Szydlik, Chrzanowski - Słowem bez faulu: Czy chcecie o tym porozmawiać?

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Nie udało się. Po wielu próbach i przeszukaniu większości miejsc w mieście, gdzie można zjeść dobrze, pić dobrze i wybawić się dobrze, redaktorzy Szydlik i Chrzanowski nie znaleźli natchnienia do napisania kolejnego felietonu. Mijały kolejne dni, a zamiast pomysłów przybywało pustych butelek i rachunków w kieszeniach. W końcu redaktor Chrzanowski wstał (dość zdecydowanie) od stołu i powiedział: <i>Michał idziemy do specjalisty.</i>

Na drzwiach wisiał zachęcający napis Porady psychologiczno - psychiatryczne. Gabinet był pusty. Zawsze tu taki ruch? - zapytał redaktor Szydlik młodej recepcjonistki siedzącej za biurkiem. - Nie. Panowie usiądą i zobaczą co się zacznie dziać. Czekać długo nie musieliśmy. Pierwszy wszedł do gabinetu Emilian D. Jako, że recepcjonistka była osobą rozmowną, a może uległa naszemu urokowi, bardzo szybko opowiedziała nam jego historię choroby. Ponoć pacjent jest bramkarzem. Jednym z głównych objawów jest dziwny rodzaj chodu. Robi krok uderzając się w pośladki i pluje sobie w brodę. Zamienił Wisłę Kraków na Lecha Poznań i teraz jest bez pracy. Podejrzewamy zaburzenie nerwicowe. Ataki pojawiają się w momencie, gdy piłka przemieszcza się w jego stronę.

Następnym pacjentem okazał się pan Jurek E. Z pozoru spokojny człowiek o miłej aparycji dobrego wujka. Posiada on jednak ciekawy rodzaj zaburzenia. Wydaje mu się, że jest wybitnym trenerem. W mediach nieustannie mówi o tym, co by zrobił gdyby miał takie warunki jak Beenhakker i czemu mu nie wyszło (nie ostatni raz). Emisja choroby występuje wtedy, gdy w pobliżu pojawi się jakiś dziennikarz. Diagnoza: psychoza z zaburzoną świadomością (urojenia).

Niebawem pojawili się kolejni. Do gabinetu zawitali bowiem goście zza granicy - John T. i Nicolas A.. Wyraźnie nie wskazywali ochoty do życia. Jeden niegdyś zwany Mr. Chelsea, teraz nosi koszulkę z napisem Mr. Pudło. Drugi zaś nadal pozostaje z opinią piłkarza mocno przereklamowanego. Obaj jednak są tak samo przybici. Wykazują wzorowe objawy depresji na tle emocjonalnym. Lekarze są jednak dobrej myśli. Choroba minie wraz z kolejnym sukcesem sportowym.

Minuty mijały, ale nie czuliśmy się znużeni. W pewnym momencie w poczekalni pojawił się Radosław M.. Bardzo groźny przypadek. Osobnik ten cierpi na urojenia, a dokładniej mówiąc, wmawia sobie, że jest dobrym piłkarzem. W przekonaniu tym utwierdza go nawet selekcjoner polskiej kadry narodowej, który podporządkował treningi na zgrupowaniu pod tego zawodnika, by osiągnął on formę taką jak pozostali reprezentanci. Mamy nadzieję, że specjaliści w Heerenveen szybko sprowadzą go na ziemię.

Ktoś kiedyś powiedział, że nie ma ludzi zdrowych są tylko nieprzebadani. Jak śpiewał Kuba Sienkiewicz: Głęboka, głęboka terapia potrafi dać więcej niż mafia.

Źródło artykułu: