Był temat gry w Indiach i Syrii - II część rozmowy z Tomaszem Stolpą, polskim piłkarskim obieżyświatem

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Tomasz Stolpa, polski piłkarski obieżyświat. Ma na swoim koncie występy w Norwegii, Szwecji, Belgii, Islandii, Azerbejdżanie. W drugiej części rozmowy z naszym portalem opowiada o swojej grze w Azerbejdżanie. Pomocy jakiej udzielał Wiśle i Lechowi przed meczami z Qarabagh-em i Interem Baku. Propozycjach gry w Syrii i Indiach, oraz chęci powrotu do polskiej ekstraklasy.

W tym artykule dowiesz się o:

Rafał Krząpa: Po Twoich występach w Islandii w prasie mogliśmy przeczytać dość zaskakującą informację. Tomasz Stolpa piłkarzem Qabala FK. Stałeś się tym samym pierwszym polakiem w tej lidze. Opowiedz o kulisach przenosin do Azerbejdżanu.

Tomasz Stolpa: Powiem Ci szczerze, jak przyszła pierwsza oferta z Azerbejdżanu to nie wiedziałem jak się do tego zabrać. Finalnie pierwszą ofertę odrzuciłem. Jednak Azerowie nie odpuścili, tylko przysłali drugą ofertę z trzykrotnie wyższą pensją. Zaproponowali mi 3-dniowe testy medyczne. Chciałem zobaczyć co to jest. W trakcie tych "testów medycznych" wziąłem udział w dwóch sparingach. Dla mnie przestawienie się z kultury skandynawskiej na kulturę Azerską to jak obrót o 180 stopni. Pierwotnie mówiono mi, że mam grać w klubie z Baku. Potem okazało się, że jest to klub oddalony o 300 km od Baku.

Co ostatecznie zadecydowało o Twoich przenosinach?

- Powiem szczerze... pieniądze. Tak, przeniosłem się do Azerbejdżanu ze względów finansowych. Pieniądze, które mi zaproponowano były nieporównywalnie lepsze niż te które otrzymywałem w Islandii. Dla przykładu mogę powiedzieć, że do mojej drużyny jako trener został ściągnięty Tony Adams. Jego kontrakt wynosi trzy miliony funtów za 3 lata.

Finansowo dobrze, sportowo też nie najgorzej. Zdecydowałeś się jednak opuścić Qabale.

- W Azerbejdżanie były bardzo ciężkie warunki do życia. Moja żona wróciła do Polski po 6 miesiącach. W Qabali przez miesiąc szukaliśmy mieszkania. Potem gdy nam się udało znaleźć miejsce do zamieszkania, spadły na mnie inne problemy. Dwukrotnie miałem problemy z żołądkiem, ale przez to mam bardzo zahartowany organizm, żadna "klątwa faraona" z Egiptu nie jest mi straszna. Raz byłem chory chyba przez tydzień, potem od razu zagrałem mecz. To była z mojej strony głupota, ale trener nalegał żebym zagrał. Sportowo ten pobyt oceniam bardzo dobrze. Nasza drużyna nie należała do tzw. azerskiej wielkiej szóstki, jednak nam udało się awansować do play off kosztem zespołu Simurq. Naszą grę mocno finansowo nagradzał prezes. Po awansie do play off nagrodził nas pieniężnie. Po sezonie wielu chłopaków odeszło do różnych teamów. Dodatkowo minusem był fakt, że potem byliśmy zakwaterowani w jednym hotelu. Jedliśmy, spaliśmy, trenowaliśmy razem. To była taka radziecka szkoła. Pod koniec sezonu dochodziło nawet do bójek w zespole. Po zakończeniu rozgrywek miałem kilka propozycji z innych azerskich klubów, jednym z nich był wspomniany Simurq. To był klub, który wykopaliśmy z tej czołowej szóstki. Zostałbym gdybym miał propozycję gry w stolicy kraju, w Baku.

A co powiesz o byłych rywalach Lecha i Wisły? Poznaniacy pokonali Inter Baku dopiero w karnych, natomiast Wisła Kraków odpadła w kompromitujących okolicznościach z Qarabagh-em.

- Pomagałem Wiśle Kraków jeśli chodzi o Qarabagh. Dałem zarządowi Wisły dwie płyty DVD. To jest drużyna bardzo dobrze przygotowana szybkościowo. Mają też dobrych, doświadczonych zawodników. Wiem, że działacze Wisły obserwowali ich w Baku. Odnośnie Lecha było podobnie.

Może jakaś ciekawostka z Azerbejdżanu?

- Graliśmy ostatni mecz, właśnie z Interem Baku. Na trybunach był selekcjoner reprezentacji Berti Vogts i ... na boisku nie było żadnego Azera. To nie był pierwszy raz. Od tego sezonu weszła taka klauzula, że musi w składzie grać minimum trzech Azerów. W moim zespole w kadrze 25-osobowej było tylko 5 zawodników z tego kraju, więc można sobie wyobrazić jak to wyglądało.

W trakcie letniego okienka transferowego pojawiały się różne spekulację. Trenowałeś z Zagłębiem Sosnowiec jako macierzystym klubem, byłeś ponoć na testach w Górniku Zabrze. Była też ponowna propozycja z Bełchatowa. Dlaczego finalnie nie doszło do podpisania kontraktu z żadnym z tych klubów?

- W Zagłębiu tylko trenowałem. Myślałem, że szybko otrzymam jakieś propozycje testów. Interesowały mnie kluby z ekstraklasy. Bardzo chciałem wrócić do kraju. Była opcja gry w Bełchatowie, ale finalnie nie doszło do podpisania kontraktu. Miałem kontakt z trenerem Bartoszkiem. Ja wysłałem mu pendrive na którym były moje mecze, bramki. Nie wiem czy on oglądał to co mu przesłałem. Powiedział mi, że te ligi w których grałem nie są jakieś powalające i do rozmów nie doszło.

Chyba jednak te ligi aż takie słabe nie są…

- Myślałem sobie, że jeżeli ligi w których grałem nie są powalające to znaczy, że polska liga jest jaka, najlepsza?! W tym roku nawet Inter Baku i Qarabagh pokazali jak wygląda futbol w naszej lidze.

A kwestia gry w Górniku Zabrze?

- Tak, była taka możliwość. Propozycja gry w Górniku wyszła z mojej strony. To ja jako pierwszy zadzwoniłem do Zabrza. Tomasz Wałdoch był zainteresowany, żebym przyszedł do klubu. Mój tata kontaktował się z nim. Niestety, ostatecznie do podpisania kontraktu nie doszło.

Czy były jakieś inne propozycje z naszego kraju?

- Był temat GKS-u Katowice. Artur Płatek zasugerował mi, że teraz w GKS-ie są pieniądze. Dał mi numer telefonu do Dariusza Fornalaka, niestety nic z tego nie wyszło. Po wyleczeniu kontuzji, dzwoniłem nawet aby mnie sprawdzono w meczu sparingowym, byłem przecież na miejscu, nikt jednak nie zdecydował się zaprosić mnie na sparing. Odnośnie zagranicy miałem też propozycję podpisania dwóch kontraktów na Cyprze, ale nie były to czołowe kluby.

W jednym z wywiadów stwierdziłeś, że masz propozycje gry z wielu miejsc na świecie, m.in z Syrii. Może powiesz nam coś bliżej, bo to dość ciekawy kierunek.

- Był temat gry w Indiach i Syrii. Już jak byłem w Azerbejdżanie, miałem propozycję z Indii. Nie chcieliśmy podejmować tematu gry w tamtych ligach. Powiem Ci szczerze, że gdy nie dochodziły do skutku rozmowy w Polsce to zacząłem się dowiadywać w jaki sposób załatwić sobie wizę, ale to byłaby ostateczność. Trenowałem z Zagłębiem, które potrzebowało zawodnika i myślałem, że może lepiej pograć w Sosnowcu pół roku niż wyjeżdżać tak daleko od domu. Prowadziłem nawet rozmowy z Zagłębiem, ale kontrakt który mi oferowano był bardzo niski.

Dość egzotyczne kierunki nam opisałeś. Czy były jeszcze jakieś inne ciekawe propozycje?

- W grę wchodził też klub z Anglii, to był zespół z Champioship. Potem dostałem propozycję wyjazdów na testy do Szkocji do Kilmarnock od agenta z Pro Global Sports. Pojechałem na testy medyczne. W tym zespole trenerem jest Mixu Paatelainen. Zespół gra ustawieniem 1-4-2-3-1 i stosują system znany mi ze Skandynawii. Jest to zespół, który chce grać fajną piłkę "do nogi", trener nie preferuje stylu "kick and run", więc bardzo mnie to cieszy.

Właśnie wróciłeś z testów w szkockim Kilmarnock FC, możesz coś bliżej powiedzieć, podpisujesz kontrakt?

- Trwają negocjacje kontraktowe, póki co tyle mogę powiedzieć.

Grałeś w wielu klubach, w kilku krajach. Jak wyglądają u Ciebie kwestie językowe.

- Opanowałem w 3 miesiące język rosyjski będąc w Azerbejdżanie. Wyjeżdżając z Polski znałem język angielski. Mówię też po szwedzku i norwesku.

Źródło artykułu: