego - tłumaczył popularny Kiełbik.

O meczu podobnie mówił również Jakub Rzeźniczak: - Myślę, że dobrze zagraliśmy, wykorzystaliśmy świetne dośrodkowanie Tomka Kiełbowicza. Mecz można jednak powiedzieć, że był wyrównany, bo Jagiellonia wcale nie broniła się cały czas. Zwłaszcza w pierwszej połowie mieliśmy na początku kłopoty. Zachowaliśmy jednak czyste konto. Na pewno zwracaliśmy uwagę również na Grosika i Franka

Nikt nie widział, nikt nie wie

Losy sobotniego spotkania lidera Ekstraklasy z obecnie trzecią Legią mogły się jednak potoczyć inaczej, gdyby sędzia uznał bramkę, jaką zdobyli białostoczanie w 14. minucie meczu - Nie wiem, czy sędzia słusznie postąpił nie uznając nam gola. Mówił, że Tomek Frankowski był na linii strzału - komentował zaraz po meczu Marcin Burkhardt. Piłkarze Jagiellonii mieli podczas meczu pretensje do sędziego, o zbyt łaskawe traktowanie Legionistów. Frankowski nie chciał jednak krytykować arbitra: - Po meczu przyjdzie czas na analizę, czy sędzia nie pomylił się w tej czy innej sytuacji - mówił doświadczony napastnik.

Dalej od Frankowskiego i zarazem od akcji podczas nieuznanego gola był za to Kiełbowicz. Jak widać była to jednak bardzo trudna do ocenienia sytuacja - Trudno mi ocenić, czy bramka prawidłowo nie została uznana. Ładna była przede wszystkim w tej akcji pierwsza obrona Kostii Makhnovskyy’ego, który wybronił trudny strzał, ale nie widziałem dokładnie tej sytuacji - odpowiada defensor Legii.

Sędzia jak pokazały później powtórki prawidłowo odgwizdał spalonego Frankowskiego, który absorbował bramkarza podczas strzału głową Cionka.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)