Sportowa złość "Kanoute"

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Ostatnimi czasy o sile ofensywnej Górnika decyduje bramkostrzelny duet snajperów Tomasz Zahorski - Adrian Świątek. Nieco w cieniu superstrzelców drużyny z Roosevelta znajduje się doświadczony Przemysław Pitry, który mecze ogląda z perspektywy ławki rezerwowych. -<I> Rywalizacja jest zacięta, nikt się nie poddaje. Nie ma mowy o tym żeby ktokolwiek odpuścił </I>- przekonuje gracz wicelidera tabeli zaplecza ekstraklasy.

Doświadczony napastnik Przemysław Pitry do spółki z Marcinem Wodeckim tworzył na starcie rundy wiosennej pierwszy duet snajperów Górnika. Niestety nie imponował przy tym skutecznością, przez co trener Adam Nawałka zdecydował się postawić w linii napadu na Tomasza Zahorskiego i Adriana Świątka, którzy szansę tę doskonale wykorzystali w czterech spotkaniach trafiając ośmiokrotnie do siatki rywala. Dzisiaj "Zahor" i

"Święty" tworzą żelazną parę snajperów Górnika, a "Kanoute" musi pogodzić się z rolą rezerwowego.

W ostatnim meczu Górnika z Motorem Lublin Pitry otrzymał jednak szansę pokazania swoich umiejętności. Wszedł na boisko na ostatnie dwanaście minut i wprowadził świeżość w poczynania ofensywne śląskiej drużyny. - Spotkanie z Motorem było dla mnie ważne, bo wszedłem w końcu na boisko po dwóch meczach siedzenia na ławce. Myślę, że fizycznie nie wyglądało to najgorzej, a co najważniejsze wygraliśmy to spotkanie i zdobyliśmy cenne trzy punkty - podkreślił 28-letni napastnik górniczej drużyny.

Duża rywalizacja o miejsce w ataku nie jest dla rosłego napastnika drużyny z Roosevelta powodem do zmartwień. - Rywalizacja o miejsce w pierwszym składzie jeszcze nikomu nie zaszkodziła. W Górniku ostatnio ta jest rzeczywiście duża, ale tak naprawdę małe znaczenie ma to, kto będzie strzelał bramki. Najważniejsze jest to żeby drużyna wygrywała. Odpowiedzialność za strzelanie bramek spada tak samo na tych zawodników, którzy wybiegają w pierwszym składzie, jak i na tych, którzy wchodzą na boisko z ławki rezerwowych. Z mojej strony nie ma na nikogo złości, że pełnię taką rolę, a nie inną. Jest oczywiście złość, ale ta sportowa, która mobilizuje do jeszcze cięższej pracy na treningach - wyjaśnił jeden z czołowych strzelców Górnika w tym sezonie.

Doświadczony zawodnik ostatnimi czasy znajduje się w cieniu młodszych kolegów, ale mimo to nie zamierza zasypiać gruszek w popiele. - Chłopaki radzą sobie bardzo dobrze. Widać w ich grze duże zrozumienie i strzelili kilka bardzo ważnych bramek. Nie ma jednak mowy o tym żeby się poddawać. W najbliższym czasie będziemy grać systemem co trzy dni i musimy pilnować żeby cały czas być w formie, by wejść na boisko "na świeżości" i pomóc drużynie. Rywalizacja jest zacięta, nikt się nie poddaje. Nie ma mowy o tym żeby ktokolwiek odpuścił, bo trener Nawałka stosuje stałą rotację w składzie - przekonuje urodzony w Pszczynie napastnik Górnika.

Przed zabrzanami dwa arcyważne wyjazdy do Łęcznej i Szczecina, z których muszą powrócić ze zdobyczą punktową. - Najbliższe mecze będą dla nas bardzo ważne. W końcówce sezonu czeka nas pięć meczów na wyjazdach i tylko dwa spotkania na własnym stadionie, więc nie pozostaje nam nic innego jak szukać punktów w meczach wyjazdowych. Remis nas nie zadowala, bo walczymy o najwyższe cele. Zarówno w Łęcznej jak i w Szczecinie będziemy chcieli zagrać o komplet punktów żeby z optymizmem patrzeć na to co jeszcze przed nami - zapewnił ambitny zawodnik drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.

Źródło artykułu: